Nagły krzyk przerwał sen Josha, który od razu otworzył oczy, postawiony na nogi przez przypływ adrenaliny. Nie zdążył nawet spojrzeć na zegarek i sprawdzić, która godzina, bo już po chwili w jego pokoju pojawiła się najmłodsza siostra, Abigail. Była cała zapłakana i bez zawahania podbiegła do Josha, do którego się przytuliła mocno. Szybko połączył fakty, chociaż ledwo się obudził. To nie była pierwsza taka sytuacja i doskonale wiedział, co się stało, choćby po tym, jak dziewczyna bardzo drżała w jego ramionach. Dźwięki dobiegające z dołu jedynie potwierdzały to, że ich ojciec znowu wrócił pijany nad ranem i robił raban.
– Ćśś, spokojnie... – wymamrotał, głaszcząc ją po plecach i starając uspokoić, mimo że sam też był przerażony. – Abigail, spokojnie, nic ci nie będzie... Jesteś bezpieczna, Abigail.
Ich ojciec w swojej furii był nieprzewidywalny i naprawdę groźny. To była jedna z tych osób, która na co dzień zgrywała świetnego rodzica, aby sam na sam z najbliższą rodziną zmienić się w prawdziwego potwora. Josh był najstarszy z rodzeństwa, miał już dwadzieścia trzy lata i teoretycznie mógłby już dawno stąd uciec, zakończyć swój koszmar. Nie potrafił jednak, bo mimo że sam panicznie bał się taty, nie mógł pozwolić, aby zrobił krzywdę jego rodzeństwu. Ich matka starała się ukrywać swoje siniaki i rany, lecz nie zawsze skutecznie. Pewnego razu, parę lat temu nie mogła odprowadzić Abigail do przedszkola przez podbite oko, co oczywiście wzburzyło głowę rodziny i sprowadziło na nich jeszcze większą zgubę.
Dlatego też bał się. Cholernie się bał, był przerażony, że ojciec znowu przyjdzie do ich pokoju i podniesie rękę na jego siostrę. Abigail miała zaledwie czternaście lat i była zdana na pastwę losu, a spokoju zaznawała jedynie przy starszym bracie. Josh nie przestawał bujać się do przodu i tyłu, tuląc ją mocno do siebie i próbując zagłuszyć krzyki ojca i dźwięki jego wtaczania się po schodach na piętro. Był zmęczony, ale ze stresu ani myślał, żeby zasnąć - w przeciwieństwie do siostry, która z płaczu szybko zasnęła, będąc przytuloną do niego. Jego łóżko nie było duże, więc możliwie bardzo przysunął się do ściany, aby zrobić dla niej miejsce. Nie wypuszczał jej ze swoich objęć, tłumacząc się tym, że musiał okazać jej wsparcie, gdyby się obudziła. W rzeczywistości sam tego potrzebował, ale przecież nie mógł się do tego przyznać, choćby przed sobą. Miał być silny.
Przez resztę nocy nie zasnął, wpatrując się w tarczę swojego zegarka i oczekując szóstej trzydzieści, aby móc obudzić swoje rodzeństwo. Mieszkając dalej z rodzicami, zobowiązał się do odprowadzania Abigail do szkoły. Nie miał serca jej budzić, ale w przeciwnym wypadku im obojgu by się dostało, więc delikatnie potrząsnął jej ramię. Wiedząc już, jaka będzie kolej rzeczy, sam odważył się na to, aby wyjść ze swojego pokoju i udać do jej, żeby wybrać jej jakieś ubrania. Podobnie było z jedzeniem, nie chciał jej stresować konfrontacją z ojcem po tamtej nocy. Mimo że poza nimi nie spała tylko mama, atmosfera była wyjątkowo gęsta i nikt nie odzywał się do siebie ani słowem, jakby z lęku, że przez to obudzą mężczyznę. Josh szczerze nie pamiętał, kiedy miał spokojny tydzień, bez podobnych sytuacji. Ta noc i tak była wyjątkowo łagodna, bo ojciec nie posunął się do rękoczynów, oczywiście na ich korzyść. Potem miało być gorzej.
~*~*~
Po odprowadzeniu siostry do szkoły teoretycznie był wolny. Nie miał żadnej pracy i były małe szanse na to, aby ją miał znaleźć. Nie w takim stanie, bo przecież do każdej pracy liczył się wygląd, a ten w jego przypadku miał wiele do życzenia - wiecznie nieułożone, kolorowe włosy, często siniaki, dodatkowo tatuaże i piercing też z góry go przekreślały. Poza tym nie wyobrażał sobie siebie choćby jako kelnera czy rozdającego ulotki. Ot, po prostu nie był zdolny do funkcjonowania wśród ludzi, a przecież nie mógł pracować i jednocześnie być całkowicie odciętym od społeczności, bo każdy zawód tego wymagał.
YOU ARE READING
i hope i see you // joshler
Fanfictionprzypadkowy telefon, przypadkowa osoba, przypadkowa miłość (?)