Rozdział 2.2 - Stokrotki

251 40 6
                                    


Mieszkanie z Erwinem było... dziwne. Bardziej niż z Jagoda czy bez niej.
Nieustannie czymś mnie zaskakiwał - dzisiaj na przykład przyniósł mi śniadanie do łóżka! Traktował mnie jakbyśmy byli parą (a przynajmniej tak się czułem), choć nic nas nie łączyło. Muszę przyznać, że to naprawdę miłe z jego strony.

Och, właśnie.
Jeszcze bardziej zdziwił mnie propozycją wprowadzenia się do niego. Wprawdzie byłem w jego mieszkaniu wielokrotnie, ale... nadal było mi trochę głupio.
Całe szczęście, że nie utrzymywałem kontaktu z rodziną — wolę nie wiedzieć, jaka byłaby ich reakcja.

Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie mojego biura (byłem w pracy). Wybiła czternasta.
Czternastego kwietnia poznałem Erwina - minęło już tyle czasu.
Czternastego października były urodziny Jagody.
Czternaście - numer mojego i Jagody mieszkania.
Nie lubiłem tej liczby, za bardzo mi o niej przypominała. Na szczęście w pracy musiałem być jeszcze godzinę.

*

- Wróciłem - krzyknąłem, kiedy tylko przekroczyłem próg naszego mieszkania.
Odpowiedziała mi cisza, a uśmiech natychmiast zniknął z mojej twarzy.
Zdjąłem buty i skierowałem się w stronę pokoju mojego współlokatora. Jak pięknie to brzmi - współlokator. Ale nie o tym teraz.
Nie zapukałem, on też nigdy tego nie robił. Spodziewałem się wszystkiego, nawet, że zastanę go w jakiejś..... nietypowej sytuacji.
Zamiast tego leżał na łóżku z — już prawie pustą — butelką piwa, a co najmniej pięć takich leżało na podłodze. Wszystkie już dawno opróżnione. Erwin zauważył mnie na samym początku, bełkocząc coś pod nosem.
W końcu podniósł się, a raczej próbował.
Prawie spadł z łóżka, na co rzuciłem się natychmiastowow jego stronę, łapiąc go za ramiona, przyciągając do siebie.
Skłamałbym, mówiąc, że nie zarumieniłem się. W końcu był tak blisko! I nawet przez chwilę nie spuszczał wzroku z mojej twarzy.

Nie minęła chwila, a on z głośnym hukiem upadł na pościel (oczywiście poplamił ją piwem), przeklinając pod nosem. Oczywiście ja razem z nim, leżąc na jego torsie.

Erwin zaczął się śmiać, a ja kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić. Dopiero po chwili zobaczyłem porozrzucane po łóżku płatki wraz z kwiatami, których nazwy nie mogłem sobie przypomnieć...
Na jego twarzy widniały ślady po łzach.
Płakał..?
Ale dlaczego?
Czy to z mojego powodu?
Znowu zrobiłem coś źle?
Nie powie mi, prawda?
Dlaczego ludzie mi nie ufają?
Czy to dlatego Jagoda ode mnie odeszła?
Powinienem przestać o niej myśleć. Zresztą mój współlokator pomógł mi w tym, mówiąc:
- Wiesz co.., Atan? Jesteś okropny - pokręcił głową.
Mówił trochę niewyraźnie, w końcu się upił, ale mimo tego i tak doskonale wiedziałem, o czym mówi.
- Dlaczego nie widzisz, jak się o Ciebie staram? Dlaczego nie widzisz... Atan, może ty wcale nie chcesz widzieć tych wszystkich rzeczy?
Erwin zaczął płakać, a ja poczułem, że zaraz też do niego dołączę.
- Nie odpowiesz?! - zapytał ze złością, patrząc na mnie.
- Ja... Nie wiem, o czym mówisz.
Mężczyzna przeklął pod nosem.
Chwycił moja twarz w swoje dłonie.
I naprawdę nie wiem, czemu to zrobił, ale
Pocałował mnie z uczuciem, jakiego nigdy nie znałem.

Skłamałbym mówiąc,
Że mi się nie podobało.

---
Kwiaty na łóżku to stokrotki, a Erwin bawił się w słynne "kocha", "nie kocha" :).
---
Czuję, że nie umiem pisać Goździków tak jak na początku.

Goździki | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz