VI.

2.3K 238 119
                                    

Siedziałam skulona na kanapie, oglądając film komediowo - romantyczny. Z racji tego iż mieszkałam sama, nie miałam zbytnio nic do roboty.
Powoli zamykałam oczy. Nie dziwię się - jest trzecia w nocy a ja zamiast iść normalnie spać, siedzę na kanapie jak jakiś przegryw, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Typowe.

Wstałam i wyłączyłam telewizor, kierując się na ślepo do sypialni, ale zatrzymałam się, gdy usłyszałam dźwięk.

Podeszłam do stołu przy kanapie i zobaczyłam wyświetlacz, ale wpierw musiałam przymrużyć oczy bo zbyt jasne światło, sprawiało mi ból gałek ocznych. Gdy mój wzrok się oswoił, zauważyłam na wyświetlaczu 'Shawn'.

-Ugh, dlaczego dzwonisz do mnie o tej godzinie? - powiedziałam oburzona.

-Wyjdź na zewnątrz - usłyszałam jego zamglony głos.

-Shawn, czy ty jesteś pijany? - uniosłam głos.

Boże, dlaczego.

-Wyjdź - usłyszałam i nagle połączenie się skończyło.

Rzuciłam telefon na sofę i poszłam na korytarz, ubierając pierwsze lepsze buty i wzięłam ze sobą zapinaną bluzę.
Z racji tego iż mam mieszkanie, wyszłam z domu zamykając je i zeszłam schodami na dół, po czym owinęłam się bluzą, którą swoją drogą...kiedyś zabrałam Szymonowi.

Otworzyłam drzwi od klatki i od razu poczułam zimne powietrze i moim oczom ukazało się ciemnogranatowe niebo.

Cóż się dziwić, jest noc.

Nagle zobaczyłam Shawna, opierającego się o słup lampy.

Był kompletnie - za przeproszeniem - najebany.

-Dobry wieczór - powiedział uśmiechając się.

- Czego chcesz? - jęknęłam z dezaprobatą.

- Chciałem cię po prostu...-kaszlnął.-...zobaczyć.

No nie zaprzeczę; wyglądał słodko.
Rumieńce na policzkach, roztrzepane włosy, lekki uśmiech na twarzy i zamglone, lekko czerwone oczy.

- Chciałeś mnie zobaczyć? - prychnęłam. - Przecież ty większość czasu modlisz się, by mnie nie widzieć - zaśmiałam się. - Idź do domu, bo gadasz głupoty.

Shawn zamiast mnie posłuchać, przybliżył się do mnie bardzo - BARDZO - blisko.
Czułam od niego alkohol, ale również miętę, co mnie dość zdziwiło.
Oddychał szybko. Pewnie samo utrzymywanie się na nogach, sprawiało mu wielki wysiłek.
Ha ha.

-Powiedz mi, gdzie się tak ujebałeś alkoholem - powiedziałam, zakładając ręce pod pierś.

- Ziomeczki mnie wyciągnęli do klubu - powiedział, przecierając oczy. -...ale ja jestem trzeźwy jak ryba! - powiedział, wysuwając ręce w geście obronnym.

- Chyba ci się powiedzenia pomyliły -powiedziałam, śmiejąc się.

-Jak to..? - powiedział smutny.

-Ile wypiłeś? - spytałam, patrząc na niego.

-Hm... - wyciągnął ręce i patrzył na nie, licząc coś. - Jeden przyniósł litr..
- zaczął. - wypiłem z jednym na pół, potem doszedł drugi litr... a potem 3 drinki...zwymiotowałem na chodnik, więc dwa kieliszki musze odjąć..

- Dobra daj sobie już spokój z liczeniem - zaśmiałam się. - Nie wiem ile wypiłeś, ale widzę że dużo, naprawdę dużo - kręciłam głową, niwdowierzając. - Idź do domu.

Shawn Mendes-historie🌜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz