Rozdział 19

531 26 4
                                    

Siedzieliśmy z Marinette z otwartymi buziami, dosłownie.

Dziś naprawdę dużo się o dziwnych rzeczach, ale to chyba lekka przesada.

-Przepraszam, czy ja dobrze usłyszałam. " Będziecie musieli pokonać przyczynę zła "? - miałem wrażenie, że tak jak ja chciała się przesłyszeć. Bo jeśli się nie przesłyszeliśmy, to znaczy, że...że o tym szeptali Tikki i Plagg. Niech ja go tylko dorwę!

- Dobrze usłyszałaś, moje dziecko — przyznał staruszek.

-Ale, co to ma znaczyć? - zainteresowała się Marinette.

-Tego nikt nie wie — odrzekł staruszek.

-Jakie będą konsekwencje, jak się nam nie uda? - zapytałem.

-Tego też nikt nie wie.

-A co wiadomo? - Marinette zaczynało brakować cierpliwości.

-To, że to jest szansa dla długiego, spokojnego życia bez osób próbujących wykorzystać Miracula do złych celów.

-A ja myślałem, że to ma związek z rosnącym w siłę Władcą Ciem — przyznałem.

- Nie tylko on w siłę zaczął rosnąć — powiedzał, a wszystkie trzy kwami przyleciały do pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy — wszyscy co na Miracula nie zasłużyli, stają się potężniejsi. Niestety nie jest wiadome dlaczego – teraz staruszek wyglądał jakby, miał nadejść koniec. Ciekawy kogo? Ich czy nasz — Może to mieć związek z waszym zadaniem.

- Podejrzewam, Mistrzu – zaczął zielony, podobny do żółwia kwami – że za tym może stać człowiek, który się uważa za antystrażnika.

- Kto to niby jest? – zapytałem, pełen ciekawości.

- Ty, młody człowieku miałeś już z nim kontakt – odpowiedział starszy mężczyzna.

- Serio?! – zapytaliśmy wspólnie z Marinette.

- Tak – jego tajemniczy ton zaczynał mnie już denerwować – kiedy wybrałeś się na wycieczkę do pewnego magazynu.

Na te słowa się wyprostowałem.

Teraz nie tylko jego ton, ale i tajemniczy uśmiech wyprowadzał mnie z równowagi. Mimo to domyśliłem się, o co chodzi, ale nie chciałem nic mówić. Wydaje mi się, że znam tego człowieka, ale nie wiem skąd. Muszę zacząć zbierać elementy układanki.

-Aha...okej zacząłem – ale czemu antystrażnik? – zapytałem, kątem oka widząc, że Marinette chce się zapytać o „wycieczkę".

- Antystrażnik, ponieważ tak jak ja opiekuję się bohaterami, tak i on opiekuje się złoczyńcami.

- Cudnie – podsumowała Marinette.

Niedługo siedliśmy jeszcze u staruszka, a także szybko rozstałem się z Marinette, mimo że niechętnie się z tym pogodziła. Rozumiem, czemu niechętnie się na to zgodziła. Dużo dziś przeżyła. Ja z resztą też, dlatego chciałem pobyć sam. No przynajmniej na tyle ile da się z gadatliwym kwami zakochanym w mlecznych wyrobach.

Ja się męczę nad przetrawieniem ostatnich sytuacji, a on nawija, jak bardzo jego brzuch tęskni za byciem pełnym. No błagam.

Marzyłem, żeby wejść do łóżka i obudzić się znowu dziś rano, ze świadomością, że to był sen.

Niestety wiedziałem, że nie może być tak pięknie.

Przeczuwałem katastrofę od samego początku, gdy tylko znalazłem się w pobliżu domu, ale nie spodziewałem się TAKIEJ!

Ewolucja Miraculum - Miraculous RozdziałowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz