Cholerny dzwonek, kto ośmiela przychodzić do mnie o tej porze. Do cholery przecież jest 20. A mogłem udawać, że śpię i nie musiałbym schodzić na dół. Cholera.
Jestem już przy drzwiach, ale zajrzałem jeszcze przez okno żeby się upewnić kto to. Oczywiście byli to moi durni przyjaciele. Pewnie dopiero wytrzeźwieli i postanowili to opić. Powoli otwieram drzwi i wpuszczam kolegów do środka. Zorientowałem się też, że zapomniałem o moim psie. Deo, skrót od Demon. Tak wiem bardzo ambitnie. Siedział w drzwiach i skomlał musiał być bardzo głodny, przecież nawet o śniadaniu zapomniałem. Wpuściłem kumpli do domu a mój pieszczoch dostał ogromną miskę jedzenia, w ramach rekompensaty, chyba nadal był na mnie zły bo zamiast polizać tak jak robił to zawsze, to zaczął warczeć. Postanowiłem zostawić jego i jego miskę w spokoju. Wróciłem do środka a widok, który zobaczyłem kompletnie zbił mnie z tropu. Nie spodziewałem się, że moi kumple są aż takimi prosiakiami. Nigdy się tak nie zachowywali. Nie było mnie zaledwie 10 minut a oni z mojego salonu zrobili po prostu chlewik. I to dosłownie. Okroponość.- O Stary, wreszcie jesteś! - Usłyszałem dobrze znany mi głos Victora.
- Taaa, coś przegapiłem?
- Nie, no co ty zapowiada się świetna imprezka u Ciebie na chacie.
- A kto ci takich pierdół na opowiadał?!Byłem już lekko wkurzony, bo wchodzą mi do domu, robią bajzel i nic ich to nie obchodzi, to moi kumple no ale Kurwa tak nie można się zachowywać.
- No ja i chłopaki. Nie cieszysz się?
- Nie. I wypierdalać mi stąd póki mam cierpliwość.
- Stary co się dzieje?
- Nic.Wyszedłem przed dom zapalić papierosa, jak się okazało rodzice, bo to od nich wziąłem fajki, mieli tylko ruskie. No ale cóż mus to mus. Znaczy chęć. Usiadłem na schodach i zapaliłem papierosa.
Po kilku minutach obok mnie pojawił się Victor.- Alan stary widzę, że coś jest nie tak, co się dzieję?
- Nic, nie chce o tym gadać.
- Alan! Nie zachowuj się Kurwa jak baba!
- Zamiknij mordę. Mówiłem, że nie chce o tym gadać.
- Chodzi o jakąś dziewczynę prawda?Jak on mnie dobrze zna. Czy może jestem aż tak przewidywalny?
- Tak.
- To opowiadaj, wujek Victor doskonale zna się na tych sprawach.
- To nie jakaś zwykła dziewczyna, obaj ją dobrze znamy.
- O czym ty do mnie mówisz?
- To Adela.Jego mina była bezcenna.
- Co?! Adela?! Ta Adela?
- Tak.
- Ale, ale przecież to niemożliwe.
- Rozmawiałem z nią dzisiaj.
- Alan. Ona nie żyje.
- Jesteś idiotą, zaginęła. Straciła pamięć a ja spotkałem ją w centrum handlowym.
- Pierdolisz?!
- Jutro się z nią spotkam, a właśnie muszę wysłać jej miejsce gdzie się spotkamy.
- Okej....
- Chciałbym, żebyś poszedł ze mną.
- Stary, żartujesz sobie?
- Nie, jestem całkowicie poważną osobą.
- Nie ma takiej opcji. Al, posłuchaj mnie uważnie...
- Słucham.
- Nie mów mi słucham bo zaraz Cię wyrucham.
- Ok.
- Więc, nie przeszkadzaj mi gdy mówię.
- Ok.
- Pójdę już z tobą dla świętego spokoju, a wiesz dlaczego? Jak się zachowujesz?
- No jak?
- Jak baba w ciąży. Od pewnego czasu.
- A może jestem?
- Taaa. A ja to święty Mikołaj.Na tym skończyła się nasza rozmowa i weszliśmy do środka, dołączając do chłopaków świetnie się przy tym bawiąc.
Rano
Gdy próbowałem się podnieść od razu traciłem siły i momentalnie upadałem na łóżko. Ehh nawet nie pamiętam co robiłem poprzedniej nocy. Czyżbym za dużo wypił? Tak to całkiem możliwe, poleżałem tak jeszcze z 15 minut, po czym uświadomiłem sobie że byłem umówiony z Adelą. Cholera. Na śmierć o tym zapomniałem. Natychmiast poderwałem się z łóżka, aby zobaczyć która jest godzina. Uff na szczęście jest dopiero 9 a do południa mam jeszcze parę godzin. Klapnąłem na łóżko i jeszcze przez niby chwilę słodko drzemałem. A jak się okazało tą chwilą przerodziła się w godzinę i to nie jedną a kilka. O Boże! Jak mogłem do tego dopuścić. Szybko zbiegłem na dół, aby poszukać mojego kumpla, który spał niczym Sid w pierwszej części "Epoki Lodowcowej". Może Victor inspiruje się Sidem w tych pozycjach do spania. Miło się na niego patrzy, no ale cóż....
