Rozdział 10
Dni przed ślubem były najbardziej chaotycznymi w ich życiu. Skrzaty szamotały się z ozdobami, kwiatami i innymi bibelotami potrzebnymi do ślubu. Narcyza stała cały czas na straży; kierowała skrzatami według ustaleń dotyczących ślubu. Wszystko pojawiało się w jednym momencie i dom wyglądał absolutnie piękne. Tom i Harry byli zajęci przez cały dzień; Harry zajmował się rozmieszczaniem rzeczy i widział, jak Tom dopasowuje swoją część, przez co wszystko szło gładko i bez zakłóceń, a Urzędnik Ministerstwa miał pojawić się w wyznaczonym czasie. Ale noce były dla ich. Wtedy mogli znaleźć komfort i relaks we własnych ramionach... ale to było tylko tyle. Wszystko, co robili, opierało się jedynie na wspólnym leżeniu. Harry oświadczył, że żyje w celibacie - jakoś tak na początku tygodnia i miał zamiar tego przestrzegać, nie ważne, jak bardzo Tom by go błagał o zmianę decyzji.
- Powiedziałem, że nie! I to jest moja ostateczna decyzja!
- Dlaczego?
- Ja już powiedziałem. - wymamrotał Harry, odwracając się, aby dopasować ozdobę do jednego ze stołów
- Nie, to nieprawda. Powiedziałeś tylko "Żadnego seksu, dopóki nie jesteśmy małżeństwem" i to było tyle. – powiedział wyraźnie zirytowany Tom.
- Tak, dokładnie do powiedziałem.
- To nie jest odpowiedź. Chodź Harry, ja tutaj umieram!
- Z jakiego powodu? Braku seksu? - zapytał go sucho Harry.
- Tak! - odpowiedział poważnie Tom.
Harry zaczerwienił się.
- To jest... głupie.
Tom potarł czoło i pomodlił się o cierpliwość.
- Chcę po prostu wiedzieć, dlaczego nie pozwalasz mi się dotknąć.
- Chodzi o to, że... - Harry wiercił się, wielokrotnie wygładzając obrus, aby usunąć niewidoczne zmarszczki. - Noc poślubna powinna być tą pierwszą dla pary... wiesz o co mi chodzi. I wiem, że raczej nie pójdziemy tym śladem, ale... Po prostu chcę... - Uświadomienie uderzyło w Toma, który uśmiechnął się łagodnie. Harry zaczerwienił się i odwrócił wzrok. - Widzisz, to jest głupie.
- To nie jest głupie. - powiedział, układając Harry'ego w ramionach. - Chciałbym, abyś powiedział mi to wcześniej.
- Nie jesteś zły? - Zapytał Harry, zerkając na niego.
- Nie, ale to ma większy sens niż powiedzenie "bo tak powiedziałem".
- Przepraszam.
- W porządku.
Więc Tom musiał cierpieć przez resztę tygodnia, mając Harry'ego tak blisko a jednak tak daleko; to zaczynało doprowadzać go do szaleństwa. Ta rozmowa trochę pomogła, gdyż Harry nie był już tak bardzo zdenerwowany, a jedynie troszkę.
Dzień przed ślubem był jasny, czysty i zaczął się głośnym pukaniem do drzwi sypialni.
- Kto to jest? - Harry zapytał sennie Toma.
- Nie wiem. Może sobie pójdą. - mruknął Tom do szyi Harry'ego.
Pukanie nie ustępowało.
- Uch! Kogo do diabła niesie tak cholernie wcześnie? - narzekał Tom, podchodząc do drzwi, szarpiąc nimi, gdy je otworzył z wściekłym spojrzeniem.
Hermiona i Ginny zamrugały głupio, widząc Toma rozebranego prawie do naga i wyraźnie wściekłego.
- Uch... Cze... Cześć. – wyjąkała Hermiona.
![](https://img.wattpad.com/cover/122136197-288-k205837.jpg)