〰MARINETTE〰
- Mistrz Fu mówił, że za jakiś tydzień powinno się to wszystko zagoić, a blizny będą prawie niewidoczne. - powiedziałam, kiedy smarowałam jego rany tym zielonym mazidłem od staruszka. - Powiesz mi, co się stało?
- Czekałem na ciebie, chciałem cię zabrać w pewne miejsce, ale wtedy ktoś walnął mnie w plecy i straciłem przytomność. - wyjaśnił niepewnie. - Przepraszam. - uśmiechnął się delikatnie.
Siedziałam okrakiem na jego udach i zmieniałam opatrunek na jego klatce piersiowej i brzuchu. Miałam niemałe wyrzuty sumienia, przecież myślałam, że mnie wystawił.
- Mistrz Fu potwierdził teorię Plagga, dotyczącą tego, że ten niewidzialny nożownik jest pod wpływem Akumy. - wyjaśniłam po chwili ciszy. - Będziemy musieli go wytropić i unieszkodliwić, ale dopiero gdy już wyzdrowiejesz.
Zeszłam z niego i przykrywając go do pasa kołdrą, powiedziałam, że muszę na chwilę wyjść. Chciałam iść do mojego mieszkania po jakieś kosmetyki, dlatego pocałowałam go w czoło, uprzednio odgarniając grzywkę i powiedziałam, żeby trochę się przespał.
Zamknęłam dom i wyszłam przez bramę wjazdową, po drodze mijając się z Aurelią, która w ciągu dosłownie dwóch minut zdążyła wypytać mnie o wszystko. Najbardziej jednak interesowało ją to, czy wróciliśmy do siebie i to, czy Adrien jest cały. Chciałam dać jej klucze do domu, żeby poszła odwiedzić swojego syna, ale powiedziała, że ma swoje i sobie poszła. Wcale nie zdziwiły mnie jej słowa, przecież przez te wszystkie lata wchodziła jak do siebie.
Przemierzałam paryskie ulice opatulona moim płaszczem i owinięta moim ulubionym pięciometrowym szalikiem, który dawno temu zrobiła dla mnie na drutach mama.
Weszłam do mieszkania i od razu poszłam do łazienki, żeby wziąć wszystkie swoje kosmetyki. Do torebki spakowałam wszystko to, co będzie mi najbardziej potrzebne. Po dwukrotnym sprawdzeniu, czy na pewno mam wszystko, postanowiłam jeszcze uprzątnąć łóżko; po ostatniej nocy nie wyglądało zbyt schludnie. Schowałam pościel, a następnie złożyłam mebel. Spojrzałam w bok, a wtedy coś rzuciło mi się w oczy, a raczej brak tego czegoś. Na stoliku powinna leżeć moja obrączka a obok niej pierścionki zaręczynowe, ale mojej biżuterii tam nie było.
Zaczęłam nerwowo wszystko przerzucać z miejsca na miejsce i w panice przetrząsnęłam wszystkie najmniejsze zakamarki. Całe mieszkanie przewróciłam do góry nogami, następnie posprzątałam i ponownie przeszukałam i rozwaliłam wszystko. Niestety bezskutecznie.
Załamałam się. Może nic jeszcze nie jest przesądzone. Sama nie wiem, czy wróciłam do niego, ale jeśli już się na to zdecyduję, to warto byłoby mieć obrączkę i pierścionki
- Tikki, może ty wiesz, gdzie ja to położyłam? - zapytałam z nadzieją.
- Przykro mi, Marinette. - kwami wzleciało na wysokość moich oczu.
I co ja mam teraz zrobić? Przecież nie kupię sobie nowych. A żeby to.
Mimo wszystko postanowiłam wrócić do Adriena, bo może czegoś potrzebować, a nie powinien wstawać z łóżka. Po drodze do domu cały czas myślałam, gdzie mogłam przesiać obrączkę wraz z pierścionkami.
Otworzyłam drzwi do domu, a kiedy rozebrałam się z płaszcza, szalika oraz butów i poszłam zobaczyć, jak się czuje Adrien. Weszłam po cichu do ciemnej sypialni.
- Jesteś już. - usłyszałam głos blondyna.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytałam, zapalając lampkę nocną stojącą po jego stronie łóżka. Klęknęłam przy nim, a on na mnie spojrzał i delikatnie się uśmiechnął.
- Tylko ciebie. - uśmiechnął się szerzej, a ja przewróciłam oczami.
〰ADRIEN〰
Mari przeskoczyła przeze mnie i położyła się obok. Z trudem przekręciłem się na bok tak, by móc na nią spojrzeć. Zaczęła gładzić swoją dłonią mój policzek. Zdjąłem jej rękę ze swojej twarzy i pocałowałem jej wierzch.
- Zdjęłaś obrączkę. - zauważyłem. Postanowiłem trochę się z nią podroczyć.
Marinette spuściła ze mnie wzrok.
- Przepraszam. - szepnęła i zabrała swoją dłoń. - Ja... ja...
- Nie dziwię ci się, że tak postąpiłaś. - uśmiechnąłem się słabo.
- Ja... - zaczęła.
- Nic nie mów. - tym razem ja położyłem dłoń na jej policzku. - Ważne, że jesteś.
- Ja jestem taka beznadziejna. - zaczęła łkać. - Zgubiłam obrączkę i pierścionki.
Przyciągnąłem ją do siebie, szepcząc jej do ucha, żeby się tym nie przejmowała. Niestety z każdym moim słowem efekt był przeciwny temu, jaki chciałem uzyskać - zamiast ją uspokoić, doprowadziłem ją do jeszcze większego płaczu.
Prawda była taka, że jej obrączką i pierścionkami zaręczynowymi zajęła się moja mama, bo ja przecież ledwo do łazienki mogę dojść. Miała zabrać biżuterie mojej żony do jubilera, gdzie miały zostać dodane do nich jakieś kamienie. Doborem błyskotek miała się właśnie zająć moja rodzicielka. Kto jak kto, ale ona ma doskonały gust, jeśli chodzi o wybór różnego rodzaju błyskotek. Moja teściowa kiedyś stwierdziła, że zachowuje jak sroka, bo jeśli tylko zobaczy coś świecącego, błyszczącego, czy mieniącego się na różne sposoby nie może przejść obok tego obojętnie. Ja się z tymi słowami zgadzam.
Mam nadzieję, że do naszej rocznicy wszystko będzie gotowe.
👹👹👹
CZYTASZ
Koniec Tajemnic ||Miraculous||✔
FanfictionPo długich poszukiwaniach nareszcie udaje się odnaleźć kryjówkę nieaktywnego od kilku lat Władcy Ciem. Jaki związek ma ten złoczyńca z rodziną Agreste? Kto kryje się pod maską Ćmy? Co takiego wydarzy się podczas bitwy ostatecznej? Co takiego wydarz...