24.07.2017

2.4K 352 30
                                    

16:29

No dobra. Otworzyłem mu oczywiście i to był on, nie żadna pomyłka w dostawie żarcia. Jestem słaby. Jestem słaby, rozpustny i nigdy więcej nie spojrzę sobie w oczy w lustrze. Ani nikomu innemu, tak na dobrą sprawę. Ale może do rzeczy.

Moja porażka zaczęła się już w momencie, w którym podniosłem słuchawkę domofonu i usłyszałem w niej jego głos. Pewnie ciężko to zrozumieć, ale jego głos jest... Ma w sobie to coś, jasne? Gdyby był rockowym wokalistą, założyłbym jego fanklub i jeździł za nim w trasę jako pierwsza groupie. Momentalnie zmiękły mi kolana a puls przyspieszył do miliona uderzeń na minutę. Nie obchodzi mnie, że to fizycznie niemożliwe, właśnie tak było.

Drzwi do mieszkania otworzył sobie sam, bez pukania i stanął w nich, opierając się o framugę. Zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głów - to co widział musiało mu się podobać, bo uśmiechnął się pod nosem, kiedy ja, nie wiedząc co robić, cofałem się pod ścianę. Zapomniałem, jak przystojny był. Albo raczej mojej głowie wydawało się, że to niemożliwe, żeby wyglądał aż tak cholernie dobrze i trochę zniekształciła jego obraz w mojej pamięci, dlatego uderzyło mnie to ze zdwojoną siłą.

Wyglądał jak skrzyżowanie pieprzonego młodego Clooney'a z... Najśmielszym, najbardziej wybrednym wytworem mojej wyobraźni, do kurwy nędzy. Kiedy tak stał, w marynarce, z rozpiętymi trzema pierwszymi guzikami koszuli i krawatem nonszalancko przewieszonym przez szyję, uświadomiłem sobie, że wcale nie musi mnie dotykać, żeby zrobiło mi się gorąco. Przełykając ślinę, przesunąłem spojrzeniem niżej, aż do wybrzuszenia w dobrze skrojonych, najpewniej kosztujących fortunę spodniach.

- W-wejdź - wyjąkałem, boleśnie świadom tego, że stara prukwa z naprzeciwka, pani Bennet, pewnie stoi przy wizjerze w swoim mieszkaniu i mnie obserwuje. Więcej zaproszeń nie potrzebował, odepchnął się od framugi i zrobił kilka kroków w moją stronę, drzwi zamykając nogą. Cofnąłem się tak bardzo, że kant szafki wbił mi się w nerkę, ale na niewiele to się zdało. W następnej chwili już czułem jego dłonie na swoich biodrach a wargi na szyi i odchylałem bezwolnie głowę, żeby pozwolić mu na wszystko na co miał ochotę.

- Nie... - próbowałem jeszcze stawiać opór, kiedy podsadził mnie lekko, zupełnie jakbym nic nie ważył, i usadził na meblu na który chwilę wcześniej się nadziałem. Opór zupełnie bezcelowy, nie przekonałby nawet ślepego i głuchego głupca.

- Nie? - powtórzył rozbawiony, wsuwając dłoń między nasze ciała, aż do miejsca w którym ciasne spodnie boleśnie opinały się na moim pobudzonym członku.

- Cholera - jęknąłem i szarpnąłem biodrami, bezwstydnie dociskając erekcję do jego ręki. - Cholera... Tak...

Naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało. Miałem z nim porozmawiać i wytłumaczyć mu, że nie uprawiam z nikim seksu za pieniądze. Nie zamierzałem iść do łóżka. Ale wystarczyło, że skinął, a już leżałem w tym właśnie łóżku, którego planowałem unikać, z wypiętym gołym tyłkiem i twarzą wciśniętą w poduszkę, żeby nie jęczeć za głośno, kiedy wsuwał we mnie długie, silne palce. Potem...

17:12

Dobra. Wziąłem prysznic. KOLEJNY.

Nie ważne, co było potem. Bo bardziej POTEM, leżałem w zmiętej, pachnącej orgazmem pościeli i uświadamiałem sobie, że zachowałem się jak rasowa dziwka. Że więcej nie spojrzę sobie w oczy w lustrze i już nigdy nie wyjdę z tego mieszkania.

A on chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo przestał się ubierać i na chwilę ułożył obok, we wciąż niezapiętych spodniach.

- Wszystko w porządku? - zapytał, gdzieś w okolicy mojego karku, a mnie przeszedł kolejny dreszcz, którego wcale nie chciałem. - Elliot?

Mruknąłem coś pod nosem, bo za bardzo chciało mi się płakać, żebym odważył się otworzyć usta, ale zrobiło mi się lepiej, kiedy tak leżał za moimi plecami i głaskał mnie po boku.

- Nie jestem dziwką - na tyle dobrze, żeby w końcu wykrztusić to co miałem do powiedzenia, chociaż głos lekko mi się łamał. A jego następne słowa kompletnie zbiły mnie z pantałyku.

- Wiem - powiedział tylko i parsknął śmiechem, kiedy odwróciłem się w jego stronę, zapewne z bardzo głupim wyrazem twarzy. - Jesteś zbyt naturalny jak na chłopaka do towarzystwa, dlatego właśnie tak cholernie mnie pociągasz - wymruczał, nadal uśmiechając się pod nosem.

- Ale... CO?!

Jak zwykle, popisałem się elokwencją.

- W takim razie, dlaczego mi zapłaciłeś?

- Bo taka była umowa - wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie, trzymając tak długo, aż przestałem się opierać i opadłem na jego ramię. - Nie powiesz mi chyba, że dodatkowa kasa ci się nie przyda.

- Przyda, ale... - urwałem, miętosząc w zębach wargę i po raz kolejny nie wiedząc jak się zachować.

Milczeliśmy przez chwilę, dopóki nie podniósł się i nie zaczął zbierać do wyjścia, tłumacząc jakimiś ważnymi sprawami które porzucił, żeby się ze mną spotkać. Na pożegnanie, już całkowicie ubrany, wpełzł jeszcze raz na łóżko i zawisł nade mną, przyglądając mi się z góry.

- Wiem, że nie jesteś dziwką - stwierdził, z rozbawieniem w oczach. - Ale może moglibyśmy pójść na jakiś układ? Ty i ja? Ja będę ci pomagał finansowo, a w zamian za to spotkamy się kilka razy w miesiącu, skoro seks wychodzi nam tak zajebiście.

Zanim zdążyłem zaprotestować nachylił się i zamknął mi usta pocałunkiem, po czym odsunął się już całkowicie i podniósł z łóżka, idąc w stronę drzwi.

- Przemyśl to - rzucił na odchodnym i chwilę później już go nie było.

A rano znalazłem kolejną kopertę, zaraz obok tej pierwszej, nietkniętej, tak samo grubą, choć wzbudzającą dużo więcej sprzecznych emocji.

I co ja mam teraz zrobić?

Hę?!

CALL ELLIOT | YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz