I'll be right back, he said

871 110 54
                                    


  Puste talerze zostały zebrane przez krzywiącą się na widok szóstki klientów kelnerkę. Oni jednak nic sobie nie robili z jej spojrzenia, mając na głowach znacznie poważniejsze rzeczy. Jedną z nich był z pewnością powrót do domu i wyjaśnienie całego zajścia ich managerowi. Następnie wszystkim innym, aż w końcu z lżejszym sumieniem będą mogli wrócić do swojej codzienności. Drugą, może już nie tak przerażającą, lecz wciąż niecierpiącą zwłoki sprawą stało się odnalezienie ostatniego członka zespołu. Inaczej czekały ich dużo większe kłopoty. Już od godziny siedzieli przy okrągłym stole, próbując wpaść na jakikolwiek trop, który pozwoli na działanie. Niestety w głowach ziało od pustki, a dłonie, które momentami przeczesywały kolorowe czupryny (czy też jedną łysą głowę) stanowiły jedynie kolejną oznakę bezradności. 

    - Więc co robimy? - jako pierwszy odważył się przerwać ciszę lider i jak na zawołanie wszyscy - z wyjątkiem Jimina, który smacznie pochrapywał na ramieniu maknae, utkwili w nim swoje spojrzenie. Suga jeszcze przez chwilę kłócił się o telefon z Hoseokiem, aż w końcu skapitulował, oddając swoją własność i przy okazji zawierając głos. Młodszy zaś, ucieszony zdobyczą, wystukiwał już tylko sobie znane hasła w przeglądarkę internetową.

  - Ty nam powiedz, liderze. W końcu z całej tej zgrai to podobno ty odpowiadasz za myślenie.

  - Mówi to osoba, która uważa się za geniusza - odparł zgryźliwe Seokjin, stając w obronie Namjoona. Ten z kolei był zbyt zmęczony, żeby jakkolwiek zareagować na prowokację Sugi. Ponownie tego dnia zapadła długa i nieprzyjemna cisza. Atmosfera również przybierała na gęstości, aż większość była przekonana, że można by spokojnie pokroić ją nożem. Sama w sobie pogoda wydawała się nie stać po stronie zespołu. Kiedy tylko zawitali do pizzerii, o szyby lokalu zaczął dudnić deszcz, a spokojny wiatr szybko zdołał przerodzić się w wichurę. Chłopcy mieli nadzieję, że gdziekolwiek teraz znajdował się Taehyung, to było to suche i ciepłe miejsce. 

  - Gdzie jest Tae, pijackie cioty? 

  Znali ten głos. Spojrzeli po sobie, zaraz jak jeden mąż, oglądając się na stojącą niedaleko osobę w masce, którą i tak potrafili bez problemu rozpoznać. Byun Baekhyun. Niewysoki blondyn, wokal w jednym z bardziej znanych zespołów, dokładniej mówiąc w EXO. Dobry przyjaciel Taehyunga, trzeba dodać, co tylko dopełniało faktu, że prawdopodobnie byli w niezłej dupie.

  Kiedy Baek ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma przeszywał ich spojrzeniem, z każdą kolejną chwilą marszczył coraz bardziej brwi, nie martwiąc się teraz o zmarszczki. Ta grupa pseudo idoli zdecydowanie przesadziła z zabawą ostatniej nocy, a tym, który ucierpiał najbardziej musiał być jego syn... To znaczy przyjaciel. 

  Stopa zaczęła wybijać coraz to szybsze i mocniejsze uderzenia o posadzkę, aż w końcu doczekał się odpowiedzi, jednak z pewnością nie takiej, jaka by go ucieszyła.

  - Co to ma znaczyć, że nie wiecie? Rozumiem, że może się teraz błąkać po niemal każdej dzielnicy Seulu, a wy siedzicie na tyłkach i obżeracie pizzą?

  Spotkał się jedynie z ciszą, na co prychnął i rozdrażniony wyciągnął telefon. Planował pokazać młodszym, jak bardzo byli beznadziejni i zawalili na całej linii. Może to zmotywowałoby ich na tyle, aby ruszyć swoje ślamazarne ciała i zacząć szukać ostatniego z Kimów. 

  - Słuchajcie mnie, debile - odchrząknął, przewijając palcem po ekranie do ostatnich wiadomości. - Tae napisał do mnie po drugiej nad ranem. Ostatnia wiadomość jest sprzed czwartej, później nie przyszło już nic. Dzwoniłem kilkanaście razy, ale ani razu nie odebrał.

  Westchnął cicho, próbując nie pokazywać po sobie zmartwienia. Niemniej jednak Taehyung był jego przyjacielem, a od ostatnich paru godzin nikt nie miał pojęcia, gdzie mógł się znajdować. Podstawił im telefon pod nos. Po chwili sięgnął po jedno z wolnych krzeseł, siadając zaraz niedaleko reszty, która wciąż tępo wgapiała się w nieduży ekran. 

Just a swag « taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz