Nadszedł czas żeby pożegnać się z Malibu. Spędziliśmy tutaj niecałe dwa dni. Teraz wypożyczonym samochodem z szyber dachem zamierzamy do Miasta Aniołów. Do Los Angeles zostało nam niecałe piętnaście minut drogi. Jadąc dłuższą trasą, drogą między stanową 101 wystąpimy od razu do Hollywood. Nie mam pojęcia, jak wyrobimy się z tymi dwoma miastami w zaledwie dwa dni.
- Zostajemy na noc w Hollywood, czy od razu Los Angeles i tam wynajmiemy pokoje w jakimś motelu? - zapytał.
- Myślę, że raczej bezpośrednio w LA. Rzadko kto jest chętny do wynajęcia pokoju na jedną noc - odpowiedziałam. - Po za tym wiesz, że Hollywood i Los Angeles to praktycznie to samo? To pierwsze jest jego dzielnicą...
- No pewnie - prychnął. - Jeszcze mi powiedz, że Manhattan nie jest miastem tylko dzielnicą Nowego Jorku - wywrócił oczami. - Maggie ja żartuje - zaczął się śmiać. - Wracając... Od czego zaczynamy?
- Aleja Sław, potem do Teatru Chińskiego, oczywiście Teatr Dolby...
- To tam ma miejsce ceremonia rozdania Oskarów, prawda? - przerwał mi.
- Tak dokładnie... Co jeszcze Universal Studio i na koniec wielki i biały napis Hollywood na wzgórzu Santa Monica - dokończyłam.
- Sporo tego...
- Poczekaj, aż będziemy w Nowym Jorku, Brad - skomentowałam. Kilka minut później byliśmy już na miejscu. - No chodź - pociągnęłam go za ramię. - Nie wyrobimy się, jeżeli będziesz się tak ociągał.
- Idę, idę - mruknął.
- I to właśnie jest mój drogi Walk Of Feme. Możesz już się poczuć, jak gwiazda - założyłam okulary przeciwsłoneczne. - O zobacz - wskazałam. - Wyglądam, jak Marilyn Monroe? - zrobiłam jej najbardziej znaną pozę i popatrzyłam na chłopaka.
- Bardziej jakbyś miała skurcz żołądka - zaśmiał się. - O patrz! Kermit! - krzyknął. - I Ciastek! Zrób mi zdjęcie. Mój przyjaciel, który mieszka w Anglii go kocha - podał mi telefon.
- Jak dziecko - pokręciłam głową.
Potem według planu zwiedzaliśmy kolejne miejsca. Został nam ostatni punkt naszej dzisiejszej wycieczki, czyli Hollywood Sing. Bradley pod głosił radio i zaczął nucić.
- Czuje się, jak w "Randce z gwiazdą" - uśmiechnęłam się. - Tylko, że nie jesteś sławny.
- Jak to nie - prychnął. - Niedługo będę miał swoją osobistą różową gwiazdę na tej całej Alei - dodał.
- Nie wątpię,
Zajechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z samochodu. Słońce powoli znikało za horyzontem. Był to chyba najpiękniejszy widok w moim życiu. Chociaż w sumie przede mną jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia w te lato, że śmiem w to, jednak wątpić.
- Wiesz, co zawsze chciałam zrobić? - zapytałam.
- Pocałować się podczas zachodu słońca patrząc na panoramę LA? - zapytał, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Zawsze chciałam zobaczyć, czy w literze "H" kryję się klub dla Aniołów - powiedziała. - Tak, jak w Czarodziejach z Waverly Place.
- Czy ty nadal oglądasz bajki?
- Pyta się ten kto prawię się popłakał, jak zobaczył, że Mickey ma własną gwiazdę na Alei Sław - odgryzłam się.
- Masz rację nic już nie mówię... Wiesz w sumie to byłoby całkiem romantyczne, gdybyś ty nie była sobą, a ja sobą - oznajmił. Poczułam gulę w gardle.
- Tak - przytaknęłam. - Ale ja jestem sobą, a ty tobą...
- Czuję się tu mega obco, wiesz?
- Tu? Konkretniej?
- W Stanach - westchnął. - Wiem, że odstaję i jestem typowym Anglikiem, a tu nawet nie można wypić porządnej herbaty.
- Brad w dzień jest jakieś trzydzieści stopni, a ty chcesz pić herbatę?
- Zawsze jest dobry czas na filiżankę herbaty - odpowiedział.
- Zawsze jest dobry czas na kubek kawy.
- Moje serce jest wierne mojej herbacie.
- Moje serce zawsze będzie należeć do karmelowe mochaccino - położyłam rękę na klatce piersiowej.
- Chyba pora się zbierać - oznajmił po dłuższej chwili. - Musimy jeszcze znaleźć jakiś nocleg.
- Myślę, że z tym nie będziemy mieć problemu - odpowiedziałam wstając. - Przecież to... Los Angeles! - krzyknęłam, a mój głos wrócił wraz z echem. - Zawsze chciałam tak zrobić - Bradley tylko pokręcił rozbawiony głową i wsiadł do samochodu. Gdy ruszył zaczęłam nucić piosenkę, a on po chwili dołączył do mnie.
We're living in our own little Hollywood
We're washed up stars
(Żyjemy w naszym własnym małym Hollywood
Jesteśmy wypranymi gwiazdami)Everything's gon' be good
We got everything we need in our neighborhood
(Wszystko będzie dobrze
Tutaj mamy wszystko czego potrzebujemy)I don't wanna know if it's gonna go, it's crazy living this life
Oh, oh...
Living in our own little Hollywood
(Nie chce wiedzieć czy to się uda, to szalone żyć takim życiem
Żyć w naszym własnym małym Hollywood)*---------------------------------------------------------------------------------------
* Alle Farben & Janieck - Little Hollywood
Ahh teledysk to tej piosenki, tak idealnie pasuję do rozdziału *.*
Przepraszam, że musiałyście czekać dość długo, ale szkoła już daje mi się we znaki (czyt. pierdyliard sprawdzianów i kartkówek, czyt. zabijcie mnie)
Rozdział może szału nie robi, ale chociaż jest
Miłego weekendu
KOCHAM WAS ♥
CZYTASZ
American girl & English boy |•Bradley Simpson•|
FanfictionWOLNO PISANE Dziewczyna - impulsywna feministka. Chłopak - ironiczny materialista. Ona mająca stereotypowe zdanie o Anglii i jej mieszkańcach. On mający stereotypowe zdanie Ameryce i jej mieszkańcach. Ona zakochana w Ameryce i w nim. On zakochany w...