VI

4.3K 615 553
                                    

Patrzyli po sobie przez jakąś minutę, gdy Kim nagle się odwrócił i szybkim krokiem ruszył w stronę dworca. A Jeon jak to Jeon, od razu pobiegł za nim.

- Hej, gdzie ty idziesz?

- Do domu. - warknął.

Brunet złapał delikatnie starszego za nadgarstek, jednak ten od razu się wyrwał, a dodatkowo popchnął nastolatka do tyłu. Czuł się upokorzony. Ten gówniarz nie powinien pojawiać się w jego życiu, a on nie powinien się dzisiaj stawiać na żadnym spotkaniu. Zmarnował tylko czas, na który tamten ewidentnie nie zasługiwał. Że niby on gejem? Miał już dość tego głupiego małolaty.

- Ale dlaczego? - zapytał nierozumnie.

- Myślisz, że to zabawne? Wybacz mi, Jeonie Jungkooku, ale nie jesteś śmieszny. Powiedz mi, po co ta cała szopka? Przecież wiem, że nie jesteś gejem. A nawet jeśli, to jak ty to sobie wyobrażałeś? Że co? Pójdziemy sobie na spacerek, w drodze powrotnej oddasz mi swoją kurtkę, złapiemy się za rączki i będziemy żyć długo i szczęśliwie? - prychnął. - W życiu nie pokochałbym kogoś takiego jak ty. Nigdy, przenigdy. Prędzej zostałbym tym pierdolonym dentystą, niż w ogóle pozwoliłbym ci się dotknąć.

Po tych słowach Taehyung odszedł, a Jungkook został na deptaku sam, co jakiś czas będąc mijanym przez różne grupki ludzi, które zaniepokojone patrzyły na szesnastolatka, który szklanymi oczyma patrzył na znikającego w oddali chłopaka.

°

Szatyn siedział w prześlicznej kawiarence i pochłaniał czwarty już kawałek ciasta. Miał gdzieś zdziwione spojrzenie młodziutkiej kelnerki, którą co chwilę prosił do stolika, aby złożyć kolejne zamówienie. Musiał jakoś pocieszyć się po tym głupim spotkaniu, no a co działa lepiej na poprawę humoru od słodkości i kawy z mlekiem? Oczywiście, że nic, toteż śmiało wydawał kieszonkowe na kolejne, przepyszne wypieki. Po wpakowaniu w siebie ogromnej ilości cukru, kalorii i kofeiny wstał ze swojego miejsca i zapłacił, by po chwili wyjść na świeże powietrze. Nie miał ochoty wracać do domu. Jego rodzice i tak mieli wrócić późno, bo zamierzali pojechać do znajomych, więc nic nie stało mu na przeszkodzie, aby poszwendać się gdzieś po mieście. Skoro już się tak wystroił, to zamierza to wykorzystać.

A Jungkook wpadł dokładnie na to samo.

Szesnastolatek bez celu włóczył się po wybrukowanych uliczkach, mijając roześmianych nastolatków i zapracowanych dorosłych. Było mu cholernie przykro. Kim go wyśmiał, nawrzeszczał na niego, a to wszystko tylko dlatego, że powiedział mu prawdę. Nie zamierzał żartować, a teraz był już swojej orientacji stuprocentowo pewny. Dziewczyny nigdy go nie kręciły. Zawsze myślał, że to nadejdzie z wiekiem, jednak w jego przypadku nadeszło co innego, a mianowicie wielka strzała wystrzelona z łuku kupidyna prosto w jego zadek, kiedy tylko po raz pierwszy spojrzał na Taehyunga.

Nadal spacerował, tym razem już samotnie. Chodniki do reszty opustoszały, a niedługo potem rząd latarni rozświetlił ciemne ulice. Jedyną wadą jesieni były częste deszcze i szybko zachodzące słońce, które mimo stosunkowo wczesnej godziny, już dawno nie zaszczycało nikogo swoim blaskiem. Jeon krótko poinformował swoją mamę w wiadomości, że zostaje do późna u Jimina, ponieważ zmartwiona kobieta dzwoniła do niego dobre sześć razy. Nie zamierzał wracać do domu aby martwić ją jeszcze bardziej swoim zepsutym humorem i smutną miną. W końcu jednak zdecydował się zawrócić i pójść na dworzec, gdy nagle usłyszał dziwnie znajomy krzyk, który dochodził z jednej z mniejszych uliczek. Nieświadomie uniósł brwi i gdy niespodziewanie usłyszał odgłos jakiegoś uderzenia, od razu puścił się pędem w stronę usłyszanego dźwięku. To nie było istotne, czy jest tam ktoś kogo zna, czy też nie. Tam najwidoczniej komuś działa się krzywda, a on nie mógł przejść obok tego obojętnie.

U'll Be Mine | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz