Kapitan James Potter

4.6K 356 115
                                    

Ponad trzydziestka Gryfonów zebrała się na boisku do Quidditcha. Była ósma rano. Wiał lekki, chłodny wiatr, a niebo było pełne chmur. Ich grupa stała przy trybunach, niedaleko trzech słupków po lewej stronie boiska. James trzymał się na uboczu i przez kilka minut tylko obserwował, kto przyszedł na sprawdzian. Od razu zauważył kilka osób z zeszłorocznego składu Gryffindoru. Anna Price z ekscytacją rozmawiała z Jasonem Ablem o nowym sezonie. Frank stał pod trybunami i rozmawiał ze swoją dziewczyną. Kilka rzędów za Alice siedziała Lily z nosem w książce, podręczniku do historii magii jeśli dobrze widział.

Pokręcił głową niedowierzając. Rudowłosa była chyba jedyną osobą w szkole, która naprawdę lubiła historię. Oczywiście nie była z niej tak dobra jak z eliksirów, ale to było chyba niemożliwe. W końcu to do niej należał tytuł ulubienicy Slughorna. James uśmiechnął się na wspomnienie jednej z pierwszych lekcji, kiedy to Lily zachwyciła profesora swoim wykonaniem prostego eliksiru leczącego czyraki. Doskonale pamiętał zazdrosne spojrzenie Smarkeusa. Ten chłopak tak bardzo chciał być przyjacielem Lily, ale w takich chwilach pokazywał swoje prawdziwe oblicze. Evans mogła tego nie zauważać, ale James zawsze to widział. Z tego powodu naprawdę go nie lubił i dlatego strasznie się zdenerwował, gdy zobaczył, że Snape wszedł na trybuny i zajął miejsce obok rudej.

- No, bez jaj - odezwał się głośno stojący obok Pottera Syriusz. Na te słowa wszyscy na boisku spojrzeli na trybuny. Wśród grupy odezwały się głosy niezadowolenia. Ślizgon na sprawdzianie do drużyny Gryffindoru? To nie mogło się zdarzyć.
- Snape! - krzyknął James - zjeżdżaj stąd!
Severus powoli odwrócił się w stronę zirytowanego Gryfona i przewrócił oczami.
- Nie mam takiego zamiaru. - odpowiedział, a James poczuł jak wszystko się w nim gotuje ze złości. Pomimo tego spróbował zachować spokój.
- Na boisku odbywają się sprawdziany do drużyny Quidditcha i wstęp mają tylko Gryfoni. Czy to jasne?
- Nie obchodzi mnie ta wasza głupia gra.
- Taa - wtrącił się Syriusz - Głupia dlatego, że nie wiesz nawet na którym końcu miotły się siedzi?
Gryfoni zaśmiali się na tę uwagę, a bladą twarz Snape'a zabarwiły rumieńce wstydu.
- Tak jak mówiłem, Smarkeusie, lepiej znikaj.
Chłopak zacisnął szczęki i z ociąganiem wstał z ławki.
- Widzisz, Lily? To dlatego już się nie widujemy. Bo zadajesz się z ludźmi jego pokroju.
Evans westchnęła cicho. Widocznie nie był to pierwszy raz, kiedy to słyszała. Wiedziała, że jej przyjaciel liczył, że wyjdzie razem z nim, ale naprawdę chciała zobaczyć, kto będzie reprezentował jej dom.
- Może jednak pozwolisz mu zostać? Severusa naprawdę nie interesuje Quidditch.
- Nie ma mowy - odpowiedział twardo James.
- Och, to tylko sprawdzian do drużyny!
- Nie, Evans. Tu chodzi o dobro Gryffindoru i zasady. Chyba powinno cię to interesować, w końcu jesteś prefektem.
Lily uniosła brwi. Oczywiście, że Potter pamiętał o zasadach tylko wtedy, kiedy mu to pasowało. W tej sytuacji miał rację, ale nie miała zamiaru mu tego przyznać.
- A ty kapitanem. - powiedziała - Proponuję, że ja zajmę się swoją pracą, a ty swoją.

James zmierzył ją wzrokiem i coś podpowiedziało mu, że wygrał to starcie, więc znowu spojrzał na zebraną grupę i odesłał dwójkę pierwszorocznych na trybuny. Musiał powstrzymywać się od przewrócenia oczami. Nawet on nie był taki głupi, żeby próbować dostać się do drużyny w wieku jedenastu lat.
- Powinieneś iść - powiedziała cicho Lily.
- Co?! Ty naprawdę stawiasz "to" - wskazał dłonią na boisko i wzbijających się w powietrze uczniów - przede mną?!
- Sev, proszę cię, ja tylko wypełniam swoje obowiązki.
- Jasne, już się nie wysilaj. - prychnął i szybko zszedł z trybun, po drodze potrącając Petera Pettigrew ramieniem tak, że prawie upuścił otwarte opakowanie kociołkowych piegusków.
- Łoo, co jest? - zapytał Peter zajmując miejsce obok Lily.
- Nieważne - pokręciła głową Evans. Musiała przyznać się przed sobą, że przez lata ona i Severus oddalili się od siebie. Chłopak nigdy by tego nie potwierdził, ale nie umieli rozmawiać z taką łatwością jak kilka lat temu. Do tego coraz częściej miewali kłótnie. Po ostatniej z nich Severus nie odzywał się do niej przez całe wakacje. Lily podświadomie czuła, że ich przyjaźń nie miała przed sobą przyszłości. Na szczęście Peter nie wnikał w to, tylko zaoferował jej ciastko, które przyjęła z wdzięcznością.
- Byłem u Remusa - zaczął mówić i na chwilę przerwał, żeby wziąć gryza pieguska - Czuje się na tyle dobrze, że dołączy do nas przed obiadem.
- Naprawdę? - zdziwiła się Lily - Zazwyczaj musi tam spędzić co najmniej cały dzień.
Pettigrew spędził dłuższą chwilę na przeżuwaniu czekoladowego ciastka, a potem wzruszył ramionami.

POD PSIĄ GWIAZDĄ [ wolfstar ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz