sobota

319 38 3
                                    

Cold bones, yeah that's my love
She hides away, like a ghost.

Obudziłem się rano w tym samym miejscu, z którego widziałem cię po raz ostatni. Na stole nadal stała butelka, pusta, opróżniona przeze mnie po twoim wyjściu. Nie przejąłem się tym tak bardzo, takie rzeczy się zdarzają — pomyślałem. Potrzebowałaś czasu, żeby wszystko przemyśleć, ja potrzebowałem czasu, żeby zrozumieć swój błąd. Nigdy nie przeszła mi przez głowę myśl, że mógłbym cię stracić, uznałem, że był to nasz mały kryzys. Kryzys, który mieliśmy przezwyciężyć wspólnymi siłami. Zanim wstałem spojrzałem jeszcze w stronę drzwi, ciebie tam nie było, ale twoje zapłakane oczy wciąż siedziały w mojej głowie.

Była ósma, więc miałem pewność, że Lilly jeszcze śpi, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jest małym śpiochem, moją małą śpiącą królewną. Ruszyłem do łazienki, kiedy wszedłem do środka zauważyłem brak twoich rzeczy, ale zapach twoich perfum wciąż unosił się w powietrzu. Wdychałem go w nozdrza, jakby był mi niezbędny do życia, bo właśnie tak było. Potrzebowałem cię bardziej niż myślałaś. To dzięki tobie biło moje serce, a ja spieprzyłem sprawę. Nigdy nie chciałem podnieść na ciebie ręki, nie byłem sobą. Chciałem dać ci czas, żebyś była w stanie mi wybaczyć, ale karteczka w sypialni wszystko zmieniła.

Leżała na mojej poduszce we wciąż nie pościelonym łóżku. Zawsze powtarzałaś, że kiedy wstanę powinienem je pościelić, ale wczoraj tego nie zrobiłem, a ty na złość mi postanowiłaś pokazać, że nie jesteś w naszym domu od wszystkiego. Ta pościel pamiętała jeszcze jak w piątek rano usiadłaś na łóżku i przyglądałaś mi się zaspana, udawałem, że nie wiem, że patrzysz, a tak naprawdę czułem jak twój wzrok świdruje w moim ciele dziurę. Chciałem otworzyć oczy i cię przytulić, ale wiedziałem, że musisz iść. Nie chciałem cię zatrzymywać, bo wiedziałem, że prędzej czy później wrócisz. Zawsze wracałaś.

"To wszystko nie ma już sensu. Przepraszam, że zostawiam was samych. Powiedz Lilly, że ją kocham. Nie dzwoń, nie szukaj mnie. Po prostu zapomnij."

Chciałem dać ci czas, pozwolić wszystko przemyśleć, ale ty już podjęłaś decyzję. Twoje słowa... Odniosłem wrażenie, że planowałaś to już od dawna, ale czekałaś na odpowiedni moment. W moich żyłach krążył jeszcze alkohol, ale po odczytaniu kartki momentalnie wytrzeźwiałem. Moje serce zatrzymało się na krótką chwilę. Czy straciłem cię na zawsze? Wierzyłem, że nie. Przecież między nami wszystko było takie idealne, a może tylko łudziłem się, że tak jest. Nie widziałem prawdy. Jednego byłem pewien. Kochałem cię, wciąż kocham, więc skoro byłem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, czy powinienem pozwolić ci odejść?

Wróciłem do salonu, usiadłem na sofie i wpatrywałem się w drzwi mając nadzieję, że to wszystko jest jednym wielkim żartem, że zaraz wrócisz i powiesz, że tęskniłaś bardziej niż zwykle, ale drzwi ani drgnęły. Za to moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Ze strachu, że już więcej cię nie zobaczę. Nigdy nie zobaczę twojego uśmiechu, który rozświetlał każdy nawet najpochmurniejszy poranek. Nigdy nie poczuję dotyku twoich dłoni. Nigdy nie usłyszę twojego równego oddechu. Słowo nigdy było sztyletem, który powoli rozszarpywał moje serce.

Początkowo nie chciałem cię szukać, odejście było twoją decyzją i choćbym zrobił wszystko co tylko byłem w stanie zrobić, mogłaś nie zmienić zdania. Chciałem dać ci wolną rękę, puścić cię wolno, dać ci żyć, bo zasługiwałaś na życie jak nikt inny, ale to co stało się później uświadomiło mi, że muszę cię odnaleźć, że jesteś mi potrzebna, zresztą nie tylko mi.

Lilly zeszła powoli po schodach, przecierała swoje zaspane oczy. Usiadła tuż obok mnie i przytuliła się do mojej ręki, chcąc nie chcąc się uśmiechnąłem, nie potrafiłem być przy niej smutny. Była najjaśniejszym punktem mojego życia i zawsze byłem wdzięczny Bogu za to, że ją miałem. Spojrzała mi prosto w oczy i zapytała:

— Gdzie jest mamusia?

— Przecież dobrze wiesz, że pracuje. Przyjedzie po ciebie w weekend, tak jak obiecała — odparłem.

— Chodzi mi o drugą mamusię — stwierdziła ziewając.

Wtedy po raz pierwszy nazwała cię mamą, a ty nawet nie mogłaś tego usłyszeć. Zazwyczaj mówiła do ciebie po imieniu, czasami nazywała cię ciocią, ale tego dnia po raz pierwszy w całym swoim życiu nazwała cię mamą. Coś we mnie pękło, wiedziałem, że nie mogę tak łatwo zrezygnować. Musiałem cię odzyskać, Lilly cię kochała może nawet mocniej niż ja, nie mogłem jej rozczarować, nie mogłem rozczarować siebie. Wtedy postanowiłem, że zawiozę ją wieczorem do dziadków, a następnego dnia zacznę cię szukać. Chciałem przeczekać sobotę w domu, czekać na ciebie, gdybyś przypadkiem chciała wrócić i pojawić się w drzwiach. Chciałem pozwolić ci ochłonąć, a w niedzielę z samego rana zacząć walczyć o to co było między nami.

Już wtedy było za późno, prawda? Za późno było już wtedy, kiedy czekając na ciebie, sięgnąłem po butelkę.  

cold sheets ~ t.morgensternOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz