Wstęp

139 2 0
                                    


Studia rządzą się swoimi prawami, idąc tam musisz pożegnać się ze swoimi zainteresowaniami, bo najważniejsza staje się nauka. Całe lata nauki. Nic dziwnego, że z człowieka kończącego szkołę wyższą zostaje, lekko mówiąc, miazga.
Znajomi mówią mi Liz, a nazywam się Elizabeth Mary Ashmore. To stare imię, mama mówi, że odziedziczyłam je po jej praprababci, słynnej Elizabeth Donovan, która na swoje czasy była dość popularną dziennikarką w lokalnej gazecie w mieście Bristol.
Nie jestem jak moja babcia, studiuje drugi rok administracji, a próbując teraz zrobić wywiad z kimkolwiek prędzej zbłaźniłabym się, niż cokolwiek dowiedziała. Jestem gburem – tak mówią o mnie znajomi. Nie raz docierały do mnie plotki, że nie da się ze mną rozmawiać. Jestem nietowarzyską osobą, która rozmawiając z ludźmi przybiera twarz kata.
Nie zawsze taka byłam. Liz Ashmore z liceum mogła szczycić się opinią dobrego ducha o niespotykanym, rozgadanym charakterze. Była zapraszana na każdą imprezę w okolicy, bo było wiadomo, że nawet najsłabszą zamieni w imprezę miesiąca. Dawna Liz była szczęśliwa, radosna, nie bała się marzyć. Głośno i wyraźnie mówiła o swoich przekonaniach. Kochała ludzi, kochała swoje życie. Do czasu.
Kiedy miałam osiemnaście lat i podchodziłam do matury, moi rodzice rozwiedli się. Z cudnej sielanki zostałam odesłana do Mordoru. Kłótnie, kłótnie i jeszcze raz kłótnie. Jeżeli ktoś spytałby się co pamiętam z cudownego czasu egzaminów, odpowiedziałabym, że krzyki. Zostałam wplątana w bitwę dorosłych, czułam się wykorzystywana przez każdą ze stron, miałam być sojusznikiem, jeśli nim nie byłam, zostawałam zrównana z ziemią. Ostatecznie broniłam mojej mamy. Tata nie mógł wybaczyć mi tego, że broniłam kobietę, którą kocham. Nasze drogi rozeszły się gdy miałam dziewiętnaście lat, od tamtej pory dostaje od ojca telefon miesięcznie, że żyje, że ma się dobrze. Gdzieś, nawet nie wiem gdzie.
Maturę zdałam, o dziwo dobrze. Pozwoliło mi to na studiowanie administracji na University of Bristol. Jednak nie byłam już radosną Liz. Od czasu Wielkiego Rozwodu, stałam się Liz z poczuciem winy, że nie byłam wystarczająco dojrzała, by móc zapobiec rozwodowi rodziców.

Law LoveWhere stories live. Discover now