Rozdział 1

138 15 15
                                    

Ciepło od nagrzanego laptopa paliło mnie w uda. Owinięta byłam mięciutkim kocem, a jednak zrobiło mi się zimno przez powiew wiatru, który dostał się nieproszony przez uchylone okno. Wstałam i zamknęłam je. Usiadłam z powrotem na szerokim parapecie wtulona w poduszki. Na dworze zaczęło padać. Krople deszczu obijały się o szybę. Uwielbiałam deszcz, kochałam wodę. Dodawała mi sił, w jakiejkolwiek postaci była, czy to deszcz, czy ocean, czy zwykły basen.

Położyłam laptopa na parapecie, zdjęłam koc i pobiegłam schodami na górę. Mój pokój składał się z dwóch pomieszczeń. Jeden był na pierwszym piętrze, a kręte schody prowadziły do drugiego wyżej. Przeszłam przez poddasze, w którym skrywałam parę tajemnic. Był uosobieniem moich myśli, w postaci cytatów przyczepionych do tablic korkowych i zdjęć przyklejonych do sznurków wiszących nad pokojem przy niskim suficie . Weszłam boso na balkon. Krople spływały po moich policzkach. Podeszłam do barierki i zamknęłam oczy. Ten zapach, to wspaniałe uczucie... Czułam to całym ciałem. Wolność... To słowo jako pierwsze mi się nasunęło. Kąciki ust uniosły się. Zaczęłam śmiać się w głos. Stałam tak przez dłuższą chwilę, czas się dla mnie nie liczył. Odpłynęłam w marzeniach. Otworzyłam oczy wraz z pierwszym piorunem. Lubiłam burzę, budziła we mnie podziw i pewien rodzaj strachu. Huragan był dla mnie piękny, nasączony siłą i mocą.

Weszłam do pokoju i zamknęłam wejście na balkon. Przemoczona zeszłam na dół. Zdjęłam mokre ubrania, wytarłam się ręcznikiem i założyłam na siebie czysty dres i za dużą o przynajmniej trzy rozmiary koszulkę zabraną tacie. Ciemne włosy związałam w wysoki kucyk. Spojrzałam na zegarek, było parę minut przed północą. Tata jeszcze nie wrócił z pracy, co było dla niego takie typowe.

Poszłam do kuchni, która znajdowała się na parterze. W wielkim domu było cicho i pusto. Deszcz bębnił o szyby, a pioruny rozświetlały wnętrze pokoju . Otworzyłam lodówkę i schowałam przykryty talerzem wystygły kotlet schabowy z frytkami. W środku leżało kolejnych pięć talerzy z nietkniętym jedzeniem. Wyjęłam sok bananowy i nalałam sobie do szklanki. Puste opakowanie wyrzuciłam. Wzięłam długopis i na zaczepionej o magnes karteczce napisałam drukowanymi literami przypomnienie o zakupie mojego ulubionego napoju.

Posiedziałam chwilę przy laptopie przeglądając jakieś bzdety. Nic mnie szczególnie nie zainteresowało. Wypiłam sok, odłożyłam pustą szklankę na biurko, wyłączyłam laptopa i położyłam się na łóżku. Szczelnie owinęłam się w koc i zgasiłam lampkę nocną. Pochłonęła mnie ciemność. Jeszcze długo leżałam podziwiając piękno sufitu. Myślałam o tacie, o życiu, o mnie, o przeszłości i przyszłości. Typowe „gdybanie"... Po pewnym czasie jednak zasnęłam.

Stałam na ganku przed domem bawiąc się z psem Aidana, przyjaciela z sąsiedztwa. Chłopak leżał na hamaku z zamkniętymi oczami. Moja mama stała przy krzewie białej róży, który rósł przy wejściu na werandę. Ubrana była w jeansowe ogrodniczki, biały poplamiony ziemią podkoszulek i słomiany kapelusz. Miała bladą cerę, zupełnie jak ja i filigranową sylwetkę. Ciemne włosy spięła w długi do bioder warkocz. Byłyśmy takie podobne... Nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnęła się do mnie, po czym pokazała mi język. Odwzajemniłam ten gest śmiejąc się. Potem wszystko widziałam jak przez mgłę, obrazy latały. Widziałam przerażonego Aidana, słyszałam szczekanie psa i krzyk mamy. Piłka... Ulica... Samochód... Mama... Krew... Ból... A potem ciemność.

Podniosłam się gwałtownie z łóżka dysząc. To sen... To znowu ten sam sen... Ten, który śnił mi się przez przeszło dziewięć lat. Dotknęłam policzka, był mokry od łez. Nagle dostałam dreszczy i zrobiło mi się strasznie zimno, mimo, iż okno było zamknięte. Przykryłam się ciaśniej kocem i odwróciłam się na drugi bok. Pod drzwiami przedostawało się światło. Tata musiał przyjść. Spojrzałam na zegarek leżący na szafce nocnej, wybiła trzecia. Znowu przyszedł tak późno. Chciałabym nie martwić się jego życiem, skoro on nie przejmował się moim, ale jednak to mój tata. Odwróciłam się na drugi bok i zasnęłam.

Mowa CiałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz