Prolog

449 14 0
                                    


Obudziło ją pukanie do drzwi. Zegar na szafce wskazywał drugą w nocy. Miała ochotę zignorować uciążliwy dźwięk, jednak z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Zirytowana odrzuciła kołdrę i wyszła na zimny korytarz.
- Niech tylko dorwę tego kto dobija się o tej porze a przysięgam, zginie marnie...- mamrotała pod nosem, ubarwiając zdanie co rusz przekleństwami, których nie powstydziłby się niejeden oberżysta ze średniowiecznego zajazdu.

Otworzyła z rozmachem drzwi a kolejne słowa zamarły jej na ustach. W progu zobaczyła, zamiast jak sądziła jednego z jej pijanych braci wracających po ostrej libacji, trzy postacie. Na tle jasnego światła księżyca i jednej słabo świecącej latarni wyglądały jak zjawy. Ubrane w długie, ciężkie płaszcze miały zarzucone na głowy obszerne kaptury, które zasłaniały prawie w całości ich twarze. Jedna z nich budową przypominała młodą kobietę, pozostała dwójka- mężczyzn w podeszłym wieku. Nie to jednak przeraziło ją najbardziej. Stojąca na przedzie kobieta uniosła rękę i zaczęła rysować paznokciem na drzwiach dziwnym symbol. A właściwie nie paznokciem. Jej palec zakończony był długim, zakrzywionym szponem, który wbijał się w drewno na głębokość kilku milimetrów. W pewnym momencie kobieta odwróciła głowę a z wnętrza kaptura wydobył się przeciągły syk.

Usłyszała krzyk. Dopiero po chwili, osuwając siębezwładnie na ziemię, zdała sobie sprawę, że to ona sama krzyczy. Zacisnęłamocno powieki, modląc się aby to było tylko snem.
I wtedy naprawdę się obudziła. Leżała w łóżku, zlana potem. Bała się wystawićspod koca choćby palec, jednak jakaś nieposkromiona siła pchała ją do wyjścia.Drżąc, jak w transie, podeszła do drzwi i z sercem podchodzącym do gardłaotworzyła je. Na samym środku, jakby wydrapany pazurem, widniał znak.Przypominał symbol przeplatanej wstążki, który widziała już wcześniej, jednaknie mogła sobie przypomnieć gdzie i co on oznacza. Przeczuwała jednak, że niemoże to wiązać się z niczym dobrym. Poczuła, że do oczu napływają jej łzy...

                                                                              ***

Stał po drugiej stronie ulicy kryjąc się w cieniu. Była pełnia a podczas niej nawet on czuł się niespokojny. Nawet on musiał zmuszać się do zachowania kontroli. Wiedział, w odróżnieniu od dziewczyny płaczącej w progu, że trzy postaci były tutaj naprawdę. Widział kobietę oznaczającą drzwi dziwnym symbolem. Wiedział też, że to nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek. Dla tej dziewczyny nie było już ratunku, tak samo jak dla wielu przed nią. Z jego gardła wydobył się złowrogi warkot, a oczy rozjarzyły się czerwienią. Wiedział, że musi coś zrobić. Po 3 latach spokoju do Beacon Hills zawitał kolejny potwór. 


                                                                              ***


*Wszelkie zdjęcia, gify czy animacje umieszczone w rozdziałach pochodzą z zasobów Internetu.

** Sugestie, komentarze i opinie mile widziane :) 

I'm not human, I'm supernatural spirit.// Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz