Pies i wilk

4.8K 366 193
                                    

Następnego ranka Remus musiał założyć dwa swetry, żeby nie trząść się z zimna w czasie zajęć. Każdy mięsień palił go zwiastując nadchodzącą przemianę. Nie było mowy o robieniu notatek na historii magii, ani o prawidłowych ruchach różdżki na zajęciach. Na obiedzie wmusił w siebie trochę zupy, bo czuł się rozdarty pomiędzy wymiotowaniem a omdleniem. Potem zmusił swoje słabe ciało do pójścia na jego ulubioną lekcje, obronę przed czarną magią. Przez kolejną godzinę musiał znosić swoje nad wyraz wyczulone zmysły. Skrobanie pióra po papierze, czy tupanie stopy Petera doprowadzało go do szaleństwa.

Niewtajemniczonych nauczycieli czasem dziwiło to, że raz w miesiącu Lupin był mało aktywny lub po prostu nie przychodził na zajęcia, ale umykał im pewien szczegół. W tym samym czasie, kiedy Remus opuszczał się w nauce, jego przyjaciele pracowali dużo uważniej niż zwykle. James kompletnie ignorował Evans na rzecz notatek. Peter nie dorzucał żartobliwych komentarzy do wypowiedzi nauczycieli, lecz wyłapywał szczegóły, które na pewno zignorowałby James, ale nie Remus i spisywał na pergaminie. Zazwyczaj Syriusz robił notatki, a nawet ilustrował ruchy różdżki lub, jeśli mieli akurat ONMZ, wygląd omawianych zwierząt. Czasami któryś z nich potrafił tak dobrze odnaleźć się w swojej chwilowej roli, że zaczynał odpowiadać na pytania nauczyciela.

Tym razem tylko dwójka Huncwotów się tym zajmowała. Syriusz był zbyt zajęty wymyślaniem scenariuszy na tę noc. O przemianach słyszał nie tylko od Remusa, ale też na lekcjach. Wiedział, że były bolesne i niezbyt miłe do oglądania. Kłopot był w tym, że nie było na ten temat zbyt wiele informacji, ponieważ chyba nikt nie próbował spędzić z wilkołakiem pełni. Syriusz nie był pewien, czy wskazywało to na jego wielką odwagę, czy bezdenną głupotę, ale i tak zamierzał spróbować. Najwyżej zginie. Tylko, że wtedy pewnie Lupin zabiły się z poczucia winy i przekonania, że jest potworem, a do tego nie mógł dopuścić. Co jak co, ale jednego był pewien - Remus Lupin był wspaniałą osobą i nie chciał nikogo krzywdzić. Niestety w czasie pełni niekoniecznie był sobą i dzisiaj Syriusz miał się z tym zmierzyć.

/*•.•°*°••.•°•*

Po skończonych zajęciach Huncwoci praktycznie pobiegli do swojego dormitorium. Syriusz zbierał do plecaka wszystko, co uznał za przydatne w Chacie, a Remus tylko próbował się uspokoić. Im bliżej było do zachodu słońca, tym bardziej stresował go fakt, że miał się przemienić przy Syriuszu. Jego dłonie trzęsły się okropnie i nie powodował tego tylko chłód, który nieustannie odczuwał. Przemiana przy innej osobie nigdy nie była dla niego możliwością, a teraz wydawała mu się zbyt potworna, żeby ktokolwiek mógł być jej świadkiem. Tak bardzo bał się, że Syriusz nagle zmieni o nim zdanie.

Po kilkunastu minutach Syriusz oznajmił, że jest gotowy, ale jego wyraz twarzy wskazywał na co innego. Łatwo można było z niego wyczytać, że jest prawie tak zdenerwowany jak Remus, chociaż nigdy by tego nie przyznał. Lupin skinął głową, podszedł do Syriusza i zarzucił na nich, pożyczoną od Jamesa, pelerynę niewidkę. Gdy przemierzali szkolne korytarze, wciąż myślał o tym, jak źle mogło się to wszystko skończyć.

W końcu dotarli do rosnącej na terenie Hogwartu wierzby bijącej.
- Dobra, teraz uważaj - powiedział Lupin zatrzymując się kilka metrów od drzewa. Black uważnie obserwował Remusa. Szatyn schylił się, a z pod peleryny wyłoniła się jego dłoń. Podniósł sporej wielkości kamień i cisnął nim w pień drzewa. Przeklnął cicho, kiedy kamyk nie trafił w odpowiednią gałąź. Był zbyt zmęczony, żeby dobrze wycelować, ale tak było za każdym razem. Wierzba zaczęła się poruszać. Remus szybko mruknął Wingardium Leviosa i unosząc kamień, unieruchomił brutalne drzewo.
Wejście do ukrytego wśród korzeni tunelu nie było łatwe, a pokonanie drogi do Wrzeszczącej Chaty okazało się jeszcze trudniejsze. Remus wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć, a tunel zdecydowanie nie był wystarczająco szeroki dla dwóch osób, więc Syriusz mógł tylko liczyć, że jego przyjaciel wytrzyma. Dwa razy Lupin połknął się o własne nogi i brunet musiał go złapać. Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, obaj z ulgą opadli na starą kanapę.

POD PSIĄ GWIAZDĄ [ wolfstar ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz