Rozdział 3

23 4 1
                                    

Gdy kelner przyniósł nasze zamówienia oddaliśmy już puste pucharki po lodach. Postawił jakże apetycznie wyglądającą kawę przed naszymi nosami.

Nagle Adela powiedziała, że teraz możemy porozmawiać o sobie, zupełnie o tym zapomniałem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nagle Adela powiedziała, że teraz możemy porozmawiać o sobie, zupełnie o tym zapomniałem. Poprosiłem ją aby to ona zaczęła. Zgodziła się.
- Więc, nazywam się Adela Jacobsen-White, ale to już wiesz. Mam 19 lat no i jestem adoptowana. Pytałeś dlaczego mam dwa nazwiska, więc nazwisko Jacobsen mam po moich rodzicach adopcyjnych, natomiast White po moich prawdziwych rodzicach. Odrzucili mnie bo byłam kaleką. W wieku 14 lat doznałam wypadku, weszłam pod koła tira. Lekarze mówią, że cudem przeżyłam, przez około rok leżałam w śpiączce. Gdy się wybudziłam to mój lekarz prowadzący powiedział mi, że rodzice mnie porzucili dlatego, że miałam być kaleką. Ale znalazła się rodzina, która mnie przygarnęła, to właśnie Państwo Jacobsen, moi rodzice. Powiedzieli mi, że mogę zachować swoje stare nazwisko czyli White pod warunkiem, że przyjmę ich nazwisko jako pierwsze. Zgodziłam się. Straciłam całkowicie pamięć, więc chciałam mieć kogoś przy sobie. No i chyba to tyle. A nie przepraszam mam jeszcze dziwne znamię, jakby tatuaż tyle, że nie da się go usunąć. Spójrz.

Gdy dziewczyna odsłoniła ramię o mało nie spadłem z krzesła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy dziewczyna odsłoniła ramię o mało nie spadłem z krzesła. Przecież to symbol łowcy. A to znaczy, że ona to Adela!

- No i na co się tak gapisz?
- Ja, ja na nic. Po prostu szybko to schowaj, niebezpiecznie jest to pokazywać w miejscu gdzie jest tylu ludzi.
- Ale o czym ty w ogóle gadasz, fakt czasem się powiększa, dlatego też mnie ciekawi.
- Mam taki sam, jeśli chcesz go zobaczyć musimy się spotkać, ale nie tutaj.
- Dlaczego?
- Bo jest tu zbyt tłoczno Adelo.
- Ok. Rozumiem. Ty i te twoje tajemnice.
- Wymieńmy się numerami napiszę ci adres gdzie się jutro spotkamy.
- A jeżeli nie przyjdę?
- Przyjdziesz.
- Skąd taka pewność?
- Bo jesteś ciekawa zarówno siebie jak i mnie.
- Czy serio jestem aż tak przewidywalna?
- Tak, a teraz przepraszam Cię, ale muszę już uciekać. Dobranoc Adelo.
- Dobranoc Alanie.

Wiem, że źle to zrobiłem ale muszę teraz zastanowić się co zrobić. Przecież nie powiem rodzicom bo i tak mi nie uwierzą. I tak myśląc pojechałem do domu, kompletnie zapominając o zakupach. Gdy wróciłem do domu, klapnąłem na łóżko i spałem przez jakieś 3 godziny. Gdy się obudziłem była już 20:00. A nie obudziłem się sam, obudził mnie ktoś, a raczej coś. Cholerny dzwonek do drzwi.

Adela:
Bardzo zdziwiło mnie zachowanie Alana, w sumie spoko z niego chłopak. Ciekawa jestem co to za dziewczyna o której tak mówił, że jestem do niej podobna. Zapomniałam zapytać, ależ ze mnie gapa, znowu. Wychodząc z bistro skierowałam się prosto na przystanek autobusowy, nie miałam już ani ochoty ani czasu na dalsze zakupy, spojrzałam na zegarek w telefonie.
- O kurwa, przecież matka mnie zabije!
Zegarek wskazywał na godzinę 20:15. A przecież w domu miałam być na 20:00. Sama jazda komunikacja miejską zajmie mi jakieś pół godziny. Może jak jej wszystko wytłumaczę to będzie łagodna. Zaraz Alan mówił, że nie mogę pokazywać znaku, może o nim też nie powinnam wspominać? W końcu ma taki sam, szkoda tylko, że nie chciał mi go pokazać, czuję się przez to trochę oszukana. Mam nadzieję, że zadzwoni w sprawie naszego spotkania.
Gdy wysiadłam na odpowiednim przystanku skierowałam się w stronę domu. Nie był duży, ale też nie za mały. Wystarczający by pomieścić mnie, rodziców i trójkę rodzeństwa. Wszyscy byliśmy adoptowani, ale za to bardzo się z nimi zżyłam. Wchodząc na posesję, zauważyłam, że w oknie salonu świeci się światło. A w oknie widziałam nie inna osobę jak moją matkę. Chyba się nieźle wkurzyła, przecież to tylko godzinne spóźnienie. Coś czuję, że w domu będzie sajgon. Otworzyłam drzwi do domu i poczułam na sobie czyjś ciężar, była to moja młodsza siostra. Melania. Zasypała mnie milionem pytań.
- Gdzieś ty była?! Matka już od zmysłów odchodziła.
- W porządku Mel. Jak widzisz jestem cała i zdrowa i mam się świetnie.
- Ona Ci tego nie odpuści, wiesz o tym, jest wściekła jak osa. Ojciec próbował ja uspokoić chociaż trochę ale...
- Ale co? Gadaj żesz do cholery!
- Zaczęli coś gadać, że będą Cię chcieli im odebrać, czy coś w tym stylu.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo w drzwiach pojawił się tata a z salonu dochodził krzyk mamy.
- Melania! Kto przyszedł?
- Spokojnie Alice, to tylko nasza córka.
- W takim razie przyprowadź ją tutaj.
- Tato, proszę zrób coś - jęknęłam cicho.
- Przepraszam córuś. - Wyszeptał.
- Proszę!
- Chodź idziemy, mama czeka.
Miałam wrażenie, że posmutniał a może mi się wydawało? Od pewnego czasu to z nim miałam lepszy kontakt niż z mamą. Ona ciągle wpychała nos w nie swoje sprawy.
Gdy weszliśmy do salonu, no cóż nie byłam szczęśliwa, a kto by był gdyby miał słuchać przez ponad pół godziny kazania upierdliwej matki. W "nagrodę" za moje spóźnienie dostałam szlaban na tydzień. Kurwa jak ja się jutro spotkam z Alanem? Może uproszę Ojca, ma on wolne a mama idzie do pracy na 12 godzin. Musi się udać.
Gdy już skończyłam rozmyślać poszłam wziąść gorący prysznic, bo byłam wykończona dzisiejszym dniem. Po kąpieli poszłam do swojego pokoju, który dzieliłam z Melanią. Sprawdziłam komórkę, chcąc nastawić budzik na 7 rano, aby już wtedy móc dyskutować z Ojcem o moim jutrzejszym wyjściu. Sprawdziłam wiadomości, jak się okazało dostałam SMS-a od Alana o treści.

Hej Adela!
Pamiętaj o jutrzejszym spotkaniu, o to adres; Aleja Zwycięzców 49a. Godzina 12. Będę czekał na plantach ;)

Natychmiast mu odpisałam.

Hej Al.!
Nie wiem czy wypali bo mama dała mi szlaban ;(

I znów SMS od Alana.
Dasz radę, trzymam za Ciebie kciuki, wszystkie cztery :D

Ja: Postaram się.

Już nie odpisał.
Nastawiłam budzik i już miałam kłaść się spać gdyby nie moja siostra. Upierdliwa, ale i jakże kochana siostra.
- Z kim tak piszesz?
- Z nikim.
- Daj spokój, kto to taki? Proszę powiedz mi, przecież mi możesz zaufać.
Uległam, ale tylko troszeczkę.
- Porozmawiajmy o tym jutro, proszę.
- Dlaczego?
- Bo jestem zmęczona po dzisiejszym dniu.
- Oh. Rozumiem.
- Dziękuję, a teraz dobranoc.
- Dobranoc.
Myślałam, że będą to ostatnie słowa jakie dzisiaj od niej usłyszę, byłam już zmęczona, ale musiała.
- Powiedz chociaż jak ma na imię.
- Alan.
- Alan, ładne imię.
- Śpij już! - Warknęłam.
I już się nie odezwała, chyba usypiała. Ja powoli też, aż w końcu usnęłam.

ZaginionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz