=1= Praca

1.7K 101 88
                                    

   
Zapraszamna snapa: h_rise

   W świecie w którym żyjemy mamy dwie ścieżki. Zabić albo zostać zabitym. Tym razem nie było inaczej. Yuri Katsuki, chłopak którego rodzice zostali zamordowani z zimną krwią gdy był jeszcze dzieckiem. Brunetem wówczas zajęła się Minako Okukawa. Kobieta w dzień zakończenia matury chłopka również go opuściła z racji przedawkowania alkoholu. Tak więc Yuri został zdany sam na siebie. Wziął życie za rogi, i tak został płatnym zabójcą i gościem "od brudnej roboty" Nie miał skrupułów w pozbawianiu kolejnych osób ich życia. Nawet jako zabójca miał swoje zasady. Po pierwsze nie zabijał dzieci. Po drugie płatność z góry. Nie zabijał również większych osobistości typu głowa państwa. 

      Yuri zaczął dzień jak zawsze, wstał zrobił poranne ćwiczenia, wziął prysznic ubrał się po czym zjadł śniadanie pijąc przy tym czarną kawę oraz czytając poranną gazetę. Dom chłopaka był na odludziu. W okolicy było może około sześciu domów. Spokojni sąsiedzi którzy nigdy nie wtykali nosa w nie swoje sprawy. Ahhh idealna lokalizacja. Japończyk dostał dzień wcześniej dostał sms'a z prośbą o spotkanie. Dla chłopaka to była po prostu rutyna. Trochę coś w stylu iść do pracy,wrócić i iść spać. Miejscem spotkania miała być restauracja w centrum miasta. Yuri traktował każde swoje zlecenia dość poważnie więc co dnia zakładał Ciemno granatowy bądź czarny garnitur oraz Czarny krawat. Katsuki wsiadł do auta po czym odpalił silnik. Założył czarne rękawiczki które zakrywały mu jedynie pół dłoni. Lubiał je nosić, gdy zajechał pod restaurację w której maiło odbyć się spotkanie mężczyzna w czarnym fraku podszedł do jego auta i poprosił o kluczki by móc postawić jego auto na parkingu. Brunet wszedł do środka, całe pomieszczenie wręcz opływało przepychem. Kremowe ściany z ciemnymi elementami. Długie płyskujące perłowe zasłony przewiązane w połowie tasiemką. Ogromne okna wpuszczały dużą ilość światła. Długie białe obrusy które okrywały stoły a na nich porcelana z najwyższej pułki srebrne sztućce oraz krystalicznie czyste kieliszki to wszystko sprawiało że do lokalu spływała cała okoliczna śmietanka. Nawet krzesła na których zasiadali goście robiły wrażenie. Duże, z wysokim oparciem fotele. Złote duże obicia oparcia. Tego samego koloru nogi które przypomniały lwie łapy. Perłowy materiał a na nim wyszyte srebrną nicia róże. Japończyk poprosił swojego klienta by ten założył purpurową muchę. Dzięki temu Yuriemu było łatwiej zlokalizować swojego klienta. Chłopak podszedł do stolik po czym usiadł. 

-Witam-rzucił chłodno chłopak

-Dzień Dobry,widzę że punktualność jest pana mocną stroną.

-Cóż nie lubię się spóźniać. Do rzeczy, jakie zlecenie?

          lekko wyłysiały mężczyzna o poważnych rysach twarzy rzucił w stronę Yuriego teczkę dokumentów. Nie pewny chłopak otworzył ją i wczytywał się w treść.

-Victor Nikiforov, pranie brudnych pieniędzy, podwójne morderstwo na dwójce starszych ludzi kilka lat temu. Drobne przestępstwa w tym też pobicia.

-Jakieś dowody na niego?

-emmm

-Yakov, wiesz że nie zabije niewinnego. To ty grasz w mojej grze a nie ja twojej. Więc gadaj albo zmywam się stąd. Każda moja minuta to pięć tysięcy dolarów.

-dostarczę ci je niebawem. Swoją drogą jest też druga sprawa. Oprócz zabicia Ruska czeka cie odzyskanie mojej 6-letniej córki z jego rąk.

-Czy ja ci wyglądam na niańkę? 

-Yuri proszę. Ona ma tylko sześć lat...

-zgoda.

-właściwe skąd znasz moje imię? !

           Yuri oparł się o fotel wziął do dłoni filiżankę z herbatą, podniósł mały paluszek, wziął ryk napoju po czym z elegancją odstawił naczynie z powrotem na tależyk

-Boże boże. Z wami rosjanami jest zawsze tyle udręki.-Brunet położył kciuk i palec wskazujący miedzy kącikami oczu po czym zawiesił wzrok na kobiecie w żółtej sukni.-Widzisz tą kobietę?

-tak.

-Sandra Rivee-szefowa głównej korporacji w Japonii, a tak naprawdę przemyca kokę na skalę światową, a tego gościa co obok niego soi kelnerka?

-Który? Ten w ciemno czerownym fraku?

-ta, przez dziesięć lat katował swoją żonę aż ta któregoś dnia przyłożyła mu rozżarzone żelazko do piersi i uciekła. Wiem wszystko o wszytskich prawie, więc informacje o tobie nie były niczym szczególnym

-zawsze taki jesteś?

-Jaki?

-Idealny

-tego wymaga moja profesja. -Yuri zaciągnął rękawiczkę na dłoń i rzucił zadziorny uśmieszek w stronę starszego mężczyzny.

-Gdy by nie fakt że to ja ci płacę to bał bym się ciebie.

-hahah proszę. Mówisz jak bym mordercą. Upss zapomniałem.-uśmieszek nie schodził z ust bruneta. Zagarnął swoje włosy do tyłu. Dwa swobone pasma spadały na jego czoło. Yakov przełknął głośno ślinę i pobladł. Japończyk wziął głęboki oddech

-pieniądze zostały już przelane na twoje konto.

-w takim razie żegnam. Twoje zamówienie zostanie zrealizowane w ciągu 30 dni roboczych albo zwrot pieniędzy.  Hah żartuje spokojnie. Uwinę się szybciej.

-uff. Kiedyś wpedzisz mnie do grobu

-cóż zrobisz... taka ma praca. Chciał bym więcej rozrywki ale niestety grafik nie pozwala

-Masz zabójcze poczucie humoru. Przerażasz mnie...

-nie tylko ciebie,spokojnie

Japończyk uśmiechął się i puścił oczko. Wyszedł z restauracji zabierając z sobą teczkę dokumentów. Odebrał swoje kluczyki, widział że nie będzie łatwo gdyż Victor miał dobrą obstawię. Mało tego jego dom to była pieprzona forteca. Yuri nie zraził się tym. Miał gorsze zadania. Pomyślał iż nim pozbędzie swojego celu,wypadało by go najpierw poznać by uniknąć nie przewidzianych sytuacji. Na jego szczęście za niedługo miał się odbyć bankiet charytatywny.

-Szumowina porywa dziecko a potem robi bankiet charytatywny. Ja pierdole,ten świat się nigdy nie zmieni.-powiedział sam do siebie japończyk odpalając auto. Musiał na chwilę wskoczyc do domu by założyć"coś bardziej szykownego a nie ubranie do pracy".
~Time Skip~
Zbliżał się wieczór i godzina rozpoczęcia bankietu. Yuri zaparkował auto po czym wszedł do środka. Wszyscy praktycznie mieli maski..
-Cholera muszę coś wykąbinować.
   Nagle Yuri zobaczył że jakaś maska leży na podłodze. Chciał ją podnieść lecz jego dłoń spotkała się z ciepłą delikatna i drobną dłonią kogoś innego. Gdy japończyk podniósł wzrok ku jego oczom ukazał się młody srebrnowłosy mężczyzna o oczach koloru wzburzonego można.
-oj przepraszam!-rzucił szybko tajemniczy mężczyzna

-heh nic się nie stało, w zasadzie to nie moja maska. Chciałem ją tylko podnieść i oddać właściciekowi. Tak więc proszę-Yuri uśmiechnął się i złożył na dłoniach niebieskookiego białą maskę.

-dziękuję, jesteś bardzo miły. Pierwszy raz cię tu widzę a ten bankiet jest organizowany od 30 lat. Pierwszy bankiet zrobił mój ojciec a ciebie nigdy nie widziałem...

-nie dawno przyjechałem do Japonii. Sam rozumiesz

-jasne, teraz rozumiem. Właściwe jestem Victor, Victor Nikiforov a ty? -Rosjanin uśmiechnął się życzliwie w stronę japończyka ukazując białe jak śnieg zęby. Wyciągnął drobną rękę by się przywitać...

-napewno nie kimś. Kogo chciał byś poznać.-rzucił ostro chłopak, ruszył żwawo w stronę wyjścia

-poczekaj! Kim jesteś? Nie odchodz!

  Yuri podszedł ponownie do Victora. Stał z nim twarzą w twarz.

-Słuchaj wrócę tu Jutro. Jeżeli chcesz żyć lepiej wracaj do rosji, nie chcesz mnie znać i nie chcesz wiedzieć kim jestem-wycedził przez zęby japończyk. Na tyle cicho by inni tego nie słyszeli i na tyle głośno by jego rozmówca go zrozumiał.

*awww nowe Victurii wygląda tak!^^ jak się podoba taka wizja? 💕 zacznę wstawiać inne prace oprócz ff z anime co myślicie?*

"I need you" «Victurii» Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz