Siedziałam na chodniku po kilku nieudolnych próbach wstania. Wpieprzyłam z całej siły w jakiegoś olbrzyma, ale facet nawet się nie zatrzymał, żeby mi pomóc. Poprostu szybko mnie wyminął i zarzucił kaptur na głowe. Było już dość ciemno, także nawet sie bliżej nie przyglądałam, bo wiedziałam, że i tak nic nie skojarze.
To było dziwne.
A więc gdy już wstałam, otrzepałam sie, poprawiłam płaszcz, ruszyłam przed siebie do domu. Nie miałam najmiejszej ochoty na badanie twarzą jeszcze kilku torsów. Po 15 min szybkiego marszu znalazłam się pod drzwiami mieszkania.
Szybko ogarnęłam się do spania, bo jeszcze chwila i zasnęłabym na stojąco. Ten dzień bardzo mnie wykończył. Od razu zasnęłam.Nazajutrz obudziłam się nadzwyczaj wcześnie, bo o 5 a.m. W pracy musiałam być o 8 a.m. jak zwykle. Dzisiaj wyjątkowo nie chciało mi się iść. Bez kitu.
Zwlekłam się z łóżka, ogarnęłam twarz, na której odbite były podłużne linie od poduszki. Musiałam głęboko spać. Poszłam na dół, by zrobić sobie śniadanie. Zauważyłam, że taty nie było już w domu, pewnie już poszedł. Gotowa do wyjścia, stwierdziłam, że jeszcze mam duzo czasu, co oznacza że moge wstąpić do Costy. Super.
Jak na kiepsko rozpoczety poranek, po wyjściu z domu miałam dość dobry nastrój. Słońce już nieźle grzało moj prawy policzek. Szłam powoli, chciałam poczuć chwilę. Lokal był jeszcze w miarę pusty, kupiłam tylko zwykłe latte i udałam się do wyjścia.
Spacerkiem przeszłam sie do mieszkania. Widok jaki tam zastałam troche mnie zaskoczył...
Ekipa kończyła zbierać sprzęt. Już? Polak którego wczoraj poznałam oznajmił mi, że skończyli remont dzień wcześniej. Dziwne... jak wczoraj wychodziłam byli jeszcze co najmiej w połowie remontu. Spali tu czy jaki chuj?Nieważne... pomogłam chłopakom wynieść resztę sprzętu z mieszkania i zapakować do ciężarówki.
- Co w takim razie teraz robimy? - zapytałam Adasia.
- Odwieziemy sprzęty do hangaru i pojedziemy obczaić nasze kolejne zlecenie.
- Czaje. To podobno jakaś wielka hala co nie?
- Yass i to w dodatku opuszczona, będzie robota od podstaw, ale za to kaski właściciele nie szczędzą.
- Jedyny plus.
Zajechanie do podanego miejsca zajęło nam jakieś 20 minut. Było to praktycznie na obrzeżach LA. Zaraz za budynkiem znajdował się las. Troche tu strasznie.
Weszliśmy do środka. Powitała nas młoda dzwieczyna dość niskiego wzrostu. Miała czarne proste włosy. Była piękna.
- Hi guys! My name is Cameron. No, not Dallas. My brothers are in supermarket so I'll show you whole place. Come here.
Podążyliśmy wszyscy za nią. Jezu... skąś ją kojarze, napewno ją kojarze. Myśl, Jules, myśl.
Hala była ogromna i prosta. Wyglądała jak wielki drewniany klocek pusty w środku. W czasie gdy nastolatka pokazywała ekipie budynek, ja postanowiłam obejrzeć wszystko samodzielnie. Ciekawe co tu będzie w przyszłości...
Ale chwila, chwila. Cameron stwierdziła, że jej bracia są w supermarkecie, ale po nam to mówiła? Oni mają coś wspólnego z budową? Ona nie jest właścicielką? Nic nie rozumiem.
Po około 40 minutach dziewczyna wyszła na dwór i po chwili wróciła z dość dużym kawałkiem papieru. Był to projekt wnętrza. Znajdowało się na nim kilka pomieszczeń, których nie ma w budynku. Czyli naprawde to będzie długi i ciężki remont...
Całe miejce na planie wyglądało jak jeden wielki plac zabaw. Znajdowała się tam rampa do skateboardingu, trampolina, i wielki basen z piankami. Marzenie. Było tam też jeszcze kilka dodatkowych pomieszczeń, jak kuchnia i łazienka, garderoba, supialnia, biuro i coś a'la pokój konferencyjny. Ciekawie.Właściciele muszą być pozytywnie jebnięci. Podoba mi sie to. Chciałabym mieszkać w tym miejscu.
Roboty będzie dużo, ale dla takiego miejsca jak to, będzie warto. Może jak się troche pokręce przy pracodawcach to pozwolą mi tu spędzić chociaż godzine. Już widzę siebie na tych rampach. Mówiłam już, że uwielbiam jeździć na desce? Nie? To powiedziałam. Skateboarding uprawiam od czwartej klasy podstawówki, więc jestem dobra w te klocki.
Myślę, że posiadacze tego miejsca to napewno nie małżeństwo z rocznim dzieckiem, ani starsi państwo żyjący na zasiłku. To musi być ktoś młody i dość zamożny. I baaardzo rozrywkowy. Już ich lubię. Myślę, że z podobnymi zaiteresowaniami moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Czas pokaże.Przerwałam rozmyślanie i podeszłam do grupy, gdzie Cameron tłumaczyła projekt. Wspomniała też, że cały objekt zaprojektowała właśnie ona. Podziwiam. Z ciekawości jeszcze raz rzuciłam okiem na plan. Moją uwagę przyciągnął neonowy napis, który miał się zjnajdować na ścianie naprzeciwko wejścia. Ogromny neonowy napis. Ale chwila...
"DOLAN TWINS Warehouse"
Coś mi się tu nie zgadza...
- HEY! WHO ARE THE OWNERS? - krzyknęłam bez zastanowienia, powodując, że wszystkie pary oczu zwróciły się w moim kierunku.
- My brothers, Grayson and Ethan. - powiedziała Cameron.
O kurwa.
CZYTASZ
Employers
FanfictionSpojrzałam w górę i ujrzałam te fioletowe pasemko, które tak dobrze znałam.