Wyglądają jak wata cukrowa!

831 78 15
                                    

Ko nie mógł oderwać wzroku od swojego biologicznego ojca.

-Ko ty...- zdziwiony Daichi postawił chłopca na ziemi. Nie zdążył zareagować na to, że malec od razu pobiegł do Kageyamy. Stanął obok jego nogi i zaczął się natarczywie w niego wpatrywać.

-T...- chłopiec spojrzał na ziemię, po czym znowu popatrzył na ojca. Musiał to powiedzieć. Jeżeli nie zrobi tego, to nic się nie stanie. Nic się nie zmieni. A właśnie nie o to chodziło. Znowu nie będzie mieć ojca, właściwie jak zawsze. Ko był wystraszony. Bardzo chciał stąd uciec, ale dobrze wiedział, że nie może tego zrobić.- Spojrzał na mężczyznę i zebrał w sobie całą odwagę jaką miał, aby choć spróbować coś zmienić.- Tato!

-Ko...- Daichi sparaliżowany ze zdziwienia nadal nie mógł ruszyć się z miejsca.- To chyba pierwszy raz, kiedy Ko nazwał Kageyamę "tatą", zaraz po wypowiedzeniu jego imienia...- Z jednej strony Daichi był dumny z chłopaka, że jest na tyle odważny aby zrobić coś takiego, a z drugiej strony przepełniał go niepokój, bo czy on mógł nazywać Kageyamę swoim ojcem?

Kageyama odwrócił się. Gdy zobaczył, że przed nim stoi chłopak, którego znał tylko z widzenia, jego źrenice ze zdziwienia rozszerzyły się. Po prostu nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jego mina spowodowana szokiem była wykrzywiona w tak dziwnym grymasie, którego po prostu nie dało się opisać.

-Ty...- Kageyama podniósł wzrok i rozejrzał. Było to dla niego jasne, że gdzieś niedaleko musiał znajdować się opiekun chłopca. Zamarł, gdy ujrzał o kilka metrów oddalonego od niego Daichiego. W jego głowie zaczęły pojawiać pytania: "Czemu?", "Jak?" Skąd?". Nie mógł znaleźć odpowiedzi na żadne z nich. Jakim cudem teraz spotkał jakiegoś znajomego z liceum, skoro tak bardzo starał się odseparować od swojego poprzedniego życia? Odwrócił się próbując to wszystko zignorować. Może jeszcze nie jest za późno i nikt jeszcze nie zauważył, że on ich już widział.

-Tato!- Kageyama chciał odejść by zniknąć im z oczu, ale zatrzymała go mała rączka chłopczyka, która złapała go za koszulkę. Ko ponownie udało się zwrócić na siebie uwag mężczyzny.- Mama!-chłopak wskazał drugą rączką na okna swojego domu, po czym błagalnie spojrzał na Kageyamę. Jego oczy aż błyszczały od determinacji.- Ona ceka na ciebie! Kiedy ona płace w nocy, to zawse mówi twoje imię!

-Przepraszam...- Kageyama znowu odwrócił się.- Jestem obrzydliwym tchórzem...- on chciał dalej kontynuować swoją wypowiedź, ale pewna myśl mu w tym przeszkadzała. Przecież w każdej chwili mógł się tu pojawić jeszcze Sugawara. I co straszniejsze, Hinata. Nie mógł dopuścić do tego, aby ktoś jeszcze go zobaczył.- Ja nie zasługuje na miłość twojej mamy, którą mnie obdarowała...- Tobio odszedł, czemu chłopiec już nie był w stanie zapobiec.

-Ko...- Daichi podszedł do chłopaka i złapał go za rękę.- Nawet dziecko w tej sytuacji okazało się mądrzejsze od ciebie...- Daichi skrzywił się i spojrzał na Kageyamę tak, jakby chciał go co najmniej zabić. Tortury też by się jakieś przydały, tylko nie wiedział, jakby to zniósł Hinata.- Jeśli by nie cała ta sytuacja, to...- czarnowłosy westchnął i postanowił się uspokoić.- Nie zasługujesz na jego miłość? Nie gadaj takich głupot. Hinata nigdy tak nie myślał.- mężczyzna wziął dziecko na ręce. -Ko, może nie będziemy mówić mamie o tym spotkaniu? Hm? Co ty na to?

-Czemu?- Ko pytająco spojrzał na Sawamurę.

-Hmm... jest ku temu przyczyna- Daichi zamyślił się na chwilę. Co można zrobić, aby mieć pewność, że Ko na pewno nic nie powie Hinacie?- Jeśli nie powiesz o tym mamusi, to dam ci 3 prezenty, dobrze?

-Dobze...- Ko nie bardzo podobał się ten pomysł. Chciał o wszystkim opowiedzieć mamie, ale także nie chciał, aby mama znowu płakała. Wolałby widzieć codziennie szczery uśmiech na ustach swojej mamusi.

Love under the opened skyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz