/25 Lipca/
Dziewczyna smacznie spała, lecz nagle usłyszała głośny dźwięk przy jej uchu, już myślała, że jej bębenki pękły w uszach. Wstała przecierając oczy jedną ręką, a drugą podpierała się łóżka by przejść do pozycji siedzącej. Przetarła oczy,wzięła kilka ubrań poszła do łazienki. Zdjęła piżamę, odkręciła korek z gorącą wodą i po chwili odkręciła zimną. Zakręciła obydwa korki. I weszła do wanny. Poczuła przyjemne pieczenie. Poczuła choć przez chwile, że jej problemy znikają. Zapomniała przez chwile, że ma raka. Ona chciała tak się czuć wiecznie. Po czasie, którego nie liczyła spojrzała na zegarek. Była równa jedenasta, a kiedy poszła się zrelaksować kąpielą było około dwadzieścia minut po ósmej. Westchnęła smutno, stwierdzając, że już czas się ubrać. Zaczęła się wycierać szybko, ale delikatnie, tak by nie zedrzeć delikatnie czerwonych miejsc. Ubrała się w , jak się okazało fioletową sukienkę do kostek, u dołu delikatnie rozkloszowaną z krótkim rękawkiem, czarne rajstopy. Wychodząc z łazienki od razu spojrzała na łóżko siostry, jak się okazało młodsza Dupain-Cheng jeszcze spała, według niej słodko wyglądała przytulając się do jej starej przytulanki. Nagle przypomniało się jej, jak razem bawiły się w dzieciństwie. Postanowiła, że skoro i tak ma coraz mniej czasu, że pozwiedza najważniejsze dla niej miejsca. Najpierw jednak zdecydowała się zjeść śniadanie, bo jak jest głodna, to jest zła. Zeszła na dół, gdzie widoczna była jej mama. Przygotowywała posiłek, którym była jajecznica. Marinette tylko usiadła przy stole na drewnianym, pomalowanym na biało taborecie.
- Cześć mamo. - ta tylko przytuliła swoją najstarszą córkę i wróciła do przygotowywania posiłku. Dziewczyna myślała, gdzie pójdzie najpierw, zastanawiała się między wierzą Eiffla, a parkiem do, którego często chodziła i chyba nadal będzie chodzić. Zdecydowała się jednak na wieżę Eiffla. Po chwili poczuła pod nosem bardzo smaczny zapach, a dokładniej zapach jajecznicy. Od razu zaczęła pałaszować pyszność zwaną śniadaniem. Gdy po kilku minutach skończyła napiła się jeszcze soku pomarańczowego. wzięła torebkę z przyzwyczajenia, choć wiedziała, że nie ma już z nią Tikki. Były dla siebie przyjaciółkami i ważnymi dla siebie osobami.Od razu gdy wyszła dopadła ją Ayla.
- Hej Ayla. Jak tam? -dziewczyna przytuliła przyjaciółkę i zaczęły rozmawiać doszły do mieszkania Ayli i wchodząc po schodach sobie przypomniała, co miała zrobić.
- Wybacz Ayla muszę już iść. Do zobaczenia. - przytuliła ją dziewczyna.
- Zanim pójdziesz muszę ci coś pokazać. Mam dla ciebie niespodziankę. - Ayla tylko wybiegła, trzymając chorą dziewczynę z rękę. Pobiegły w ten sposób, pod wierzą Eiffla, a to, co dziewczyna ujrzała zabrało jej. Był tam Adrien w garniturze z kwiatami w ręce, koło stolika z dwoma talerzami pełnymi spaghetti. Dziewczyna nie wiedziała, co powiedzieć, tylko nagle usiadła na ziemi i swoje kolana podwinęła do siebie. Samotna łza nagle poleciała jej na policzek, za nią polecało ich jeszcze więcej. Nagle Adrien podszedł do niej , przykucnął i otarł jej łzy. Ayla zniknęła nie wiadomo gdzie, a Marinette tylko spojrzała na Adriena smutnym wzrokiem, a ten przytulił ją ona tylko wtuliła się w jego tors. Nagle on wstał i wystawił rękę, na co ta złapała jego rękę. On pomógł jej wstać. Mari wzięła od niego swoje ręce i wzięła je za siebie
- Marinette, wybaczysz mi kiedyś? - dziewczynie na te słowa, głowa pokazywała wszystkie wspomnienia, te dobre jaki i złe, nie wiedziała jednak, że chłopak ciągle się jej przyglądał. Chłopak kochał ją całym sercem, nie wiedział czemu jednak, co znaczyło, że ,,ignorował ją przez te lata''. Przejrzał ja od stóp do głów. Uważał, że była bardzo śliczna i słodka. Jego zdaniem była idealna mówiąc jednym słowem. Nie wiedział jednak, że był kiedyś jej miłością, choć w tamtych czasach nie dostrzegał Marinette jako miłości, wtedy patrzył na nią jak na przyjaciółkę. Dziewczyna przypominała sobie szczęśliwe momenty w życiu, jak na przykład gdy wygrała konkurs pana Agreste, projektanta, idola jej oraz ojca Adriena, a sam Adrien wystąpił w jej meloniku.
- Nie wiem Agreste, ale wiedz, że skrzywdziłeś mnie, jak i moją siostrę, bardzo... - uciekła od niego, ale on ją dogonił, złapał za rękę. Nie wiedziała, co teraz ma zrobić, tak bardzo nienawidziła bezradności. To właśnie czuła w tej chwili.
- Kocham cię Marinette. - wtedy ją zamurowało, ale tak dosłownie, stała w szoku kilka dobrych minut. Nie wiedziała, co zrobić. To było dla niej za trudne. Kiedyś zakochana w Adrienie powiedziała by to samo, ale teraz nie wie, co o tym myśleć. Uczucie do niego już nie jest tak wielkie jak kiedyś, sama w sobie obiecała sobie, że nigdy już się nie zakocha, by kogoś nie skrzywdzić. Lecz kiedy teraz tak myśli, coś sobie uświadomiła, że to nie jest jak kiedyś, że jest za późno dla niego, na miłość do niej.
- Teraz to jest już za późno, kiedyś byłam zakochana w tobie, wtedy odrzucałeś moje uczucia! Moim zdaniem już nie jest to samo, co kiedyś do ciebie czułam. A teraz żegnaj A.. - stało się coś czego się nie spodziewała, pocałował ją, lecz jednak oddała pocałunek. Oplotła swoje ręce, wokół jego szyi, a on wziął ręce na jej biodra. Całowali się przez chwile, naglę ona przestała i odepchnęła Adriena. Przybrała wkurzoną minę.
- Czemu mnie pocałowałeś Adrien?! - krzyknęła. On tylko zaczął z zawstydzeniem masować kark. Widać, że nie mógł się powstrzymać, ale jednak zadała to pytanie.
- Nie mogłem się powstrzymać Mari, kocham cię i nic tego nie zmieni, jeśli nie chcesz mnie to będę czekać, nawet do usranej śmierci! - jej na te słowa nogi zmiękły, jak za czasów trzeciej gimnazjum. Kiedyś bała się z nim rozmawiać teraz nie bała się, ale kiedy teraz z nim rozmawia, dziwnie nie mogła się wysłowić, a sama się niewidocznie zarumieniła, lecz i tak Adrien to dostrzegł.
- Pięknie się rumienisz. - na co ta się jeszcze bardziej zarumieniła, lecz nic nie powiedziała. Adrien patrzył na nią, chciała jeszcze raz dotknąć jej ust swoimi, lecz tym razem się powstrzymał.
- Adrien, nie mogę ciebie kochać, to za bardzo by ciebie skrzywdziło. - dziewczyna rozpłakała się na samą myśl o jej chorobie. Nie mogła już, nie mogła już dłużej trzymać w sobie, że wszystko jej życiu jest w strasznym stanie.
- Powiedz, czemu! Nie ważne, co powiesz zostanę przy tobie. - spojrzał na swoje buty smutny. Sam nie wiedział, co chce mu przekazać jego ukochana. Kochał ją, chciał dla niej jak najlepiej, sam mógłby oddać życie za nią.
- Jestem chora, poważnie chora. Mam raka. Za mniej niż rok umrę!- mówiła ze łzami trzymanymi od dawna, od kiedy dowiedziała się, że umrze w swoje osiemnaste urodziny, a może raczej krzyczała. Opadła na ziemię z wycieńczenia. Była zmęczona całym dniem. Chłopak tylko uronił jedną łzę, która powoli opadała z policzka chłopaka. Wziął dziewczynę delikatnie na ręce, przytulił do swojej klatki piersiowej, usłyszał ciche chlipanie ze stony dziewczyny, widocznie nieświadomie, ale jednak. Zaniósł ją do domu, wchodząc na schodach do swojego pokoju, uważał by nic jej się nie stało. Patrzył na nią, troskliwym wzrokiem. Położył ją delikatnie, by jej nie obudzić na łóżko, a sam poszedł po miskę i wszedł do łazienki, gdzie nalał do naczynia wodę, wziął czystą ścierkę i zmoczył ją, wycisnął ją by nie kapała i wracając do swojego pokoju. Położył miskę z wodą na szafce obok łóżka, a samą ścierkę ułożył na czole dziewczyny.
***********************************************************************************************
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, podoba mi się ten rozdział, choć wiem, że nie jest najlepszy. Nie mam tak dobrych umiejętności pisarskich jak inni, ale się staram. Mam nadzieję, że się podoba, że będziecie komentować i dawać gwiazdki, co by mnie bardzo ucieszyło.
Z pozdrowieniami
~ Istota Nadnaturalna
CZYTASZ
|| Jej Ostatni Rok || Miraculum
FanfictionMarinette, dziewczyna chora na raka, nie chce się zakochać, bohaterka Paryża Biedronka Adrien, chłopak zakochany w Marinette i Biedronce,bohater Paryża Czarny Kot. Książką zajmuje się @IstotaNadnaturalna . Książka przeniesiona.