The bond...

86 6 0
                                    

Kiedy do mieszkania wróciła Lydia wraz z Deatonem, Nikki siedziała dokładnie w tym samym miejscu gdzie zostawiła ją banshee. Nie podniosła wzorku nawet wtedy, kiedy Alan usiadł koło niej.
- Nicole- zaczął weterynarz- spójrz na mnie.
Dziewczyna niechętnie podniosła wzrok. Deaton złapał się na tym, że jej niebieskie oczy ze złotą obwódką wokół źrenic i zielone plamki na tęczówce coś mu przypominają. Nie mógł jednak skojarzyć, co mogłoby to być.
- Musisz mi pomóc. Rozgryziemy to, ale muszę mieć jakiś punkt zaczepienia. Możesz opowiedzieć mi coś o sobie?
- Co chciałbyś dokładnie wiedzieć?- zapytała po chwili.
- Wszystko co tylko jesteś w stanie mi powiedzieć. Na początek może opowiedz o swojej rodzinie. Kim są twoi rodzice? Gdzie mieszkacie? Czym się zajmują?
- Mieszkają pod Birmingham w stanie Alabama. Mama prowadzi kwiaciarnię, tata jest kierowcą w firmie transportowej. Moja siostra pomaga prowadzić mamie interes, brat jest mechanikiem. A przynajmniej tym się zajmowali kiedy wyjeżdżałam na studia.
- Nie widziałaś się z nimi od tamtego czasu? Nigdy ich nie odwiedzałaś? Nie dzwoniłaś?
- Na początku co jakiś czas dzwoniłam. Ale nasze relacje nigdy już nie były takie same po tym, co zobaczyłam tamtej nocy. Podświadomie nie mogłam im wybaczyć, że nie chcieli nawet przez chwilę wziąć pod uwagę tego, że mogę mówić prawdę. Nie zrozum mnie źle, wiem że oni chcieli mi pomóc. Troszczyli się o mnie i w ogóle, ale ja chciałam wsparcia i przekonania, że są po mojej stronie. Brak tego sprawił, że powstała między nami przepaść... Raz wróciłam do domu, tylko po to żeby zabrać swoje rzeczy. Wiem, że mama bardzo przeżyła moje odejście, ale chciałam zacząć wszystko od nowa. Miałam chłopaka, Paula... Prosiłam go żeby wyjechał ze mną- Nikki zaśmiała się smutno- powiedział, że w moim stanie to chyba nie byłby dobry pomysł. Jak możesz sobie wyobrazić, więcej się nie zobaczyliśmy. W wakacje pracowałam żeby zarobić na utrzymanie, święta i ferie spędzałam u Iuros.
Jak na razie nic z tego co mówiła Nicole nie przybliżało ich do rozwiązania zagadki. Dziewczyna opowiedziała mu o wszystkim co tylko przyszło jej do głowy. W międzyczasie z krzykiem znów przebudziła się Iuros lecz nadal nie znalazła sposobu na to, aby pokonać Kumakatoka. Nicole widziała, że w przyjaciółce zaczyna gotować się gniew. Wiedziała, że jeśli w najbliższym czasie nie wyśni wyjścia z sytuacji, wybuchnie. Miała nadzieję, że Derek będzie na to gotowy, ponieważ wyglądało na to, że będzie na pierwszej linii ognia, zważywszy, że nie opuszczał jej nawet na krok.
Nikki, sfrustrowana swoją bezsilnością, wstała z kanapy i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu. W momencie, kiedy podniosła ręce żeby podpiąć włosy opadające jej na oczy, jej krótka koszulka podwinęła się do góry i odsłoniła małe, prawie niewidoczne znamię na prawej kości biodrowej. Jej siostra miała takie samo, odziedziczyły je po ojcu. Miało bliżej nieokreślony kształt, przypominało trochę gwiazdę. Kiedy wzrok Deatona padł na znamię, elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.
- Nicole... czy masz jakieś pojęcie, skąd pochodzi twoja rodzina?- zapytał Deaton.
Nikki przerwała swój pochód przez pokój i zmarszczyła brwi.
- Szczerze mówiąc, nie za bardzo. To znaczy oboje rodziców urodzili się w Birmingham, dziadkowie też. Nigdy jakoś nie interesowałam się historią rodziny. Dlaczego pytasz?
Deaton zerwał się z kanapy, podszedł do dziewczyny, złapał ją delikatnie za ramiona i spojrzał poważnym wzrokiem.
- Nicole, to bardzo ważne. Musisz dowiedzieć się, czy twoja rodzina ma jakieś powiązania z Salem. To znamię które masz na biodrze i twoje oczy... Jeśli się nie mylę, znaleźliśmy odpowiedź, dlaczego to ty masz być ostatnią ofiarą.

