7

110 4 2
                                    

Mam nadzieje, że ta część będzie się Wam podobać! :)
Wszystko pomału się rozkręca :)

Minął tydzień odbierania telefonów i wypełniania wraz z Jane mnóstwa papierów. Przyznam się bez bicia, że na początku nie sądziłam, że ta praca wygląda tak... monotonnie. Siedzimy cały dzień przy biurku i kierujemy kolejnych klientów na piętro do adwokatów.
- Nie obrazisz się, jak zostawię cię samą na pół godziny? Muszę iść na chwilę załatwić swoje sprawy – oznajmiła Corwell. Mimo, że było to pytanie, ona już zbierała potrzebne rzeczy do swojej torebki.
- Chyba ..tak? – odpowiedziałam. W końcu co innego miałabym powiedzieć?
- Nie rozwal niczego, mów to co cię uczyłam. Buziaki! – i wyszła.
Zostałam sama. Bujałam się na krześle w lewo i prawo. Nie miałam aktualnie nic do roboty, więc postanowiłam poukładać w notatkach w regale. Ukucnęłam żeby zacząć od niższych partii, kiedy usłyszałam potężny huk otwieranych drzwi. W pierwszej chwili myślałam, że Jane czegoś zapomniała, ale gdy wstałam, zobaczyłam kobietę w podeszłym wieku. Gniewnie rozglądała się po całym pomieszczeniu, gdy tylko mnie zobaczyła, natychmiast podeszła.
- Gdzie jest ten cholerny adwokacina? Ten który śmie dawać rozwód mojej córce?! – zaczęła i przypatrywała mi się tak, jakby chciała mnie zabić.
- Tu mamy dwóch adwokatów. Morton i Parker? O którego z nich chodzi?
- Bo ja wiem?! – zaczęła nerwowo kręcić się koło biurka. – Znalazłam dziś u córki w pokoju ten papier i wizytówkę tej kancelarii.
Wzięłam do ręki rzeczy, które kobieta mi podała. Był to podgląd papieru rozwodowego, który brzmiał, że kobieta oskarża swojego męża o rozpad małżeństwa.
Nie do końca wiedziałam co mam teraz zrobić, oboje moi szefowie mieli teraz klientów, musiałam przetrzymać kobietę, żeby nie wpadła do któregoś z nich i nie zrobiła afery.
- To może ja zrobię kawkę. – uśmiechnęłam się i nie czekając na odpowiedź poszłam do małej kuchenki przy saloniku. Myśl myśl myśl. Co ja mam teraz zrobić. Jak tu załagodzić tego rozjuszonego byka? Widziałam, że klientka poszła usiąść na kanapie i zaczęła wachlować się jedną z gazet na stoliku.
Po chwili podeszłam do niej z małą filiżanką espresso. Przyglądałam się tej kobiecie. Przez czarne jak u kruka włosy przebijała się siwizna. Nie wyglądała na jakąś bardzo starą, ale widać, że stres już zrobił u niej swoje.
- Greg jest wspaniałym mężczyzną. Nie wiem jak Audrey chce się z nim rozwieść. – powiedziała już na spokojnie – Przecież już są razem małżeństwem pięć lat. To chyba coś znaczy... Ja wiem, że na początku jest trudno. Ale żeby już się rozwodzić? Co Pani o tym myśli? – zagaiła. Ciągle miała rumieńce z nerwów na twarzy.
- To zależy. – zaczęłam. Nie chciałam powiedzieć żadnego niepotrzebnego słowa, które znów by rozjuszyły kobietę. – Jeżeli to Pani córka wniosła pozew, to znaczy, że musiało... coś było nie tak. Może nie była szczęśliwa.
- Na tym papierze napisane jest, że przyczyną była przemoc ekonomiczna. Jaka znowu przemoc?! – kobieta zaczęła niespokojnie się wiercić na swoim miejscu. – przecież ja go znam! On nigdy nie podniósłby na nią ręki!
- To.. to chyba nie tak. Wie Pani.. przemoc ekonomiczna nie zostawia śladów. To nie uderzenie w twarz czy rękę. To chodzi raczej o problemy finansowe. Może mąż Pani Audrey ukrywa przed nią jakieś wydatki? Nie jest z nią do końca szczery?
Kobieta wyglądała tak, jakby nad czymś intensywnie myślała.
- Niemożliwe. – odpowiedziała po chwili. – Ja go doskonale znam. On jest ciepły, kochany, opiekuńczy..
- Mamo? Mamo gdzie jesteś?! – do kancelarii wpadła młoda kobieta, widać było, że biegła. Miała roztargane długie, brąz włosy a okulary przeciwsłoneczne trzymała w dłoni. Szybko wstałam i w tym momencie mnie zauważyła. Wpadła do salonu patrząc to na mnie to na moją kompankę.
- Ja ci nie pozwolę Drey. Nie pozwolę, żebyś zniszczyła to, o co walczyłam dla Ciebie przez całe życie! – Starsza kobieta krzyknęła. Wstała i szybko pojawiła się przed swoją córką.
- Mamo, uspokój się. To nie Twoja sprawa. – zaczęła powoli Audrey.
Szybko zmieniłam miejsce i stanęłam naprzeciwko nich, tyłem do drzwi, żeby w afekcie nie powędrowały do gabinetów na górze. Przypatrywałam się sytuacji. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, one się tu pobiją.
- Zastanów się, on jest najlepszą rzeczą, jaka ci się trafiła!
Młoda kobieta stała ze spuszczoną głową i ręką na czole. Wyglądała tak, jakby miała zaraz zwymiotować.
- On jest hazardzistą, mamo. Całą swoją pensje wydaje w kasynach. Do tego kradnie moje pieniądze. – Audrey zrobiła się blada jak ściana. Pewnie dużo ją to kosztowało, żeby powiedzieć tę tajemnicę. To nie zraziło jej matki od dalszego ataku.
- Niemożliwe. On by ci tego nigdy nie zrobił, on jest za dobry, on... - nie dokończyła
- MAMO, to kłamca! – wrzasnęła kobieta. Widziałam, że nie umie już utrzymać swoich nerwów na wodzy. Postanowiłam wkroczyć do akcji, stanęłam między kobietami i rozłożyłam między nimi swoje ręce, aby trochę się od siebie oddaliły
- Uspokójcie się. To na nic się nie zda – zaczęłam opanowanym głosem. Choć w środku trzęsłam się jak galareta. Jedno słowo i mogą mnie tu zagryźć.
- Pani – wskazałam na starszą z nich – skąd ma Pani pewność, że ten mężczyzna jest taki niewinny? W końcu to córka – tu wskazałam na drugą kobietę – mieszka z nim od pięciu lat. Przepraszam, że się wtrącam, ale przeczytałam, o co oskarża Pani męża. Z mojej strony mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o załatwianie takich spraw, na pewno któryś z naszych adwokatów załatwi tę sprawę pomyślnie.- dodałam i pokrzepiająco uśmiechnęłam się do owej Audrey.
Matka kobiety usiadła na sofie i ukryła twarz w rękach.
- Ja po prostu wciąż w to nie wierze. Znam go tyle lat. – zaczęła.
- Wszystko jest idealne, jeśli oglądamy to z daleka. W tej sytuacji nie jest inaczej. Każdy ma niedociągnięcia, niektórzy na tyle wielkie, że uniemożliwiają szczęście drugiej osobie. Niech Pani zaufa córce i pozwoli jej na ten rozwód. W końcu to jej dobro jest dla Pani ważne, prawda? – ciągle stałam w tym samym miejscu.
- Ekkhem – szybko odwróciłam się w kierunku drzwi i zauważyłam stojącego na progu Nathaniela Parkera. Wewnętrznie słyszałam reprymendę jaką mi każe za nie siedzenie w holu przy biurku i odbieranie telefonów. Czułam, że będzie ciepło. Jednak na swoją obronę mam to, że chciałam pomóc, tak?
- Pomóc w czymś Paniom? – zagaił z wrodzoną kulturą. Stał wyprostowany, włosy miał modnie roztrzepane, a na jego twarzy można było zauważyć dłużej nie golony zarost. Chyba teraz jest moda na taki look, pomyślałam. Wyglądał jak wyciągnięty z gazety o gwiazdach. Gdy się odezwał od razu zapanował spokój, miał talent uspokajania ludzi samą obecnością.
- Nie. Już wszystko się wyjaśniło. – starsza z kobiet wstała i podeszła do córki – Chodź do domu, wyjaśnimy sobie to na spokojnie. – dodała z lekkim uśmiechem. Dało się zauważyć, że była już zmęczona. Jej córka nic nie powiedziała, tylko wzięła matkę za rękę i pokierowała się w stronę drzwi. Mężczyzna odsunął się, żeby przepuścić kobiety na hol. Po chwili usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi wejściowych.
Parker włożył ręce do kieszeni i patrzył na mnie z góry. Nie wiedziałam od czego zacząć, więc zaczęłam skubać rąbek sukienki. Stał nie zdradzając żadnej emocji, przestraszyłam się nie na żarty.
- Mam pytać, co się tu wydarzyło? – zapytał
- Lepiej, żeby Pan nie pytał. – zaczęłam nieśmiało. – W skrócie; nie dopuściłam do urządzenia w salonie nieoficjalnego ringu – zachichotałam żeby rozładować napięcie.
Mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, aż w końcu wybuchł krótkim śmiechem. Nie wiedziałam jak się zachować, patrzyłam tylko na jego uśmiech. Poczułam ulgę.
Po tym jak skończył się śmiać, wycofał się i rzucił krótkie „ Dobra robota, Ashmore", a w moim brzuchu zagościł rój motyli. Poczułam, że ten facet mnie intryguje. Nie do końca mogłam rozgryźć jego zamiary, ani przewidzieć kolejny ruch. To powodowało, ze chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 01, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Law LoveWhere stories live. Discover now