Rozdział 1. Czasami krok, którego boisz się najbardziej, jest tym właściwym.

33.5K 531 192
                                    

Dzień spędzony w samochodzie, dłużył się w nieskończoność. Bezmyślnie spoglądałam w okno, przyglądając się drodze i miejscom jakie mijaliśmy. Zmęczenie już mocno dawało się we znaki, tym bardzie, że powoli zapadał zmrok. Czułam nużącą senność, którą dodatkowo potęgowało kołysanie auta. Powoli przymykałam powieki, jednak po krótkiej chwili silnik ucichł, oznaczając tym samym koniec podróży. Zerwałam się nerwowo odrywając zesztywniały policzek, przyklejony do zimnej szyby i spojrzałam kątem oka na brata, który powolnym ruchem odpinał swój pas. Pod jego ciemno brązowe oczy wkradły się sińce, a zawsze odpowiednio ułożona grzywka, była teraz widocznie przyklapnięta.

— Dotarliśmy na miejsce? — zapytałam, lekko ziewając.

— Mhm — wymruczał.

— Pewnie jesteś zmęczony? — Posłałam chłopakowi troskliwe spojrzenie.

— Niesamowicie, Ellen. — Pokiwał twierdząco głową, jednocześnie przecierając dłonią po twarzy. — Chodź, wyciągnę bagaże.

— Pomogę Ci — zaproponowałam wychodząc za chłopakiem i złapałam za swoją walizkę. — To była długa droga, ale to miasto jest piękne! — Rozejrzałam się wokoło.

— Poczekaj aż zobaczysz dom. — Szatyn uśmiechnął się szeroko. — Tylko spójrz. — Wskazał palcem na jednopiętrowy budynek z czerwonej cegły.

— Jeff.. — Skrzywiłam się. — Mówiłeś, że to będzie małe mieszkanie.

— Wiem i przyznam, że też jestem zaskoczony.

— Faktycznie dom jest piękny, ale.. — zaakcentowałam. — Ale za duży dla naszej dwójki.

— Poradzimy sobie, nie martw się tym teraz. Trzymaj i wchodź pierwsza. — Podał mi klucz.

— Mam taką nadzieję. — Pokręciłam głową, jednocześnie ruszając chodnikiem prowadzącym w kierunku wejścia.

Sprawnym ruchem otworzyłam drzwi i postawiłam pierwsze kroki w nowym domu. Wewnątrz budynku panował całkowity mrok. Położyłam dłoń na ścianie, szukając włącznika światła, który już po chwili rozświetlił pomieszczenie. Mój wzrok zawiesił się na białej szafie z dużym lustrem, która stała w niewielkim korytarzu i pięknych jasnobeżowych barwach. Rozejrzałam się dokładniej, wchodząc kolejno do małego przytulnego salonu i przestrzennej kuchni.

— Podoba Ci się? — Usłyszałam za sobą głos brata.

— Jest wspaniale! — zapewniłam. — Ale naprawdę stać nas na to wszystko?

— Raczej tak.

— Raczej? Jeff.. — uniosłam brwi.

— Przestań się tak martwić. — Złapał mnie w mocnym uścisku. — Zmiany są dobre. Teraz wszystko się ułoży, zobaczysz.

Jeff, w przeciwieństwie do mnie zawsze bardzo radośnie podchodził do nowych rzeczy. Odkąd pamiętam ciągle coś zmieniał, nie przywiązywał się. Dla mnie jednak nasz stary dom na zawsze pozostanie czymś znacznie więcej niż tylko czterema ścianami. Byłam mocno z nim związana i opuszczając go czułam, jakbym traciła jakąś cząstkę siebie. To właśnie tam, w Seattle zostały moje najwspanialsze wspomnienia o matce, a teraz też i ojcu, który niedawno zmarł. Czułam się strasznie źle wyjeżdżając z tamtego miejsca i stanowczo przeciw temu protestowałam, jednak nie miałam wyboru, ani też innych możliwości. Po śmierci rodziców musiałam stanąć po stronie brata i przystanąć na jego propozycję, pomimo tego, jak trudna dla mnie była. Chociaż mój brat był starszy zaledwie kilkanaście miesięcy, przejął stery i zajmował się mną w jakimś stopniu. Jako głowa tej rodziny, którą wciąż tworzyliśmy, to on decydował. Nie było nas stać na utrzymanie w tamtym miejscu, a Jeff nie miał dobrze płatnej pracy. Nikt też nie mógł nam pomóc, przez co zostaliśmy zupełnie sami z ogromnym bólem i pustką, którą ciężko było zapełnić. I to właśnie tutaj, w Nowym Yorku mieliśmy ruszyć do przodu. W tym miejscu czekała na nas nasza przyszłość, lepszy start i zupełnie nowy rozdział.

Forgive Me!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz