*Martijn*
Rozmawialiśmy do późna. Po 5 minutach ciszy zorientowałem się, że Rose zasnęła. Wyglądała uroczo podczas snu. Mogłem patrzeć się na nią cały czas.
Wkrótce i ja zasnąłem.
Obudziłem się rano, około 5:23. Spojrzałem w bok. Dziewczyny nie było. No tak, nie będzie przecież ślęczeć przy mnie dniami i nocami. Ma swoje sprawy, a ja nie powinienem zawracać jej głowy. Tak naprawdę chciałbym by była przy mnie cały czas, ale wiedziałem, że to nie będzie nigdy możliwe. Usiadłem oparty o poduszkę łóżka rehabilitacyjnego i spojrzałem za okno:-No, Garritsen, dzisiaj wychodzimy z tego okropnego miejsca..
*
Będąc już spakowanym wyszedłem ze szpitala. Miałem ze sobą tylko torbę Nike na ramię, którą przywiózł mi kumpel kiedy byłem w śpiączce. Założyłem swoje czarne raybany i ruszyłem w kierunku winnoczerwonego Maserati.-Siema, dobrze cie widzieć całego Martijn! -ucieszony z radością przybił grabę.
-A oto jestem 😂. Siemka, ciebie też dobrze, zwłaszcza, że w posiadaniu masz mój samochód. Mam nadzieję, że jest w jednym kawałku 😆.
*Rose*
To dzisiaj Marti miał wyjść. Tak, nazwałam go Marti.. Tylko dlaczego? Nie mam pojęcia.
Wyłączyłam telewizor i położyłam się na kanapie zadając sobie pytanie "Czy on coś do mnie czuje?".
A zresztą, przecież mnie to nie obchodzi, niech robi i czuje co chce. A jeśli jednak mnie to obchodzi?...~~~~~~~~~~~~
Wm, że długo mnie nie było, no ale cóż, takie życie 😶.***jpg to samochód Martijna w tym ff.
CZYTASZ
There for you || M.G.
FanfictionMłody chłopak ratuje dziewczynę przed napadem. Zaczynają się spotykać, co za tym idzie, przywiązują się do siebie. Jakiś czas później wszystko się jednak wali. Jak potoczy się cała akcja? Zapraszam do czytania xx.