Siedziała z telefonem w ręce i próbowała zebrać się w sobie, żeby wybrać numer. Nie robiła tego tak dawno, że nawet nie wiedziała czy jest aktualny. Obok niej siedziała Iuros i opiekuńczo obejmowała ją ramieniem. Nicole uśmiechnęła się niepewnie i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili po drugiej stronie ktoś podniósł słuchawkę.
- Nikki?- usłyszała niski, chropowaty głos.
- Cześć tato- odparła dziewczyna. Jej ojciec zaczął coś mówić, ale przerwała mu bezceremonialnie- Przepraszam cię, ale nie mam teraz czasu na bezsensowne rozmowy. Powiedz mi jedno, czy ty albo mama macie jakieś powiązania z Salem?
Ojciec Nicole umilkł. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał, przez co dziewczyna miała ochotę odłożyć słuchawkę bez pożegnania.
- Nie wiem czy to prawda- zaczął jednak John Montgomery- ale kiedyś mój dziadek opowiadał historię któregoś z naszych przodków, który został skazany na śmierć podczas procesów czarownic w Salem. Nie wiem jednak o co chodziło.
- Ok- odpadła lakonicznie Nicole. Już w zasadzie się rozłączała, kiedy w ostatniej chwili powiedziała- dziękuję tato. Kocham was- nacisnęła czerwony guzik.
Podeszła do Deatona i przekazała mu wieści.
- Więc wszystko jasne- powiedział weterynarz. Spojrzał na obydwie dziewczyny stojące ramię w ramię- to całkiem ciekawe, że się odnalazłyście. Nikki, ród twojego ojca by uważany za Opiekunów. Jeszcze zanim zaczęły się polowania i prześladowania w Salem, Opiekunowie mieli za zadanie pomagać i doradzać osobom takim jak Iuros czy jej mama. Ci, którzy byli obdarzeni darem widzenia, jeśli nie byli dość silni, czasami bywali niestabilni. A nawet jeśli nie mieli owych przypadłości, byli narażeni na niebezpieczeństwo ze strony ludności czy kapłanów. Jak wiecie same, nic nie przyprawia o większy strach niż inność. Opiekunowie byli od dziecka szkoleni do tego, aby pomagać Widzącym, bardzo często pokoleniami przejmowali swoje obowiązki. Jeśli w rodzinie Medium i Opiekunów rodziły się dzieci, były wychowywane razem. Niewyjaśnionym sposobem takie potomstwo zawsze łączyła niezwykła więź. Opiekunowie pobierali najlepsze nauki, byli szkoleni w walce, ale przede wszystkim byli gotowi nawet zginąć, aby tylko ochronić swojego Widzącego przyjaciela. Podczas procesów Opiekunowie byli skazywani na śmierć razem z nimi. Część z nich uciekła razem z tymi oskarżanymi o czary, duża część jednak straciła życie. Jak już wiemy, Iuros pochodzi z rodu Widzących z Salem. Jestem prawie pewien, że Ty Nikki pochodzisz z rodziny, która ten ród chroniła. Czytałem kiedyś o Opiekunach, członkowie jednej z rodzin opisywani byli jako ludzie o niespotykanych oczach i znamieniu na tułowiu. Nazywani byli Bractwem Gwiazd, ze względu na ich kształt. Można powiedzieć, że genetycznie jesteś silna a twoja energia życiowa jest ponadprzeciętna. Dlatego jesteś ostatnim elementem układanki. Twoje życie jest ostatecznym składnikiem potrzebnym Pukającym do Drzwi, żeby zyskać ciała. Sądzę jednak, że wasza więź, twoja i Iuros może być jednocześnie składnikiem potrzebnym do pokonania ich raz na zawsze. Nie bez powodu odnalazłyście się w momencie, kiedy nikt już nie pamiętał o waszym przeznaczeniu.
Dziewczyny spojrzały na siebie. Od zawsze wiedziały, że ich przyjaźń jest czymś trwałym, teraz zdały sobie sprawę, że jest nierozerwalna.
- Skoro wiemy to wszystko... to pozwolicie, że powrócę do swoich słodkich drzemek. A ty, moja najdroższa Opiekunko- zwróciła się do Nicole- pod żadnym pozorem nie otwieraj jak ktoś będzie pukał i nie oglądaj dziwnych symboli.
W odpowiedzi usłyszała cichy śmiech przyjaciółki. Pierwszy raz od momentu kiedy weszły do "Station".

I'm not human, I'm supernatural spirit.// Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz