Casual Affair live in Seattle bo tak. Możecie już płakać.
Rozdział nie sprawdzany przez Anię, więc będzie w hui brakujących przecinków. Anyway... Enjoy
______________________________________
Następnego dnia kiedy się obudziłem, Ryan jeszcze spał, a ja usłyszałem dźwięk telefonu. To Dallon.
- No co jest stary?
- Bren, hej, możesz wyjść przed szpital. Muszę ci coś powiedzieć.
- Coś się stało?
- Jezu, Brendon. Po prostu wyjdź. - I rozłączył się. O co mu chodzi? No nic Ryan spał więc wyszedłem i od razu zauważyłem tą żyrafę na ławce.
- Dal, co jest?
- Słuchaj... Nie możesz być z Ryanem.
- Że przepraszam, kurwa, co?
- Słuchaj, Sarah odeszła, ale ty nie możesz być z Ryanem.
- Bo przepraszam, kurwa, niby czemu?
- Bo to ze mną powinieneś być!
- Przepraszam za powtórzenie, ale... Co kurwa?
- Brendon, jesteś strasznie dezorientujący. Te wszystkie sytuacje na scenie. Myślałem, że ty też coś do mnie czujesz. Czujesz coś, Bren? - Tak. Aktualnie czuję ogromną chęć, żeby spierdalać.
- Słuchaj, Dallon... Między nami nic nigdy nie było... - KURWA ON SIĘ PRZYBLIŻA. HALO POLICJA TO PSYCHOPATA.
- Dobra, ja spierdalam. Jesteś zwolniony. - I uciekłem.
***
Czujecie to? Ten zapach żartów? Mam was wy Rydenowe trashe, wy. Oczywiście to był kolejny fejkowy rozdział. Dziękujcie Ani i jej kreatywności. A teraz ogłoszenia parafialne. Nie ma mnie we weekend w Krakowie, więc nie będę miała laptopa. Prawdziwy rozdział dziewiąty pojawi się po niedzieli ( nie wiem dokładnie kiedy, bo w poniedziałek jest Echelonowa akcja #WeWatchArtifactRightNowNOTSOON na którą zapraszam zaczynamy od 20:20)
All my love for you <3
P. S. Czekam na groźby, Lucyfer.
CZYTASZ
If you love me don't let me go || Ryden
FanfictionBrendon Urie miał wszystko. Piękną żonę, wspaniały dom, rozwijający się zespół, oddanych przyjaciół. Miał też wspomnienia... Muzyk próbował się od nich oderwać, ale bezskutecznie. Wracały i zaskakiwały go w najmniej odpowiednich momentach. I może ws...