Rozdział 7

4 0 0
                                    

Adela:

Rozsiedliśmy się w bistro, kawiarni czy czymś tam jak zwał tak zwał. No i nadszedł temat dla mnie z jednej strony nie zrozumiały a z drugiej nie zręczny, no ale cóż. Zaczynajmy. Victor zaczął ze mną rozmawiać a przy okazji coś notować na kartce, podczas gdy Alan poszedł nam coś zamówić.

- A więc nazywasz się Adela White?

- Mówiłam już, że Jacobsen-White.

- Tak, tak, ale nie chodzi nam na razie o twoje nazwisko adopcyjne, tylko o nazwisko, które wiąże się z życiem przed adopcją. Może opowiesz nam, znaczy aktualnie mi co pamiętasz?

- No, więc przed adopcją leżałam w szpitalu, miałam wypadek. Z tego co mówili lekarze to weszłam pod koła tira nie wiem dlaczego, to zrobiłam, nikt tego nie wie. No ale wracając do szpitala, byłam tam sama, kompletnie sama jak patyk, nikt mnie nawet nie odwiedzał, bo nie miał nawet kto. Szpital nikogo nie powiadomił bo nie miał kogo.

- A rodzice? 

- Lekarze mi powiedzieli, że mnie zostawili bo miałam być kaleką, mówili, też że byli oni zdenerwowani, dziwnie się zachowywali.

- Po wypadku straciłaś pamięć prawda?

- Tak.

Nagle do stołu przyszedł Al z naszymi zamówieniami.

- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tu tylko będę słuchał, od czasu do czasu zadawał pytania. Ale w tej chwili to Vick, wciela się w rolę policjanta.

- Ok, więc może kontynuować?

Kiwnęłam głową, połykając kawę.

- A może lekarze mówili coś więcej o twoich rodzicach?

- No właśnie nie, albo może nie chcieli. Ale zaraz...

- Kontynuuj.

- Jeden z lekarzy miał podobne znamię na nadgarstku. Uparcie twierdził, że to tatuaż. Ale raz był mniej a raz bardziej widoczne. Po kilku dniach, gdy byłam pod jego obserwacją pojawili się państwo Jacobsen, moi obecni rodzice. Zamierzali mnie adoptować, tak od razu, nie przeszkadzało im, że mam już 14 lat, że mogłam być kaleką. Zachowywali się jakby znali mnie od lat.

- Czekaj, czekaj jak nazywa się ten lekarz? Może moi rodzice znajdą go w bazie.

- Andrew Migel, jestem pewna.

Nagle wtrącił się Al;

- Może, nie angażuj w to swoich starych jak na razie. Nie chcemy kłopotów.

-  W sumie racja, poproszę Ellen.

Tym razem to ja się wtrąciłam. 

- Kim jest Ellen?

- Ah, to moja starsza siostra, pomaga rodzicom.

- Możemy jej zaufać?

- Sądzę, że jak najbardziej.

- Dobra a teraz kwestia twojej rodziny adopcyjnej. Opowiedz nam coś o niej.

- Może omówimy to jutro. Matka mnie zabije, jak zobaczy, że nie ma mnie w domu.

Tym razem Al;

- Ok, podwieziemy Cię, musimy zobaczyć twoją matkę, może da nam coś do zrozumienia, oświeci nasz umysł.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, nie lubi gdy ktoś mnie odwiedza. 

- To wbijemy do ciebie do domu, najpierw poczekamy gdzieś na jakimś przystanku a po jakiś 15-30 minutach pójdziemy do ciebie, taka prowizorka, tajniaki, no w każdym razie wiesz o co chodzi. 

Nie byłam co do tego do końca przekonana, ale zgodziłam się.

Jake Jacobsen (Tata Adeli):

No, gdzie ona do cholery jest, jak Alice się dowie, że pozwoliłem jej gdzieś wyjść, to chyba mnie udusi gołymi rękami. Jest bardzo porywcza. Jeżeli Adela nie wróci w ciągu 15 minut, mogę się zacząć martwić nie tylko o siebie, ale i o nią. 

Nagle usłyszałem;

- Tatoo, już jestem!

- Całe szczęście, już myślałem, że znowu będzie kazanie matki.

- Nie spokojnie, dziś jestem punktualnie.

- Nauczka za wczoraj?

- Nie?

- Oh proszę daj spokój.

- Tato dosyć, idę się pouczyć.

Nie miałem ochoty gonić za nią.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 05, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZaginionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz