〰ADRIEN〰
- Tak, mamo. - westchnąłem, kładąc się do łóżka. - Będziemy o jedenastej.
Pożegnałem się z rodzicielką i odłożyłem telefon na nocny stolik. Marinette akurat wyszła z łazienki i od razu wskoczyła pod kołdrę obok mnie, przykrywając się po same piersi.
- Co się stało? - odwróciła się w moją stronę.
- Mistrz Fu znalazł siedzibę Motylka. - położyłem się na boku.
- Naprawdę? - zdziwiła się.
- Tak. - westchnąłęm, zdejmując z jej piegowatej twarzyczki atramentowe włosy. - Mama mówiła, że jutro spotykamy się wszyscy u nich w domu razem z Fu i mamy wszystko omówić.
Nie wyobrażam sobie tego. Jak niby mamy stawić czoła największemu złoczyńcy w historii Paryża. Moja mama, Sabine, Nino, Alya, ja i moja ciężarna żona. No właśnie, nie pozwolę, żeby choć włos spadł z jej głowy. Już ja tego dopilnuję. Ani jej, ani Emmie nie może się nic stać. Prędzej umrę, niż stanie się im krzywda. To mogą być nasze ostatnie wspólnie spędzone chwile. Nikt nie wie, jak to wszystko będzie wyglądać i czy w ogóle wygramy tę bitwę.
- Adrien? - jej cichy, spokojny głos oderwał mnie od tych niepokojących myśli. - Nie martw się, będzie dobrze. - posłała mi uśmiech, kładąc swoją delikatną dłoń na moim policzku.
- Martwię się o ciebie. - przyznałem. - Nie powinnaś brać w tym udziału.
- Damy sobie radę. - złożyła na moich ustach delikatny pocałunek.
Przytuliłem się do niej i próbowałem zasnąć, co nie było łatwe, bo po mojej głowie szalały chaotyczne myśli. Co będzie, jeśli je stracę bądź ja zginę i zostaną same? Marinette to piękna i cudowna młoda kobieta, więc pewnie po mojej śmierci szybko się pozbiera i znajdzie dla Emmy ojca, który ją dobrze wychowa. Moja córcia nawet nie będzie mnie znała, przez co będzie jej lepiej.
〰MARINETTE〰
- Księżniczko, wstawaj. - poczułam jego usta na moim policzku. Wtuliłam się w kołdrę i odwróciłam się w drugą stronę. - Kochanie, wstawaj. - westchnął. - Już dziesiąta, a za godzinę musimy być u rodziców, pamiętasz?
Jęknęłam. Tak bardzo nie chciało mi się wstawać z mojego cieplutkiego i wygodnego posłania. Między mną a tym łóżkiem jest silniejsza więź niż między mną, a Adrienem.
- Nie chce mi się. - jęknęłam, podnosząc się do siadu. Nagle poczułam silne mdłości, przez co musiałam rzucić się pędem do łazienki. Zawisłam nad muszlą klozetową i opróżniłam swój żołądek z resztek kolacji. Hugo, nieładnie tak traktować mamę od samego rana. Po wszystkim umyłam zęby i wróciłam do męża.
- Wszystko dobrze? - spanikowany złapał mnie za dłonie.
- Mhm. - mruknęłam niemrawo w potwierdzeniu.
Adrien podał mi kubek z jeszcze ciepłą herbatą imbirową, ale nie chciałam jej pić, bo po umyciu zębów bardzo dziwnie smakuje, zamiast tego poszłam się ubrać.
Stałam na środku garderoby i próbowałam wcisnąć się w spodnie, niestety bez powodzenia. Świetnie, teraz to już na pewno muszę sobie kupić ciążowe ubrania. Jęknęłam głośno i bezradnie.
- Stało się coś? - blond włosa głowa Adriena wyjrzała zza przesuwnych drzwi garderoby.
- Jestem gruba i w nic nie mogę się zmieścić. - Wydałam z siebie kolejny jęk.
Mój mąż zaczął przesuwać wszystkie rzeczy, oglądając je dokładnie. Po chwili wyjął pusty wieszak.
