09. JESTEM TEGO PEWIEN

245 48 10
                                    

"The roads we walk have demons and yours have waiting for a very long time."

Leniwe promienie porannego słońca wpadały przez niewielkie okno hotelowego pokoju. To właśnie one obudziły leżącego na nieszczególnie wygodnym łóżku mężczyznę. Adam otworzył leniwie powieki, rozglądając się po pomieszczeniu i zastawiając przez chwilę gdzie się znajduje. Powoli przypominając sobie ostatnie wydarzenia sięgnął po telefon leżący na szafce obok. Sprawdził godzinę i z zaskoczeniem zauważył, że już po dziewiątej.

Nie zastanawiając się dłużej, wstał i ubierając się szybko wyszedł z pokoju. Zawahał się przez chwile mijając drzwi pokoju Eurus. Jednak niemal momentalnie ruszył dalej, wspominając ich wczorajszą rozmowę, albo raczej wymianę zdań, która chyba tylko w założeniu miała być rozmową. Zszedł do hotelowej restauracji, która w świetle dnia wyglądała zupełnie inaczej niż dzień wcześniej. Zniknął cały nastrój i nutka tajemniczość. Adam zastanawiał się czy to przez większą ilość światła, czy fakt braku obecności Holmes w pomieszczeniu. Zjadł szybkie śniadanie i ruszył w kierunku recepcji. Jak tylko tam dotarł spostrzegł przez okno, wychodzące na parking, że auta, którym przyjechał tutaj z Eurus nie ma na miejscu gdzie je zostawił. Świetnie... Pomyślał. Czego innego można by się spodziewać po Eurus? Był pewien, że ta nie czekając na niego i jak zawsze starając się coś udowodnić pojechała już spotkać się z córką ofiary. A Eurus i samodzielne działania dotyczące tego typu zadań było no cóż... Nie zawsze trafne. Jednak jego urażona duma z dnia poprzedniego nie pozwoliła mu zadzwonić i dowiedzieć się jak jej idzie. Postanowił, więc po prostu pojechać na miejsce i rozeznać się w sytuacji. W sumie i tak nie miał innego wyjścia, niż to, albo siedzenie bezczynnie w hotelu.

Z dwóch niezbyt interesujących opcji wybrał tę, która uwzględniała jakieś zajęcie. Nie czekając długo postanowił udać się tam, gdzie miał nadzieję spotkać Holmes. Udało mu się złapać coś na kształt miejscowej taksówki i już chwilę później znajdowali się w okolicy, którą Adam z Eurus odwiedzili poprzedniego dnia. Wysiadł z samochody przed wejściem na posesję i rozliczając się z kierowcą ruszył w kierunku budynków należących do ofiary.

Jednak ze zdziwieniem Watson zauważył, że na kamiennym podjeździe nie ma czarnego samochodu, którego spodziewał się zobaczyć. Zastanawiał się gdzie w takim razie podziała się Eurus i co głupiego robi tym razem. Podchodząc bliżej Adam zauważył tylko stojący przed samym wejściem czerwone, sportowe auto. Pewnie należy do córki ofiary... Pomyślał. Znalazł się przed drzwiami i jeszcze zanim zdążył zadzwonić dzwonkiem te otworzyły się przed nim.

Stanął w nich Edwards z niemal identycznym uśmiechem i w takim samym stroju jak poprzedniego dnia.

— Dr Watson? Proszę niech Pan wejdzie — powiedział mężczyzna przepuszczając Adama w drzwiach i gestem dłoni zapraszając do środka. — Jest Pan sam? A co z detektyw Holmes? — Spytał lekko zaskoczony nieobecnością tej ekscentrycznej kobiety.

— W zasadzie to sam spodziewałem się ją tutaj zastać — odparł, starając się mimo wszystko uniknąć dokładnego wyjaśnienia sytuacji.

— Myślałem, że państwo działają wspólnie... — zasugerował Edwards.

— Fakt pracujemy razem, jeśli można to tak nazwać — próbował wytłumaczyć Adam. — Jednak to nie daje mi żadnej przewagi w zrozumieniu jej działań — dokończył chcąc mimo wszystko jak najszybciej zakończyć temat Eurus.

— Ohh... Wczoraj miałem wrażenie, że jesteście państwo parą... — zawahał się przyglądając zaskoczonemu wyrazowi twarzy Adama. — Przepraszam, to było nie na miejscu.

WIATR ZE WSCHODU. sherlock bbc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz