Wpadłam do szkoły z wielkim bólem głowy. Czułam, jak w żyłach pulsowała mi krew. Moje zmysły wyostrzyły się na tyle, że słyszałam szelest kartek z zeszytu znajdującego się dwa piętra nade mną. Czułam się na prawdę źle. Z resztą wszyscy się tak czuliśmy. Na domiar złego, pierwszą lekcją, jaką dziś miałam z Kacprem, była matematyka - przedmiot, na którym trzeba się porządnie skupić.
Zmieniliśmy buty i weszliśmy na pierwsze piętro. Tam każdy poszedł do swoich klas. Kiedy szłam z moim kolegą, zaczęliśmy rozmawiać o samopoczuciu:
- Nic mi się nie chce. A po za tym jak mam się skupić na matmie? - zapytałam.
- Wiesz co, ja też nie czuję się najlepiej. Dobrze, że nasza szamanka - zaśmiał się chłopak - przygotowała nam wywar z magicznej roślinki.
Oboje wybuchając śmiechem, weszliśmy do klasy. Wypiliśmy po łyku wywaru i usiedliśmy w ławce. Cała lekcja przebiegła nawet dobrze. Następny by w-f. Nareszcie mogliśmy wyładować napięcie. Wraz z Kacprem przebiegliśmy chyba kilometr na rozgrzewkę. Po godzinie ćwiczeń wszyscy poszliśmy do szatni się przebrać. Ja poczułam jednak chęć ochłodzenia się, więc poszłam pod prysznic i wzięłam zimną kąpiel. Nagle coś jakby ukuło mnie w głowę i upadłam. Wtedy przybiegł Kacper.
- Usłyszałem huk. Wszystko dobrze?
- Jest okej. Masz jeszcze trochę mikstury?
- Proszę. - wtedy Kacper podał mi górą przez kabinę fiolkę. - Wiesz co? Na napięcie przed przemianą pomaga dużo ruchu. Tak jak na treningu. Co ty na to, żeby zerwać się z lekcji i przebiec się po lesie? - Zaproponował chłopak.
- No w sumie... - Poprosiłam Kacpra, żeby poczekał na mnie w szatni. Ubrałam się i zeszłam na dół. Podeszłam do szafki, wyjęłam buty i usiadłam na ławce. W tej samej chwili do szatni wbiegł Nicolas z icą i jej bratem.
- A co wy gołąbeczki myśleliście, że puścimy was do lasu samych? Co to, to nie. - Jacob popatrzył na Kacpra z zazdrością. Czułam między nimi lekką rywalizację.
Wyszliśmy ze szkoły i pobiegliśmy do bazy. Kiedy byliśmy w środku ica zaproponowała, żebyśmy tu zostali do pełni. Tak byłoby bezpieczniej. Nie chcielibyśmy przecież, żeby ktoś się przemienił w szkole.
Stałam przy oknie pijąc herbatę. W pewnym momencie zobaczyłam, jak pod drzewem stał jakiś mężczyzna.
- Ej, tam ktoś jest. - powiedziałam przerażona.
- Co? Czekaj, zobaczę. - Monic podeszła do okna i spojrzała na nieznajomego.
Było już dobrze po północy. Zajechaliśmy na dół. Nie wiadomo kiedy przemieniliśmy się w wilki. Tamtej nocy przebiegliśmy chyba około pięćdziesięciu kilometrów. To było niesamowite doświadczenie. Na godzinę staliśmy się częścią przyrody, tego co nas otaczało.
Niestety... Nic nie trwa wiecznie. Po powrocie do ludzkiej postaci, wszyscy musieliśmy wrócić do domu.
CZYTASZ
Wilczyca
WerewolfPiętnastoletnia Lisa niedawno przeprowadziła się z Nowego Jorku do małego miasteczka w Kandzie. Stało się tak w wyniku pewnego incydentu, który miał miejsce w starej szkole nastolatki. Teraz Lisa będzie musiała się zmierzyć ze swoimi obawami co do n...