Szron

862 62 4
                                    

(Uwagi: Cardverse AU. Napisane na podstawie sesji mojej i Ardwi. Na końcu zamieszczam mały glosariusz.

Alfred - Książę i następca tronu Królestwa Pik.

Arthur - syn premiera, mag czasu, urodził się i wychował na dworze Królestwa Karo (jego ojciec piastował wtedy urząd ambasadora

Data publikacji: 20 marca 2015)


Tik-tak.
Samotny odgłos kroków rozbrzmiewający w ciszy kamiennych korytarzy. Echo niosące się pod wysokimi sklepieniami, prowadzące dźwięk wzdłuż zimnych ścian skrytych w cieniu tkanych lodowym błękitem arrasów.
Tik-tak.



Arthur wychylił się zza pleców ojca, podziwiając nowy świat. Tak inny od ciepłych komnat wiosennego pałacu, który znał. Królestwo Pik okazało się diametralnie różne od Karo. Nie pachniało słodyczą kwitnących kwiatów, było za to mroźne i rześkie, pełne chłodu szarych kamiennych sal i witraży rzucających niebieskie światło.
Arthur chłonął to wszystko zaciekawionymi oczyma późnej wiosny. Poznawał każdy szczegół nowego miejsca, dopóki jego spojrzenie nie spotkało innego - jasnego jak zimowe niebo. Mały pucołowaty chłopiec o złotych włosach odziany w królewski granat zerknął na niego, posyłając mu niepewny uśmiech.


Tik-tak.
Wielki srebrny pik lśni w świetle niebieskich płomieni przemykających korytarzami. Lśnią także niedostrzegalne dla ludzkiego oka złote nicie magii, drżące jak liść na wietrze pod naporem nadchodzącej siły. Niektóre są grube i mocne, inne cienkie i ulotne. Wszystkie prowadzą do jednego źródła, do pierwotnej mocy, która pozwala im istnieć. Wystarczy wyciągnąć dłoń, schwycić jedną z nich w palce, przez chwilę podziwiać jej barwę w bladym świetle księżyca, a potem szarpnąć.
W tym momencie gdzieś w nocnym zaciszu świata ktoś na zawsze stracił swoją magię.
Tik-tak.



Arthur przyglądał się chłopcu, podczas gdy ten bawił się w śniegu. Miękki puch przylegał do jego granatowego stroju, lepił wilgocią jasne kosmyki, błyszczał w słońcu zimowego poranka.
- Moja magia jest lepsza niż twoja - oznajmił, podchodząc do Alfreda - małego pikowego księcia.
Ten podniósł na niego wzrok, podczas gdy jego policzki zaczerwieniły się napływającą do nich wciąż jeszcze ciepłą krwią.
- Wcale nie! - oznajmił z przekonaniem, dumnie i wyzywająco, aż coś zabłysło w jego dużych błękitnych oczach. - Patrz!
Arthur patrzył. Pobłażliwie, z rozczuleniem starszego brata, jak Alfred za skupieniem unosi ręce i formuje nad swoją głową mały lodowy sopel. Na własne oczy widział w tej chwili magię zimy, jedyną w swoim rodzaju, przynależną tylko i wyłącznie Królom Pik. Kąciki jego ust drgnęły lekko, ale Arthur powstrzymał siłą woli formujący się na jego twarzy uśmiech.
Jest niezwykła, pomyślał, choć nie przyznałby tego na głos.
Zresztą on też posiadał magię jedyną w swoim rodzaju, choć Alfred przekonał się o tym dopiero chwilę później, gdy nagle sopel zmienił się w wodę, która spadła wprost na niego.
Tym razem Arthur nie wytrzymał. Jego śmiech rozbrzmiewał nadal, gdy mały Alfred rzucił się na niego z zaciśniętymi mocno piąstkami.
(Magia czasu była naprawdę wspaniała.)


Tik-tak.
Kroki cichną, gdy otwiera się brama na dziedziniec. Mocny porywisty wiatr szarpie arrasy, próbując zerwać je ze ścian. Na zewnątrz niepodzielnie króluje zamieć, wirujące wściekle białe płatki śniegu. Ostre jak nóż godzą we wszystko, co stanie im na drodze.
Wszystko prócz jednej osoby, która stawia pierwszy krok na grubej warstwie miękkiego puchu. Krok za krokiem w świetle księżyca, pod nocnym niebem usianym miliardem gwiazd. Każda z nich to jedna osoba, jeden mag w wielkim świecie Czterech Pór.
Wśród nich dwie błyszczą wyjątkowo jasno.
Tik-tak.


Kuferek UsUkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz