〰MARINETTE〰
- Marinette! - Tikki ciągnęła mnie za włosy i skakała po głowie. - Już czwarta, wstawaj. - Na potwierdzenie jej słów budzik, który ustawiłam sobie w telefonie, zaczął wydawać z siebie tę niezwykle irytującą muzyczkę, która każdego ranka doprowadzała mnie do szału i chęci kupna młotka, żeby raz na zawsze to ustrojstwo umilkło, ale niestety to ustrojstwo jest mi niezwykle potrzebne.
Ciężko wzdychając, odwróciłam się z brzucha na plecy i przetarłam twarz dłonią. Po kilku minutach leżenia wstałam i zjadłam śniadanie składające się jedynie z jabłka. Po szybkim prysznicu zgarnęłam z oparcia krzesła czarną bluzę z dużym kapturem i czarne jeansy, które szybko na siebie ubrałam. Z mojego rozkładanego fotela, na którym śpię, ściągnęłam prześcieradło, kołdrę i poduszkę, schowałam je w specjalnej komorze w meblu, przeznaczonej właśnie do przechowywania pościeli. Złożyłam łóżko i omiotłam cały pokój wzrokiem. Panował względny porządek, ale moje ubrania walały się po wszystkich meblach. Cóż trzeba sprawić sobie jakąś małą szafę albo chociaż komodę.
Może nie mieszkam w najlepszych warunkach, ale mały metraż ma swoje plusy - mało sprzątania. Moja kawalerka to jeden pokój cztery na cztery metry, który służy mi za sypialnie, salon i jadalnie. Mam też niewielką kuchnię, gdzie jest miejsce jedynie na kuchenkę, lodówkę i szafkę ze zlewem. No i oczywiście łazienkę, w której ledwo sama się mieszczę, bo jest strasznie zagracona. Gdyby nie pralka stojąca prawie na samym środku byłoby tam więcej miejsca, ale wtedy musiałabym robić pranie na mieście albo u rodziców. Moja kawalerka jest w opłakanym stanie; ze ścian odchodzi wstrętna pomarańczowa farba, ukazując paskudną brązową.
Wyszłam z mieszkania i odrazu, gdy znalazłam się na ulicy, założyłam kaptur bluzy na głowę. Czwarta dwadzieścia to jeszcze środek nocy, ale jeśli chce się mieć pieniądze na cokolwiek, to trzeba się poświęcić. We wrześniu, czyli ponad miesiąc temu obroniłam magisterkę. Studia trochę mi zajęły, bo musiałam je prawie na półtora roku zawiesić, ale wreszcie mi się udało uzyskać dyplom. Jednak co mi po tym całym dyplomie i projektowaniu.
Do piekarni rodziców weszłam tylnym wejściem jak zwykle dziesięć minut przed godziną piątą. Ściągnęłam bluzę i zawiesiłam ją na drewnianym wieszaku, stojącym przy drzwiach i zostałam w białej koszulce.
- Dzień dobry, mamo. - przywitałam ją całusem w policzek, gdy minęła mnie z tacą ciastek.
- Witaj, Marinette. - przywitała mnie ciepłym uśmiechem. - Jak się czujesz? - to pytanie zadawała mi każdego ranka, odkąd zaczęłam u nich pracować, a ja odpowiadałam jej tym jednym, wyuczonym na pamięć i zakłamanym dobrze.
Prawda była taka, że z dnia na dzień było ze mną coraz gorzej.
Podałam Tikki jedno ciastko, a ona jak zwykle poleciała na pogaduszki do Trixx. Kwami mamy dla wszystkich jest chamskie. Ja nie wiem, jakim cudem tata jeszcze się go nie pozbył z domu. Ciągle jęczy, że jest głodny, przeklina, wyzywa wszystkich, oprócz mojej rodzicielki. Krótko mówiąc: jest nieznośne. Tylko swojej podopiecznej okazuje szacunek.
Po przywitaniu się z tatą poszłam umyć ręce i przygotowałam się do pracy w piekarni, zakładając na siebie bladoróżowy firmowy fartuch, który zaprojektowałam specjalnie dla rodziców na dwudziestolecie firmy.
- Co mam robić? - zapytałam, gdy stanęłam obok taty w sklepie.
- Możesz umyć witryny, a potem ułóż w nich wszystko. - wyjaśnił z uśmiechem, wycierając ręce w ścierkę.
Wzięłam się do pracy. Umyłam wszystkie szklane powierzchnie witryn, a następnie zaczęłam w nich układać wszystkie wyroby rodziców.
- Zostaniesz dziś na obiedzie? - zapytała mama, kiedy zaczęła mi pomagać.
- Nie mogę. - odparłam nieco zawiedziona, bo kochałam spędzać z rodzicami czas, przy nich zapomniałam o wszystkich moich życiowych porażkach. - Koleżanka z kawiarni, prosiła mnie o zastępstwo, bo ma wizytę u dentysty.
Pracowałam na dwa etaty, od rana do południa byłam w piekarni, bo o tej porze dnia to tam był największy ruch, a od południa do późnego wieczora pracowałam w kawiarni. Między zmianami miałam dwie godziny luzu, które mogłam poświęcić na obiad w rodzinnym domu, na szybki prysznic i na przebranie się. No cóż, trzeba sobie jakoś radzić w życiu.
Tego dnia ruch w piekarni był tak duży, jakby nazajutrz miał być koniec świata. Ludzie dosłownie rzucili się na wszystkie nasze wypieki. Na koniec zmiany nie została nawet złamana bagietka, przez co mogłam wyjść dziś godzinę wcześniej i mieć nieco więcej czasu na prysznic i przebranie się.
Wpadłam do mieszkania, jak burza i zrzucając z siebie ubrania, weszłam pod letni strumień wody. Po wysuszeniu się ubrałam na siebie białą bluzkę na guziki i czarne legginsy, czyli strój odpowiedni do mojej drugiej pracy.
Przez całe studia pracowałam w tej kawiarni zawsze na drugą zmianę. Tak mi było najwygodniej. Rano wykłady i ćwiczenia, a po południu praca w roli kelnerki.
Co tych ludzi dzisiaj opętało? Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, że wszystkie miejsca naraz w całej kawiarni i na zewnątrz były zajęte. Święto jakieś jest jutro, czy jak? Pełno młodzieży i studentów, którzy przyszli spotkać się z przyjaciółmi. Było gwarno i tłoczno. Wszędzie roznosiły się śmiechy i głośne rozmowy.
Była godzina dwudziesta, kiedy po całym tym zamieszaniu nareszcie mogłam pójść do domu. Nie miałam siły na czterdziestominutowy spacer, dlatego wypuściłam z torebki Tikki i jako Biedronka w ciągu trzech minut znalazłam się w mieszkaniu, wskakując do niego przez otwarte okno. Mieszkam na trzecim piętrze, dlatego nie boję się, że ktoś się do mnie włamie. A jeśli już to i tak odejdzie z pustymi rękoma, bo nie mam tam nic cennego.
👹👹👹
CZYTASZ
Koniec Tajemnic ||Miraculous||✔
FanfictionPo długich poszukiwaniach nareszcie udaje się odnaleźć kryjówkę nieaktywnego od kilku lat Władcy Ciem. Jaki związek ma ten złoczyńca z rodziną Agreste? Kto kryje się pod maską Ćmy? Co takiego wydarzy się podczas bitwy ostatecznej? Co takiego wydarz...