Szturchałem, smyrałem, wołałem. Nic. Kompletnie nic. Aż wreszcie wpadłem na genialny pomysł, aby obalać go wodą. Jak pomyślałem tak i zrobiłem. Już po chwili obudził się, nie przeszkadzało mi, że jest mokry. Ważne było to, że się obudził.
No i się obudził, ale był strasznie wkurzony. No nie dziwię mu się, bo gdyby to na mnie wylano szklankę zimnej wody to nie byłoby przyjemnie. Gdy się już w miarę ogarnęliśmy, ruszyliśmy do wyjścia, zostawiając resztę chłopaków w moim domu. Gdyby rodzice wrócili dzisiaj to z miejsca by mnie zastrzelili.Adela:
Wstałam dość wcześnie rano, gdyż musiałam podyskutować z tatą o moim dzisiejszym wyjściu. Całe szczęście mama poszła w nocy do pracy, z tego co się orientuję to chyba na 6 rano, ale głowy nie dam sobie uciąć. Bo gdyby jednak wzięła wolne to była bym w czarnej dupie i z mojego spotkania z Alanem nic by nie wyszło.
Zeszłam na dół w poszukiwaniu Ojca, nigdzie w domu go nie było. W domu był tylko mój starszy brat Max. Wspominałam, że on też jest adoptowany? Trochę dziwne bo jest uderzająco podobny do mnie. Kto jak kto, ale on jak nikt inny uwielbiał mi dokuczać. Zapytałam go więc o Ojca.
- Ej Maxo, widziałeś gdzieś tatę?
- A co księżniczka chce gdzieś wyjść?
- Nie, o czym ty mówisz. Wiesz, że mam szlaban.
- Taaa, a ja jestem święty Walenty widzę, że się wystroiłaś jak choinka w Boże Narodzenie, dla kogo to tak? Znam go?
- Nie o to pytałam.
Szybka zmiana tematu.
- Dobra wiesz przecież, że żartuje.
- No więc?
Trochę się zniecierpliwiłam, bo traciłam czas, a zostało mi go już nie dużo.
- No ok, jest przy swoich "dzieciach"
Tak określaliśmy jego maszyny rolnicze itp.
- Nie znoszę, gdy tak mówisz przecież to my jesteśmy jego dziećmi.
- Ale nie rodzonymi.
- To znaczy, że chcesz powiedzieć, iż traktory, kombajny i inne jego sprzęty są rodzone a nie wyprodukowane w fabrykach?
- Dobra, dobra i tak wiesz o co chodzi. Jest w maszynowni.
- Dziękuję.Odeszłam od brata kierując się w stronę maszynowni, miejsca gdzie mój tata lubił spedzać czas, mam nadzieję, że znajdzie go też trochę i dla mnie.
Gdy weszłam do maszynowni, jego nigdzie nie było, przynajmniej na pierwszy rzut oka, więc zaczęłam wołać, nikt się jednak nie odzywał.
"No kurde czyżby Max mnie oszukał?"
Zawołałam raz jeszcze. Nic. Przecież nie mogę się poddać, nie w tej chwili. Może spróbuję jeszcze raz. Ostatni raz.
- Tato!!!
- Tu jestem!
Wreszcie usłyszałam odzew.
- Gdzie jesteś?!
- W sektorze E!Udałam się w tamtym kierunku i faktycznie był tam, leżał pod jedną z uniesionych maszyn rolniczych.
- Tato, mam sprawę.
Wysunął się.
- O co chodzi? Coś się stało?
- Mam sprawę.Wyglądał na zatroskanego.
Wysunął się spod maszyny, wytarł ręce w jakąś szmatkę usuwając w ten sposób brud i spojrzał na mnie poważnie.- Więc o co chodzi?
- Chciałbym wyjść dzisiaj przed południem.Wybauszył na mnie swoje czekoladowe oczy.
- Chyba zwariowałaś wiesz, że masz szlaban.
- Tak, no ale tatoo...
- Nie ma ale, znasz zasady.
- Proszę, to ważne.Bardzo ważne, powiedziałam pod nosem do siebie, ale raczej tego nie słyszał.
Zrobiłam minę małego psiaka, uległ.
- Ehh. Wiesz, że mama mnie zabije gdy się dowie?
- A jak się nie dowie?
- Wiesz, że jak puszczę Ciebie to reszta mi nie odpuści.
- Czyli się zgadzasz?
- Można tak powiedzieć.
- To super! Tak się cieszę! To ja ucie...
- Stój! Jeszcze nie skończyłem.Czułam, że tak będzie, skłamać czy może powiedzieć mu prawdę?
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział.
Następny w przyszłym tygodniu.😄

CZYTASZ
Zaginiona
FantasiaMłody chłopak będący łowcą cieni, demonów i upadłych aniołów spotyka niezwykłą dziewczynę, która okazuje się być zaginionym łowcą, niestety tego nie pamięta. Czy chłopakowi uda się przywrócić choć trochę jej pamięć? A może między nimi zrodzi inne uc...