Wonpil obserwował, jak krople deszczu agresywnie uderzają w szybę w ich pokoju. Przygryzł nerwowo wargę, martwiąc się. Jaehyung i Younghyun od razu po swoich nagraniach ulotnili się do kina, a Sungjin wracał do dormu wcześniej razem z nim, więc na pewno byli bezpieczni przy szalejącej ulewie, która opanowała seulski krajobraz, ale jedna osoba wciąż miała jeszcze zajęcia ze śpiewu i na pewno nie wzięła ze sobą nawet głupiego parasola. Wonpil westchnął i wyszedł z pokoju z zamiarem pójścia do lidera, żeby upewnić się, czy dobrze pamięta, o której godzinie kończy najmłodszy, bo według jego obliczeń Dowoon od pół godziny powinien być w dormie, ale wtedy usłyszał, jak otwierają się drzwi wejściowe. Błyskawicznie rzucił się w tamtą stronę i odetchnął z ulgą, widząc, jak maknae zdejmuje z siebie kurtkę. Chłopak był cały przemoczony, przez co włosy przyklejały mu się do czoła.
— Dowoon... — jęknął Wonpil, od razu zamykając go w mocnym uścisku.
— Jestem cały mokry, teraz ty też będziesz — mruknął, narzekając, ale uśmiechnął się i odwzajemnił gest.
— Trudno — mruknął starszy. — Stęskniłem się.
— Widzieliśmy się rano — zaśmiał się Dowoon, próbując zdjąć buty, a jednocześnie nie odpychając przy tym chłopaka.
— Właśnie, rano — wymamrotał Wonpil, w końcu z ociąganiem się odsuwając, żeby ułatwić młodszemu rozebranie się.
Naprawdę, jedyne, o czym myślał od rana to moment, kiedy znowu się zobaczą. Pomimo tego, że byli w tym samym zespole, wciąż zdarzały się dni, gdzie do wieczora praktycznie każdy robił coś indywidualnie albo w mniejszych grupach, a przez to, że Dowoon nie był wokalistą jak reszta, często to właśnie on miał zupełnie odmienny grafik.
— Zrobić ci herbatę? — spytał nagle Wonpil, widząc, jak chłopaka przechodzi dreszcz z zimna. — A ty pójdziesz się przebrać?
— Mhm, dziękuję — uśmiechnął się lekko Dowoon, na co starszy przysunął się i lekko musnął swoimi ustami te jego.
Chociaż byli razem już od jakiegoś czasu to na takie rzeczy maknae wciąż reagował tak samo. Czubki jego uszu od razu przybierały ciemny odcień czerwieni. Wonpil uśmiechnął się do siebie z satysfakcją i zniknął w kuchni, zanim chłopak zdążył jakkolwiek odpowiedzieć. Akurat odstawił czajnik na miejsce po wlaniu wody do kubka, kiedy poczuł ramiona obejmujące go od tyłu. Wzdrygnął się, czując, jak lodowato zimny jest Dowoon.
— Zimne! — jęknął, wywołując tym cichy chichot za swoimi plecami. Obrócił się tak, aby patrzeć Dowoonowi w oczy i posłać mu niezadowolone spojrzenie.
— Przestań się śmiać, co jak będziesz chory? — Wonpil wziął kubek ze świeżo zalaną herbatą, a drugą dłoń splótł z Dowoonem i pociągnął go w stronę jego pokoju.
— Musisz się ogrzać — zarządził, popychając go tak, żeby usiadł na łóżku. Podał mu kubek i sięgnął koc, samemu zajmując miejsce obok. Oparł głowę na jego ramieniu, przylegając do niego bokiem tak bardzo, jak tylko był w stanie.
— Dziękuję — powiedział Dowoon, popijając ostrożnie herbatę, aby się nie poparzyć.
— Mhm, powinieneś — mruknął, zamykając oczy. Było mu ciepło i w końcu miał obok siebie Dowoona, więc niczego więcej nie potrzebował już do szczęścia.
— Co dzisiaj robiłeś? — spytał Dowoon, nie po to, żeby przerwać ciszę, bo ta już od dawna przestała być ich wrogiem, ale dlatego, że naprawdę był ciekawy.
— Skończyliśmy tę piosenkę, o której ostatnio mówiłem. Pokażę ci ją potem — odpowiedział Wonpil, wyciągając ręce, niby się przeciągając, ale kończąc na objęciu chłopaka w pasie. — A ty?
Dowoon wzruszył ramionami.
— Chyba nic ciekawego... Miałem dzisiaj trochę wolnego czasu, bo zajęcia mi się przesunęły... dlatego wróciłem później — powiedział, znowu popijając herbatę. Zapadła między nimi komfortowa cisza, w której siedzieli przez chwilę, zanim znowu nie przerwał jej Wonpil.
— Dowoon?
— Hm?
— Co jest twoim największym... lękiem? — spytał, nie otwierając wciąż oczu.
— Um... Czemu nagle pytasz? — Dowoon nie odpowiedział od razu. Wonpil wzruszył ramionami.
— Nie wiem, tak się nad tym zastanawiałem, bo ostatnio dowiedziałem się, że jeden z naszych menadżerów boi się kaczek.
Dowoon jeszcze chwilę się zastanawiał, zanim w końcu się odezwał.
— Chyba ty.
Wonpil zaskoczony otworzył oczy i lekko się podniósł, żeby móc na niego spojrzeć.
— Co? Czemu ja? — patrzył się na chłopaka, kompletnie nie rozumiejąc.
— Bo... boję się, że mnie zostawisz... Boję się, że kiedyś... spojrzysz w lustro i zobaczysz siebie tak, jak ja cię widzę... I wtedy zrozumiesz i... i zostanę sam... — powiedział, ściszając głos i usilnie nie patrząc przy tym na Wonpila.
— Dowoon... — Starszy lekko się uśmiechnął i mocno do niego przytulił. — Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, nie masz się, czego bać.
Wonpil podniósł się lekko i cmoknął go w kącik ust.
— Kocham cię. — Słowa wypłynęły z ust Dowoona prawie odruchowo. Wonpil tylko uśmiechnął się szerzej.
— Ja ciebie też. A teraz chodź. — Zabrał mu z rąk już prawie pusty kubek i odstawił go na podłogę przy łóżku.
— Hm? Gdzie?
— Nie chcę, żebyś teraz o tym myślał, a wiem, że będziesz i to moja wina, więc chcę odwrócić twoją uwagę — wyjaśnił, wstając z łóżka i wyciągając rękę w kierunku Dowoona, aby on zrobił to samo. Praktycznie zaciągnął go do keyboardu, który stał w rogu pokoju i posadził chłopaka na stołku stojącym przy nim.
— Co robisz? — spytał Dowoon, patrząc, jak Wonpil włącza instrument, ale tylko kuca obok niego, zamiast zamienić się z nim miejscami.
— Nauczę cię grać — poinformował go z uśmiechem. — Tak jak kiedyś obiecałem. Patrz, będziesz naciskał te same klawisze co ja.
Wonpil zagrał fragment melodii, w której Dowoon rozpoznał „All of me".
— Jak mam to powtórzyć?... — Maknae spojrzał na niego z niedowierzaniem. Wonpil zachichotał i przesunął palcami po dwóch klawiszach po kolei.
— Pojedynczo. Teraz ty. — Patrzył na niego wyczekująco, więc Dowoon niepewnie powtórzył dźwięki, które zagrał chłopak. — O, widzisz?
Wonpil nachylił się i pocałował go w polik.
— Nagroda, za każdy dobrze zagrany dźwięk dostaniesz całusa — oznajmił swoje zasady z uśmiechem. Dowoon parsknął śmiechem.
— A jak zagram dobrze całą piosenkę, to co dostanę? — spytał z ciekawością.
— Hm... To wtedy chyba będę musiał ci się oświadczyć — powiedział Wonpil po chwili namysłu, uważnie obserwując, jak szybko uszy Dowoona stają się czerwone. Jednak jego uwadze nie umknęło też, jak bardzo chłopak zaczął się przykładać do poprawnego zagrania melodii, co z kolei wywołało czerwień na jego twarzy, bo nie mogły go opuścić pewne myśli. Myśli, które koncentrowały się na pytaniach, czy wesele lepiej będzie zorganizować nad morzem, czy jeziorem i w jaką porę roku.
~
Miało być lepiej i miało być dłużej, przepraszam. :c
CZYTASZ
one shots [GOT7, BAP, Day6 & more]
Fanfic{"And when we're together, no one could ever tell me to leave. And that's how I know, wherever we are, We're never apart"} Kpopowe, gejowe oneshoty. Na chwilę obecną w środku znajduje się: ★yugbam x8 ★jaehyungparkian ★daejae ★banglo...