𝟶𝟺/𝟶𝟽/𝟷𝟻

77 18 3
                                    

Porażki nie zawsze kończyły się źle.

Chwilami naprawdę miewałem wrażenie, że zakochuję się w tym prawie trzydziestoletnim mężczyźnie na nowo. Czy było to możliwe? Czy można rozkochać w sobie kogoś za pomocą słów i kilku głębokich spojrzeń?

Kiedy wątpiłem, Kyungil łapał po raz kolejny moje dłonie i nachalnie ściskał je w swoich.

- Rozumiesz Younghyunie? Chcę widzieć uśmiech każdego ranka na twojej twarzy. Chcę byś wtulał się we mnie nieświadomie, kiedy jesteś jeszcze cholernie zaspany. Chcę cię tutaj widzieć.

Pociągnąłem cicho nosem, zaciskając przy tym powieki.

- Będę obejmował cię jak gdybyś miał ni zaraz uciec. Będę przy tobie tak często jak tylko sobie zapragniesz. Będę jak najczęściej robił ci kawę tak, jak lubisz. Będę uśmiechał się tylko dla ciebie.

Subtelnie się zarumieniłem, z trudem wypuszczając powietrze. To nie były tylko puste obietnice. Ale to, że nie zdążyłem powiedzieć mu najważniejszego przeważyło nad późniejszą decyzją.
Niedomówienia, strach przed otwarciem ust.

Kyungil uśmiechnął się z zadowoleniem, przyciągając mnie bliżej tak, że moja klatka piersiowa otarła się o jego tors. Zupełnie nieświadomy nurtujących mnie pytań, jak gdyby nic mnie nie dręczyło.

- A ja będę starał ci się wynagrodzić równe szczęście. By nie skrzywdzić kruchego ciała. Byś zawsze miał siłę się uśmiechać.

- Hyung. - jego słowa oddziaływały na mnie tak silnie, tak cholernie mocno. Dlatego dałem dłonie na jego policzki, które przy szczęce były pokryte lekkim zarostem. Pogładziłem je kciukami. - Mów dalej takie rzeczy a naprawdę umrę z zawstydzenia. Ale to przyjemne uczucie. 

what am i to you; day6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz