Rozdział 13

524 35 6
                                    

Twardo wylądowałem na dachu muzeum przy Trocadéro. Czułem na sobie linkę od Jo-jo należącego do Biedronki. Miałem wrażenie, jakbym uderzył plackiem o taflę wody. Strasznie bolało.

- Mogłaś być troszkę delikatniejsza i trochę mniej radykalna — jęknąłem do dziewczyny, obracając się na plecy.

Powolnym i niepewnym krokiem, podchodziła do mnie.

- Nie dałeś mi wyboru. Jesteś zbyt szybki dla mnie — kucnęła nieśmiało koło mnie — Proszę, porozmawiajmy. Obiecuję, że Cię uwolnię, ale proszę, daj mi to wszystko wytłumaczyć — jej głos był przesiąknięty rozpaczą.

Nie mogłem jej odmówić, nadal byłem skrępowany. Poza tym chciałem usłyszeć, co ma do powiedzenia. A w dodatku widząc, jak bardzo jej na tym zależy... Kiwnąłem tylko głową, po czym poczułem, jak więzy się rozluźniają, aż ostatecznie zniknęły. Siedzieliśmy pewnej odległości od siebie w niezręcznej ciszy. Nie bardzo wiedziałem jak się zachować, tak samo, jak ona.

- No więc...słucham — starałem się mówić miłym i przyjaznym tonem, ale nie jestem do końca pewny czy mi to wyszło.

-Kocie...ja chciałam Ci wcześniej powiedzieć, kim jestem, właściwie od czasu walki z Lady Wi-Fi, ale miałam obawy... - przyciągnęła kolana do siebie i je przytuliła. Z jej oczy zaczęły płynąć strumyki łez — potem ta cała akcja z Kociarą, za którą nadal mi wstyd — powoli zaczęła się nakręcać, praktycznie nie robiła przerw na wzięcie oddechu — Naprawdę jest mi z tego powodu bardzo przykro, a kiedy przyszedłeś na mój balkon, nie mogłam patrzeć, jak cierpisz. Dlatego za wszelką cenę chciałam Ci pomóc, ale nie spodziewałam się tego, co się potem wydarzyło. Nie sądziłam też, że tak szybko się w tobie zakocham. Gdy przestałeś głupio żartować, a zacząłeś się poważniej zachowywać, moje nastawienie w stosunku do Ciebie diametralnie się zmieniło. O trzysta osiemdziesiąt stopni. Myślałam o wszystkich sytuacjach, kiedy byłeś czarujący i coraz bardziej i bardziej to uczucie, ta miłość we mnie rosła, jednocześnie wzrastało u mnie poczucie winy, że nie wiesz jednak wszystkiego. Chciałam powiedzieć Ci prawdę na bankiecie, kiedy tańczyliśmy, ale najpierw był ten wybuch, a potem różne rzeczy tak szybko się działy, że nie było okazji. Następnie mnie porwali, co było z mojej strony potwornie głupie, bo jestem Biedronką i nie powinnam do tego dopuścić, a jednak się to stało — teraz wyglądała jak mały zagubiony kotek, który zgubił swoją mamę, a ja nie umiałem się ruszyć, by jej pomóc — Kiedy leżałam w szpitalu, z jednej strony cieszyłam się, że tam jesteś, ale z drugiej nie mogłam patrzeć na to, jak się zachowywałeś wobec mnie. To jak bardzo było widać, że zależy Ci na mnie, ale nie mogłam się tym cieszyć, bo ciągle z tyłu głowy moje sumienie mówiło „oszustka, oszustka". Nie mogłam więc Cię dłużej oszukiwać oraz, tak naprawdę, siebie. Więc postanowiłam Ci w końcu wyznać prawdę, ale nie spodziewałam się, takiego obrotu spraw – wzięła parę głębszych oddechów. Wyglądała jakby przebiegła maraton — I tak oto znajdujemy się w tym miejscu.

Miałem otwarte usta ze zdziwienia. Siedziałem jak słup soli, próbując to wszystko przetrawić. Było tego trochę za dużo dla mojego umysłu.

- Ja...ja – nie umiałem się wysłowić, zacinałem się – wybacz, ale...ale muszę to wszystko przemyśleć. Nie wiem...no...nie wiem, co mógłbym teraz powiedzieć — oznajmiłem i powoli wstałem na trzęsących się nogach.

- Roz...rozumiem, że potrzebujesz cza...czasu – głos się jej łamał, jakby powstrzymywała się od całkowitego popadnięcia w rozpacz.

Źle się z tym czułem.

- Marinette...obiecuję...obiecuję, że jak to przetrawię to, porozmawiamy. Przyrzekam. Daję słowo kocura — położyłem swoją prawą łapę na sercu.

Ewolucja Miraculum - Miraculous RozdziałowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz