Rozdział 12

4.6K 194 38
                                    

William pov :

-Co. Ty. Tutaj. Robisz? - Zapytałem, po odprowadzeniu Mary do łóżka, przez zaciśnięte zęby.

-Ja.... Po prostu musiałam. Muszę Ci kogoś....

-Wyjdź! W tym momencie stąd wyjdź!  - Krzyknęłam, nie zważając na nikogo i na nic.

-Ale William. Ja muszę Ci coś powiedzieć. Kogoś przedstawić!

-Swojego nowego chłoptasia?  nie dzięki, nie chce go poznawać. A poza tym mnie to już nie interesuje. Mam dziewczynę. W sumie to narzeczoną.

-Masz dziewczynę?  To... Fajnie. Ale musisz o czymś.... Wiedzieć. 

-Ja nie chcę cię słuchać.

-Daj mi 10 minut. 10 minut i mnie tu nie będzie.

-Mów. 

-Nic sie nie zmieniłeś. Jesteś nadal tak samo przystojny jak wcześniej.

-9 minut 42 sekundy.  41. 40.

-Chcę, żebyś kogoś poznał.  Zaczekać ti chwilkę. 

Kobieta zniknęła na kilka sekund. Po chwili weszła z nosidełkiem na rękach. 

-William. To jest Kai. Nasz syn. Twój syn.

Kai? Mój syn? Jak to mój syn?  Noc z tego nie rozumiem. Ale Kai? Tak ma na imię dziecko Mary. To jest niemożliwe.

-Jak to MOJ SYN? 

-Rok temu. Kiedy od ciebie odeszłam.... Dowiedziałam się, że jestem w ciąży.

-Może to dziecko mojego byłego przyjaciela?  Hmm?

-Nie. To niemożliwe, żeby było jego....

-Dlaczego niby?

-On jest... Bezpłodny. A jedyną osobą, płoną osobą,  z którą spałam jesteś ty.

-Ty chyba sobie żartujesz....

-Chciałabym, ale nie.

-Ty spałał z wieloma mężczyznami, bo jesteś zwykłą dziwką. Ten maluch może być każdego.

-Myślisz się. Byłeś tylko ty i Edw....

-Nie wymawiaj jego imienia w moim domu. -Przerwałem jej szybko.

-Posłuchaj. Rozumiem, że jest to dla ciebie nowe. Ale to jest twoje dziecko. Jak mi nie wierzysz, zrobimy testy DNA.

-No raczej. Tobie nie uwierzę już nawet, kiedy powiesz mi która jest godzina. Jutro pojedziemy do kliniki. Jak na dzisiaj mam dość oglądania twojej twarzy. Wyjdź z mojego domu.

-Tylko... Właśnie chciałam...  Prosić cie o pomoc.

-O pomoc?  Mnie? Haa... Śmieszna jesteś. -odpowiedziałem Bardzi ironicznym tonem.

-Nie mam gdzie się zatrzymać, okradziono mnie na lotnisku. Nie mam pieniędzy na hotel.

-A co mnie to?

-William. Ja cie nadal kocham.

-Ale ja mam to już gdzieś. Mam piękną kobietę, na której mi zależy. Ty straciłaś swoją szansę.

-William, proszę. Wiem, że cię skrzywdziłam, ale nie rób mi tego. Nie rób tego swojemu dziecku.

-To dziecko może zostać, jak tak bardzo chcesz, ty nie.

-William, proszę.

-Dla ciebie Pan Stone.

-Vanesso, zaraz każe przygotować dla ciebie pokój dla pracowników . -Odezwała się nagle Mary, schodząca że schodów.

Zapomnijmy o przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz