"Sentiment is a chemical defect found on the losing side"
W panującej dookoła ciemności jedynym dźwiękiem, który próbował zbuntować się przeciwko ciszy były odgłosy dwóch płytkich oddechów. Mężczyzna podniósł się, próbując oswoić oczy z zupełnym mrokiem. W niewielkiej odległości od niego leżała komórka, która jakimś cudem przetrwała upadek, jednak jak podejrzewał, nie można było liczyć na zasięg. Skierował strumień światła, na szczęście wciąż działającej latarki, aby zorientować się, gdzie się właściwie znajduje. Okazało się to być najwyraźniej niewielkie pomieszczenie, bez żadnych przejść. Wtedy spostrzegł sylwetkę tuż obok niego i zrozumiał, że oszołomiony upadkiem, kompletnie zapomniał, że jeśli wpada w kłopoty, to rzadko kiedy samemu.
— Eurus?! — Jego słowa, w tym niewielkim, podziemnym pomieszczeniu, były stłumione mimo podniesionego ze zdenerwowania głosu. Przysunął się natychmiast do kobiety, która nie dała mu żadnej odpowiedzi. Odwrócił, ją najdelikatniej jak potrafił i spróbował ocucić. Holmes, po chwili, wróciła do rzeczywistości, usilnie mrużąc oczy. — Hej, spokojnie... Wszystko gra? — Watson spytał, wciąż podtrzymując ją aż nazbyt troskliwie.
— Mhm... Gdzie jesteśmy? — Zapytała cicho, po chwili, odsuwając się od niego. Usiadła na twardej podłodze pomieszczenia albo na czymś, co miało za nią służyć, oparła się o ścianę, podsuwając nogi. — Cholera... — syknęła.
— Co się stało? — Adam skierował strumień latarki prosto na jej twarz, co skwitowała kolejnym, nie najmilszym komentarzem.
— Moja kostka... głupie obcasy — podsumowała i ściągnęła eleganckie buty, rzucając je najdalej od siebie. W końcu rozejrzała się dookoła i z ledwie zauważalnym niepokojem w głosie zapytała po raz kolejny. — Gdzie my jesteśmy?
— Musieliśmy stanąć na jakimś włazie, czy coś — powiedział, mężczyzna i wstał, sprawdzając przestrzeń nad nimi, przez którą tutaj wpadli.
— Taa, a on się magicznie otworzył, akurat, kiedy my tam stanęliśmy? — Zapytała sceptycznie.
— Niezależnie od tego, jak to się stało... — zaczął niepewnie, sięgając równocześnie ręką i upewniając się, że dobrze widzi. — To chyba z wyjściem nie będzie tak łatwo. Właz jest zamknięty — wytłumaczył, odwracając się w stronę kobiety.
— Nie dasz rady otworzyć? — Zapytała, wstając i podchodząc do niego, równocześnie tłumiąc jęk bólu, od prawdopodobnie skręconej kostki. Stanęła obok Adama, ale nawet wyciągając ręce, jak najwyżej mogła, nie dosięgnęła dłońmi włazu.
— Niee... Jakby ktoś celowo go zamknął — wyjaśnił mężczyzna, powstrzymując się od komentarza, na widok Eurus próbującej dosięgnąć włazu.
Powoli obserwował drobne zmiany w jej zachowaniu. Gdyby jej nie znał, powiedziałby może nawet, że wygląda, jakby się czegoś przestraszyła, ale to przecież Eurus. Zimna, bezwzględna Eurus Holmes prawda? Zauważył, jak odsuwając się o krok, nerwowo przeczesuje swoje spięte włosy, tak pieczołowicie ułożone przez Panią Hudson. Zakryła usta dłońmi, jakby opanowując oddech i posłała mu spojrzenie, którego nie potrafił zinterpretować.
— Musi być inne wyjście — rzuciła tylko, starając się zachować stanowczość głosu i podeszła do najbliższej ściany, gotowa sprawdzić każdy centymetr kwadratowy w poszukiwaniu wyjścia. Syknęła z bólu, po raz kolejny stając na nadwyrężonej kostce, ale Adam uznał, że lepiej nic nie mówić, bo jak zawsze i tak Eurus go zignoruje.
Niecałe dwie minuty później wiadomo było, że innego wyjścia nie ma. Utknęli kilka metrów pod ziemią, bez możliwości kontaktu i wyjścia. Najwyraźniej imprezy z obecnością Holmes faktycznie kończyły się dość niespodziewanie. Adam, jeszcze kilkukrotnie próbował, podważyć właz, który przecież jeszcze nie tak dawno otworzył się sam.
CZYTASZ
WIATR ZE WSCHODU. sherlock bbc ✔
FanfictionNie każdy wie, że było troje, a nie dwoje pośród rodzeństwa Holmes. Od lat to Sherlock Holmes był sławnym detektywem i chlubą deszczowego Londynu. A gdyby tak historia potoczyła się trochę inaczej? Gdyby to najmłodsze z nich w dodatku kobieta, zajęł...