Rozdział 1

106 3 0
                                    

No nie wierzę!!Naprawdę na kilkadziesiąt tysięcy ludzi w całej Polsce musiał trafić na nas.. Po co ja jej to w ogóle pokazywałam?! Największy błąd mojego życia. Nigdy więcej! Rozalia postanowiła, że to ja z nią pójdę na mecz. Jakże by inaczej.


- Słuchaj ja naprawdę nie mam ochoty na żaden mecz- tłumaczyłam mojej przyjaciółce wbijając się w o dwa rozmiary za dużą bluzkę w narodowych barwach.

- Hej! Pokazałaś mi ten konkurs, więc idziesz ze mną. Bez Dyskusji! Zrozumiano?- powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu Rozalia.

-Ale kobieto zrozum mnie. Nienawidzę piłki. Zepsuję ci humor moim gawędzeniem.- błagałam ją niemal na kolanach.

- Nie będziesz w stanie popsuć  mi humoru. A poza tym musimy zrobić zdjęcie przynajmniej z trzema zawodnikami- spojrzała na mnie.

-No ty sobie chyba żartujesz- gdyby wzrok mógł by zabijać leżała by trupem od ładnych kilkunastu sekund. Zaprzeczyła głową.


 Atmosfera na stadionie była cudowna. Ci wszyscy ludzie tak energicznie kibicujący ukochanej drużynie narodowej. Coś pięknego, nie do opisania. Z czasem trwania meczu zmieniłam podejście do sportu. Na prawdę spodobało mi się. Po szybkiej wygranej 3:0 przyszła pora na zdjęcia. A że ja kompletnie nie znam się na tym sporcie postanowiłam, że będę podchodzić do osób z flagą na piersi. To chyba był najlepszy plan w moim życiu.Żartowałam.

- Cześć, mogłabym prosić zdjęcie?- zapytałam na oko reprezentanta w moi wieku.

-Jasne- uśmiechnął się. Podziwiam go, że uśmiecha się tak do każdego. Mi szczęka zaprotestowałaby po drugim razie.Poszła jeszcze bodajże do jakiegoś Artura, Kuby, Bartka i chyba Fabiana. Swoją drogą nieźli przystojniacy. Jednak ten pierwszy zwrócił moją uwagę. Po pierwsze siedział na trybunach a nie stał w takim jakby prostokącie z innymi zawodnikami. Po drugie miał czarną bluzę a ci wszyscy białe. Muszę się zapytać Rozalii o co chodzi. Ustawiłam się w kolejce po autograf ludzi, którzy w niedawnym okresie zakończyli swoje kariery. Doczytałam to dopiero przed chwilą, gdy zorientowałam się, że stoję w kolejce... W pewnym momencie zauważyłam portfel leżący niedaleko mnie. Niewiele myśląc wyszłam z kolejki, w której zbliżała się moja kolej. Tomasz Fornal... coś mi mówi te zdjęcie. No tak! To ten siatkarz z trybun. Muszę go odnaleźć. Z tym chyba nie będzie problemu... Zauważyłam go w głębi korytarza.

-Przepraszam!! Halo?!- zaczęłam biec w jego kierunku

-Tak?- spojrzał na mnie zdezorientowany

-Chyba znalazłam pana własność- wyciągnęłam w jego kierunku portfel

-Dziękuje bardzo. Tomek jestem. Staro się czuje jak tak przez pan.

- Ja Lila. Miło mi. - uścisnęłam mu dłoń.

- To może w ramach podziękowań umówisz się ze mną na kawę?- zapytał z nadzieją(?) w oczach.

- Jasne, to może u mnie w kafejce "Na rogu." W centrum. Na pewno znajdziesz.- wyprzedziłam jego pytanie dotyczące miejsca gdzie ma się udać.

-OK , będę jutro przed południem. Pasuje?

-Pasuje.- odwróciłam się i postanowiła wyjść na zewnątrz poczekać na moją przyjaciółkę. Ten dzień był pełny wrażeń. Chyba polubię siatkówkę.

- Nie wierzę!- krzyknęła Rozalia, gdy zobaczyła ilość zdjęć na moim telefonie.- Skąd ty tyle tego wytrzasnęłaś?- nie dowierzała.

- Ma się te swoje uroki nie?- odrzuciłam włosy do tyłu, śmiejąc się z miny mojej przyjaciółki. Nie pytała o nic więcej. Do domu dotarłyśmy w ciszy. Nocowałam dzisiaj u niej, ponieważ moje mieszkanie znajduje się na drugim końcu miasta, a mi nie chce się jeździć w środku nocy tramwajem czy metrem po Warszawie w dodatku samej.

Rano wstałam dość wcześnie, bo o 8:30. Pracę zaczynałam o 9:00, więc mam czas tylko na szybkie ogarnięcie się. Jednak moja kochana przyjaciółka zrobiła mi cieplutką kawusię. Dobrze, że pracujemy niedaleko siebie- ona w banku w samym centrum, ja- w kawiarni prawie w samum centrum.

-Kocham cię za tę kawę.- krzyknęłam ubierając buty do Rozalii.- a i wiszę ci darmowy obiad także wpadnij na lunch dobra?- nie czekając na odpowiedź trzasnęłam drzwiami. Dotarłam idealnie na czas.

-Cześć szefie, dzisiaj bez spóźnienia- uśmiechnęłam się. Rysio to fajny gość. Traktuję go ja wujka.

-Masz szczęście. Dalej przebieraj się i obsłuż naszych klientów- zamknął drzwi nie czekając na moją reakcję.

-Cześć.- usłyszałam za sobą męski głos. Wyczułam lekkie zdenerwowanie? Chyba mi się przesłyszało.

-O hej! Już jesteś? Która godzina?- przerwałam nalewanie piwa i odwróciłam się do Tomka zasypując go pytaniami.

- Co za wcześnie przyszedłem. Przepraszam wybacz, ale za dwie godziny udzielam wywiadu. A po za tym jest pięć po dwunastej.- odpowiedział mi z uśmiechem na twarzy.

- Nie nie przepraszaj, to ja przepraszam za te pytania. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszedłeś.- zarumieniłam się. Mam nadzieję, że nie zauwa...

- Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz- niech to szlag...

- A co tu za podrywanie mojej przyjaciółki?- zadzwonił irytujący mnie dzwonek, oznajmiając, że ktoś wszedł do środka.

-Cześć Tomek jestem. Miło mi.- wyciągnął w kierunku Rozalii rękę.

-O Jezusie! Nie wierzę- odpowiedziała po czym zemdlała. Gdyby nie refleks siatkarski Tomka, zaliczyłaby bliski kontakt z piękną podłogą w jasnym odcieniu dębu.


Witam po bardzoo dłuuuuuuuuuugiej przerwie. Ale postaram się teraz dodawać rozdziały regularnie <3 <3  

Do następnego!! 




Przypadek? Nie sądzę.Where stories live. Discover now