〰ADRIEN〰
Niedzielne popołudnie, a ja co takiego robię? Na pewno nie zajmuję teraz żoną, tylko walczę przeciwko nowemu wrogowi.
Byłem z moją mamą na patrolu. Wyciągnęła mnie, bo jak to ona stwierdziła, ojciec zaczął ją denerwować - czyli wszystko po staremu. Przez kilka godzin marudziła o tym, że jest najgorszym mężem na świecie. Chyba. Przynajmniej tak było przez pierwsze pół godziny naszego spotkania. Przez resztę czasu jedynie przytakiwałem bez większego zainteresowania monologiem rodzicielki. Jakoś musiałem to ścierpieć. Jeszcze tylko godzina i koniec. Kiedy już temat ojca jej się wyczerpał, to zaczęła mówić o naszej ciąży. Dyktowała mi co mamy jeszcze kupić dla dziecka, a co ona sama kupi. Zastrzegła jeszcze, że jeśli ja i moja wielkoduszna żona, która wybaczyła mi to wszystko, co jej zrobiłem, będziemy w pracy, to pod żadnym pozorem nie możemy wynajmować niani, i żeby pod jej opieką zostawić maleństwo. Ona albo Sabine będą się nim zajmować, bo przecież wnuczek od pierwszych chwil musi nawiązywać kontakt z babciami, a nie z jakąś obcą babą.
Zamiast mnie na patrol z moją mamą miała iść Sabine, ale coś jej wypadło, więc byłem zmuszony ją zastąpić. Nie wnikam. Wszystko szło po naszej myśli i już mieliśmy się zbierać do domów, jednak w spokojnym spędzeniu czasu z żoną przerwał mi krzyk ludzi.
Naszym przeciwnikiem była kobieta w śnieżnobiałym, lateksowym stroju. Na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniała, jednak po chwili, spostrzegłem, że ta kobieta nie ma twarzy. Jej kruczoczarne włosy falowały na delikatnym wietrze, sprawiały wrażenie, że żyły własnym życiem. I miałem rację. Jej ciemne kosmyki owijały się wokół głów innych ludzi, a kiedy się odwijały, ludzie zostawali bez twarzy. Pięknie. Po prostu super.
- Sabi, jesteś nam potrzebna. - mama schowana za ścianą dała znać mojej teściowej.
W ostatniej chwili powstrzymałem się przed zadzwonieniem do Mari. Nie chciałem, żeby bez potrzeby narażała siebie i nasze dziecko.
W tym czasie, gdy czekaliśmy na Volpinę, ewakuowaliśmy ludzi z zagrożonego terenu. Mama za pomocą wiatru plątała włosy naszemu wrogowi, a ja wyprowadziłem wszystkich z kawiarni, do której zmierzała kobieta w bieli.
Kule ognia lecące z góry dały nam znać, że moja teściowa jest już na placu boju. Wtedy już poszło z górki. Zrobiło się małe zamieszanie, przez co Bezimienna była zdezorientowana. Jej włosy stanęły w ogniu, a ona sama zaczęła się rzucać niczym ryba na haczyku. Jakieś dwa metry nad jej głową szyld sklepu wiszący na metalowym łańcuchu. Postanowiłem to zwalić i ją tym ogłuszyć. Aktywując swoją niszczycielską moc, wskoczyłem na markizę i przerwałem metalowe mocowanie, które z hukiem spadło na brunetkę. Robiąc fikołka w powietrzu, ściągnąłem jej z głowy opaskę, w której siedziała Akuma. Przełamałem przedmiot na pół, po czym wyleciał z niego czarny motyl.
Moja teściowa już miała oczyścić pasożyta ogniem, ale przerwało jej w tym przechwycenie owada w czerwone, kropkowane yo-yo mojej żony. Czuję kłopoty.
- Niezwykła Biedronka. - warknęła i uciekła, a ja ruszyłem za nią.
〰MARINETTE〰
Jaka ja byłam wściekła! Co on sobie w ogóle wyobrażał? Będąc w ciąży, nie powinnam się denerwować, ale mając takiego wkurzającego męża, inaczej się nie da. Od jakiegoś czasu czuję się zbędna. Wpadłam do domu, trzaskając oknem, w które wpadł rozpędzony Adrien. Nie zauważyłam go. Zdjęłam przemianę i dałam Tikki ciastka.
- Mari. - Adrien przytulił mnie od tyłu.
- Dlaczego nie dałeś mi znać? - syknęłam w jego stronę.
- Dawaliśmy sobie radę, a poza tym nie chciałem, żebyś się niepotrzebnie narażała. - wyjaśnił spokojnie.
- Idę się wykąpać. - mruknęłam i wyswobodziłam się z jego ramion.
Weszłam do łazienki i napuściłam do wanny ciepłej, ale nie gorącej wody, muszę uważać na Huga. W międzyczasie zdjęłam z siebie ubranie i od niechcenia kopnęłam rzeczy pod pralkę.
Poziom wody był już odpowiedni, dlatego dolałam swój ulubiony kokosowy olejek i weszłam do wanny. Nie zostawię tego, Adrien dostanie za to nauczkę.
Tak długo myślałam nad zemstą na moim wspaniałym mężu, że woda w wannie zdążyła wystygnąć, przez co przeszły mnie dreszcze. Opłukałam się ciepłą wodą i wyszłam z kąpieli.
Normalnie owinęłabym się ręcznikiem i dopiero wtedy wyszła z łazienki, ale czas wcielić w życie zemstę. Wytarłam się i wyszłam nago z pomieszczenia. W sypialni była zapalona jedna lampka, rozpraszając ciemność. Adrien leżał na łóżku w samych bokserkach i przeglądał coś w telefonie. W pewnej chwili poczułam na sobie jego wzrok, ale jak gdyby nigdy nic, weszłam do garderoby i zaczęłam szukać koszuli nocnej, na której widok Adrien prawie zaczyna się ślinić. Po chwili ją znalazłam i założyłam. Z szatańskim uśmiechem weszłam do sypialni i kładąc się na łóżku, odgrodziłam się od niego poduszką.
- Księżniczko. - poczułam, jak obok mnie ugina się materac.
- Pieprz się, Dachowcu. - mruknęłam.
- Dzisiaj raczej mogę o tym zapomnieć. - powiedział sarkastycznie.
Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam, bo nie czułam jego obok mnie. Po kilkugodzinnych męczarniach rzuciłam poduszkę gdzieś w nogi łóżka. Odwróciłam się do niego i przytuliłam do jego klatki piersiowej.
- Przepraszam. - szepnęłam i zaczęłam gładzić jego brzuch.
- To ja powinienem cię przeprosić. - przysunął mnie bliżej. - Po prostu bałem się, że coś się wam stanie. Kocham cię.
- Wiem, Adrien, wiem. - westchnęłam. - Ja ciebie też.
👹👹👹
CZYTASZ
Koniec Tajemnic ||Miraculous||✔
FanfictionPo długich poszukiwaniach nareszcie udaje się odnaleźć kryjówkę nieaktywnego od kilku lat Władcy Ciem. Jaki związek ma ten złoczyńca z rodziną Agreste? Kto kryje się pod maską Ćmy? Co takiego wydarzy się podczas bitwy ostatecznej? Co takiego wydarz...