- W tym wyglądasz najlepiej. - mruknął z tym swoim flirciarskim uśmiechem.
- Jesteś głupi. - skwitowałam, gdy zrozumiałam, o co chodzi temu zboczeńcowi.
Koniec końców ubrałam lekko sfatygowane, kiedyś czarne, legginsy i szarą bluzę. Z nóg łóżka zwinęłam jeszcze mój ulubiony koc, by się nim owinąć, a na stopy wsunęłam swoje ukochane, puchate bambosze w kolorze amarantowym. Gotowa, stanęłam przed blondynem.
- Tak chcesz iść? - zapytał, zmierzywszy mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Tak. - prychnęłam. - Przecież przechodzimy tylko przez ulicę.
〰ADRIEN〰
Już dłuższy czas byliśmy u rodziców. Rozsiedliśmy się na szarym szezlongu przy kominku, a Mari okryła nas kocem. Nader uważnie słuchaliśmy tego, co ma nam do powiedzenia Mistrz Fu.
Starzec nie owijał niczego w bawełnę, bo doskonale wiedział, że wszyscy się niecierpliwimy. Strażnik opowiadał, jak kwami Żółwia udało się przebić przez magiczną barierę otaczającą Władcę Ciem.
Mama sprzątnęła wszystko ze stolika na kawę, a chwilę później Mistrz rozłożył na niskim meblu mapę naszego miasta.
- Wiem, że to będzie dla wasz szokujące, szczególnie dla ciebie i twojego męża, Aurelio i dla ciebie, Adrienie. - na twarzy mojej mamy malowało się niezrozumienie, a ja nie miałem pojęcia, co ma na myśli. - To tu jest siedziba tego zwyrodnialca. - mężczyzna wskazał na papierze jakiś punkt.
- Niemożliwe. - wyszeptała blondynka, a moja teściowa, która siedziała obok niej na kanapie, ścisnęła jej dłoń leżącą na jej udzie. - GABI! - krzyknęła na cały dom, na co wszyscy aż podskoczyliśmy.
-Aura, stoję za tobą. - odpowiedział tata.
- Czy ty to widzisz? - zapytała.
- Ktoś mi powie, o co chodzi? - wtrąciłem się.
- Adrien, twój dziadek to prawdopodobnie Władca Ciem. - powiedział bez emocji ojciec.
Co? Jak to możliwe? Faktycznie miejsce, które na mapie wskazał Wielki Strażnik, wydawało się dziwnie znajome. To chyba tam kiedyś mieszkali moi dziadkowie od strony taty. Jednak wyprowadzili się stamtąd lata temu. Z tego, co pamiętam to dziadek, po śmierci babci, tam wrócił. Poczułem żal do tego człowieka, za to, że przez cały ten czas krzywdził moją mamę, a w późniejszych czasach mnie i moją żonę. Zniszczę go.
Poczułem ciepło bijące od przytulającej się do mnie Marinette. Obiąłem ją mocniej, wciągając na kolana i wciskając nos w jej szyję.
- Tak mi przykro. - szepnęła, głaszcząc mnie po plecach.
- Bez potrzeby. - odszepnąłem. - Pokonamy go. - cmoknąłem ją w szyję. - Obiecuję. - choć sam miałbym zginąć.
- To kiedy ruszamy? - zapytała Alya.
- Kiedy tylko Wayzz zregeneruje siły. - odpowiedział. - To wszystko wycisnęło z niego całą energię. - zdjął Miraculum z prawego nadgarstka i podał je mojemu przyjacielowi. - Zadbaj o niego, Nino.
👹👹👹
CZYTASZ
Koniec Tajemnic ||Miraculous||✔
FanficPo długich poszukiwaniach nareszcie udaje się odnaleźć kryjówkę nieaktywnego od kilku lat Władcy Ciem. Jaki związek ma ten złoczyńca z rodziną Agreste? Kto kryje się pod maską Ćmy? Co takiego wydarzy się podczas bitwy ostatecznej? Co takiego wydarz...