Rozdział 11. List.

8K 239 10
                                    

LUCAS

Byłem wściekły, rozczarowany i przepełniony gniewem. Ale, nie na nią, tylko na samego siebie. Gdybym od samego początku zachowywał się jak należy, nie doszło by do tego. Wszystko było moją winą, a każdy dzień, utwierdzał mnie w tym coraz bardziej. Zepsułem całą relację, jaką mieliśmy, zniszczyłem ją. Liczyłem na to, że wszystko się zmieni, naprawi. Ale życie tak nie działa i każdy błąd jaki popełniamy, ciągnie się za nami już na zawsze. Wszystko co robiłem, robiłem źle. Byłem uważany za najgorszego, najgłupszego i bezczelnego, ale to nie byłem ja. Po dzisiejszym dniu, wiedziałem już, że nigdy nie odzyskam Ellen, bo wszystko przepadło. Biegłem tam z nadzieją, która szybko przeminęła. Mogłem się domyślić, że zależy jej na tym chłopaku. Price był chyba dosyć mądry, dobrze sobie ze wszystkim radził. Nie pakował się w kłopoty, nie miał spieprzonej przeszłość i przede wszystkim, nie był mną. Ellen kilka razy wspominała o nim, o tym, że gdzieś wychodzą, ale nigdy nie brałem tego na poważnie.

Zatrzymałem się na stacji paliw i wyszedłem z auta, które zalałem do pełna. Poszedłem zapłacić, a przy okazji w sklepie kupiłem butelkę wódki. Wsiadłem z powrotem za kierownicę, wziąłem dwa solidne łyki i ruszyłem przed siebie. Przejechałem centrum NYC i już po kilku minutach byłem pod domem. Otworzyłem drzwi i od razu pobiegłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju, wyciągnąłem z szafy torbę, do której spakowałem wszystkie swoje rzeczy. Zraniłem Ellen tak mocno i nie chciałem, by cierpiała bardziej patrząc codziennie na moją twarz.

Lepiej będzie, jeśli wyjadę. Zniknę raz na zawsze, a ona zapomni o mnie i ułoży sobie życie z kimś innym.

Zaniosłem torbę do auta, ale jeszcze na chwilę wróciłem na piętro. Wszedłem do pokoju dziewczyny i usiadłem na łóżku. Na pościeli leżała zwinięta w kłębek moja koszulka, którą pożyczyłem jej drugiego dnia w szkole. Obiecała oddać mi ją na następne zajęcia, ale została u niej już na zawsze. Obok poduszki stał ten głupi hipopotam, w którym faktycznie przewoziłem to zioło. Okłamałem ją by nie wyjść na jeszcze większego debila niż jestem w rzeczywistości. Nie mogłem tak po prostu wyjechać bez słowa, nie dałbym rady. Chociaż wiedziałem, że to co robię nie jest dobre, to nie mogłem postąpić inaczej. Zostawiłem na poduszce krótki list, który miał być formą pożegnania. Wiedziałem, że już nigdy tutaj nie wrócę. Nie zobaczę jej więcej i nie usłyszę, ale tak musiało być, czułem to. Ostatni raz rozejrzałem się po całym jej pokoju i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.

ELLEN

Kolejne dni mijały mi bardzo wolno. Każda godzina dłużyła się w nieskończoność. Myślami byłam już od dawna w domu, ale sercem nieustannie przy Lucasie, o którym od naszego ostatniego spotkania, nie miałam żadnych wieści. Chłopak przepadł, jak kamień w wodę. Od nikogo nie odbierał telefonów, nie odpisywał na wiadomości, a ja czułam, że to przeze mnie. Z mojej winy. Luke zabrał z naszego mieszkania wszystkie swoje rzeczy, nie pozostawił zupełnie nic. Zniknął, a Ja nic nie mogłam z tym zrobić. Leżałam w tym cholernym szpitalnym łóżku, kolejny dzień od wybudzenia. Miałam wyjść już dawno, ale lekarze ciągle znajdywali nowy pretekst, by zatrzymać mnie na miejscu jeszcze na chwilę. Byłam bezsilna i załamana. Chciałam wiedzieć cokolwiek o tajemniczym odejściu chłopaka. Czy jest bezpieczny, czy żyje. Długo rozmawiałam z bratem i poznałam już chyba całą prawdę, a Nicolas nie mydlił mi więcej oczu. Kiedy wreszcie nadszedł dzień powrotu do domu, byłam niesamowicie podekscytowana. Z samego rana przeszłam badania kontrolne, a gdy okazało się, że wszystko jest już w porządku i mogę wyjść ze szpitala, Jeff załatwił potrzebne dokumenty, a zaraz po tym otrzymałam wypis. Spakowałam swoje rzeczy do torby, którą następnie wręczyłam bratu by ten zaniósł ją do samochodu, a ja w tym czasie pożegnałam się i podziękowałam lekarzom za opiekę. Po niedługiej chwili, opuściłam w końcu szpitalny obiekt i razem z Jeffem ruszyłam do upragnionego domu. Jako, że placówka znajdowała się tylko kilka kilometrów od naszej dzielnicy, bardzo szybko dotarliśmy do celu.

Chłopak zaparkował auto, na podjeździe przed garażem, tak jak zawsze i w końcu otworzył drzwi. Weszłam do budynku, zdjęłam buty i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu, w którym nie byłam od prawie półtora tygodnia. Podeszłam do okna i lekko je uchyliłam, by do wnętrza wpadło trochę świeżego powietrza. Przechodząc obok lóżka, moją uwagę przykuła, leżąca na pościeli, lekko ususzona róża. Usiadłam na materacu i przesunęłam kwiat, spod którego wyłoniła się duża kartka, zwiniętego w rulon papieru.

Droga Ellen,

Wybacz mi, ale chociaż bardzo chciałem, nie byłem w stanie powiedzieć Ci tego prosto w oczy. Już na wstępie chciałem Cię przeprosić, za wszystkie obraźliwe słowa, które ostatnio wypłynęły z moich ust. Chcę też, abyś wiedziała, że były one kłamstwem, chociaż dla Ciebie, to już pewnie nic nowego, jeśli o mnie chodzi. Wiem, że wszystko spieprzyłem i to po całej linii, ale cóż, taki mój urok. A tamtej nocy na balkonie, skłamałem. Zrobiłem to tylko po to, by Cię nie skrzywdzić, chociaż teraz już wiem, że dzięki temu, zrobiłem to dwa razy mocniej, przepraszam. Nie chciałem, by tak wyszło, bo to co było pomiędzy nami, było prawdziwe i szczere. Zakochałem się w Tobie od pierwszego dnia, w którym Cię ujrzałem, od pierwszego spojrzenia w Twoje oczy. Zakochałem się bez opamiętania, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Byłem pewien, że to przejdzie, przecież taki ktoś jak ja, się nie zakochuje. Jednak, myliłem się. Musiałem odejść, by nie ranić Cię jeszcze bardziej samym sobą, bo wiem, że każde nasze przypadkowe spotkanie, bolało by nas oboje tak samo. Nie wytrzymałbym widoku ani jednej Twojej łzy, chociaż wiem, że tak wiele ich przeze mnie wypłynęło. Czuję, że nigdy więcej nie spotkam kogoś takiego jak Ty, bo jesteś jedną na milion. Niepowtarzalna, piękna i mądra. Na zawsze zatrzymam Cię w moim sercu, bo ono należy już tylko do Ciebie. Jesteś moja, a ja Twój bez względu na wszystko i na zawsze. Nigdy nie zapomnę, że trzymając Twoją rękę, trzymałem w dłoniach największy skarb, ale teraz nie należy on już do mnie. Masz jego.. Widziałem was w szpitalu i chociaż w pierwszej chwili złamało mi to serce, zrozumiałem, że tak będzie lepiej, więc bądź z nim szczęśliwa. O mnie natomiast zapomnij i nigdy więcej nie myśl, wyrzuć mnie ze swoich wspomnień, usuń ze swojej pamięci. Ja, nigdy Cię nie wymaże, ale Ty to zrób, dla własnego szczęścia. Teraz, gdy czytasz ten list, jestem bardzo daleko stąd. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę, nie myślę o tym. Jednak, nie chcę byś sądziła, że uciekłem, stchórzyłem, chociaż trochę tak jest. W głównej mierze, odszedłem, by już nigdy nie móc Cię zranić, byś mogła żyć spokojnie i szczęśliwie, bez wielu zmartwień, bo zasługujesz na to, jak nikt inny. Ellen, proszę nie szukaj mnie, spal ten list, by już nigdy nie przywoływał wspomnień i zapomnij, że kiedykolwiek mnie poznałaś.

Kocham Cię,

Na zawsze Twój, Lucas.

Forgive Me!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz