Rozdział 18. Burza.

7K 201 53
                                    

Kiedy Hazal wreszcie zeszła z piętra i dołączyła do mnie, mogłyśmy wspólnie wyjść na miasto. Przeszłyśmy mniej uczęszczanymi uliczkami, by trochę skrócić sobie drogę do centrum NYC. Niebo tej nocy było wyjątkowo gwieździste, zupełnie różniąc się od tego z poprzedniej nocy. Pełnia księżyca, która trwała już drugi dzień dodatkowo napawała wszystko swym blaskiem. Po przejściu kilkunastu metrów zobaczyłam nadjeżdżający z oddali autobus, kierujący się w stronę  Waverly Street, która była przeciwległa do głównej ulicy w centrum. Wsiadłyśmy do pojazdu, który znacznie przyśpieszył naszą drogę. Kiedy wysiadłyśmy na oczekiwanym przystanku, oślepił nas blask świateł dobiegających z każdej strony miasta. Uwielbiałam ten klimat nocy, a szczególnie spacery późną porą, kiedy na ulice zdawała się wychodzić większa liczba osób niż w ciągu dnia. To miasto żyło nocą, albo to noc, żyła nim. Wszystko było tu niesamowicie magiczne i hipnotyzujące. W paśmie restauracji i pubów, w końcu odnalazłyśmy naszą ulubioną knajpkę i zajęłyśmy jedno z ostatnich wolnych miejsc. 

— O czym tak długo rozmawiałaś z Victorem? — Zaciekawiłam się.

— Z kim? — Speszyła się.

— Nie udawaj. Słyszałam, że zatrzymał Cię w łazience. 

—Miał krwotok z nosa, pomogłam mu.

— Tylko tyle? Mam uwierzyć, że przez piętnaście minut reanimowałaś jego nos?

— Rany, no dobra. Umówiłam się z nim — parsknęła, lekko się rumieniąc. 

— Wydaje się być sympatyczny — stwierdziłam, biorąc do ręki kartę menu. — Podoba Ci się?

— Nie wiem.. Chyba tak. — westchnęła, przygryzając dolną wargę.

— O cholera, ty przygryzasz wargę Hazal! Podoba Ci się i to mocno!

— Ellen! — krzyknęła, kręcąc głową.

— Zawsze tak robisz, kiedy ktoś Ci wpadnie w oko.

— Znasz mnie za dobrze, ale.. — Zdanie blondynki przerwał dźwięk Sms'a.

Wyciągnęłam telefon z torebki i odczytałam wiadomość od Jeffa, w której brat informował, że zamierza wyjść tego wieczoru na imprezę razem z chłopakami. Wymieniłam z nim kilka zdań, namawiając by Hazal została u mnie na noc, bym nie siedziała sama w domu, podczas gdy on będzie się dobrze bawił.

— Chcesz spać dzisiaj u mnie?  

— A coś się stało?

— Jeff idzie na imprezę z chłopakami i mam wolny dom.

— Ale w takim stanie? Mówiłaś, że są poobijani.

— Podobno muszą odreagować — zaśmiałam się. — Wiesz jacy są chłopcy. 

— W takim razie robimy nocowanie! — Zasalutowała zadowolona.

20, kwietnia

Wyszłyśmy z pubu chwilę po północy. Na zewnątrz zrobił się już trochę chłodniej i zaczął kropić delikatny deszcz. Niebo pogrążone było w mroku, przysłaniając księżyc ciemnymi, gęstymi chmurami z których wydostawały się jasne błyskawice. Ulice lekko opustoszały. Ludzie przez nagłą zmianę pogody rozeszli się do swoich mieszkań o wiele szybciej niż zawsze. Podeszłyśmy do jednej z taxi, stojących przy skrzyżowaniu dwóch głównych ulic i podałyśmy kierowcy adres, pod który miał nas zawieść. Starszy Pan wklepał go w nawigację i po piętnastu minutach spędzonych w ciepłym samochodzie, dojechałyśmy na miejsce. Zapłaciłam za nasz kurs i szybkim krokiem pobiegłyśmy w kierunku drzwi, chowając się przed wzmożonym deszczem i coraz bardziej wyraźnymi grzmotami. Wyciągnęłam z torebki klucze i weszłyśmy do mieszkania. 

Forgive Me!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz