04. UZALEŻNIAJĄCA CODZIENNOŚĆ

359 53 17
                                    

"I am not a psychopath I am high functioning sociopath"

*kilka miesięcy później*

Tej nocy w jednym z mieszkań na Baker Street paliło się światło mimo późnej pory. Adam wpatrywał się pustym wzrokiem w biel sufitu nad jego łóżkiem. To była pierwsza bezsenna noc od tygodni, ale kiedy już myślał, że udało mu się od tego uciec, sen znów nie przyszedł. Przeczesał, dłonią swoje opadające mu na oczy, lekko przydługie już włosy i przymknął powieki, żeby oszukać sam siebie, i udawać, że wierzy, że jeszcze zaśnie. Wiedział, że nie ma sensu rozmyślać, bo robienie tego o tej porze nigdy nie przynosi nic dobrego. Dawał się pochłaniać bezczynności i irytacji, kiedy wydawałoby się nieprzeniknioną ciszę budynku i uśpionej ulicy przerwał krzyk.

Głośny, wdzierający się do najgłębiej skrywanych obaw kobiecy głos, sprawił, że Adam niemal natychmiast wstał z łóżka. Upewnił się natychmiast co u Faith, ale dziewczynka jak zawsze śpiąca kamiennym snem tylko głębiej wtuliła się w swoją kolorową poduszkę. Podszedł, więc ponownie do swojego łóżka i zakładając szybko pierwszą koszulkę jaką miał pod ręką, wyszedł i natychmiast znalazł się pod drzwiami do Eurus. Zapukał zaniepokojony, ale nie dostał żadnej odpowiedzi.

— Eurus, wszystko w porządku? — Spytał, a przez chwilę nawet zastanawiał się, czy sobie tego nie wyobraził. Może brak snu już zaczyna na niego działać. Mimo wątpliwości, powoli nacisnął klamkę. Eurus nigdy nie zamyka drzwi, więc Adam nie zdziwił się szczególnie, kiedy i tym razem otworzył je bez problemu.

Nieśmiało wkroczył w ciemność obecną w mieszkaniu i nie zauważając nic, zrobił kilka kroków w kierunku sypialni.

— Eurus? — Odezwał się nieśmiało, czując się coraz bardziej nie na miejscu. Jakby w odpowiedzi na jego głos, usłyszał hałas z pomieszczenia obok. Drzwi nie były zamknięte, tylko lekko uchylone. Zrobił kilka następnych kroków i nieśmiało położył dłoń na drzwiach.

— Nie wchodź — zdecydowany głos, przeciął powietrze, które nie wiedzieć kiedy zrobiło się niezwykle ciężkie. Adam słysząc to postąpił dosłownie odwrotnie i natychmiast otworzył szerzej drzwi, zaniepokojony tym co może go czekać wewnątrz.

W słabym nocnym świetle latarni wpadającym przez odsłonięte okno, zobaczył Eurus siedzącą na swoim łóżku. Jej skulona postać wydawała się znacznie mniejsza, bardziej niewinna niż w dziennym świetle, a jej długie ciemne włosy, które teraz zlewały się z wszechobecną ciemnością były jeszcze bardziej kręcone i jeszcze bardziej rozczochrane niż zazwyczaj. Adam po raz pierwszy zobaczył ją w zwykłym t-shircie, a nie jak zawsze, w oficjalnej koszuli. W ciszy można było wyróżnić tylko jej przyspieszony oddech.

— Nie miałeś wchodzić — gdyby emocje, przekazane w tych słowach mogły zabić, to Adam na pewno padłby w tej chwili trupem.

— Przepraszam... — zaczął nieśmiało. — Wszystko w porządku? Słyszałem...

— Wyjdź — przerwała mu. Słychać było, jak wiele ją kosztuje opanowanie głosu.

— Ale...

— Wyjdź! — W jej oczach Adam zobaczył coś, czego nie mógł rozpoznać, ale co spowodowało ciarki na jego ciele. Przez ten krótki czas poznał Eurus na tyle, żeby wiedzieć, że lepiej wyjść, zanim jako argumentu użyje spluwy, bo w to, że byłaby zdolna to zrobić nie wątpił.

*następnego dnia*

— Adam? Słuchasz mnie w ogóle? — Do kompletnie zamyślonego i roztargnionego Adama, w końcu dotarły słowa Hoopera.

WIATR ZE WSCHODU. sherlock bbc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz