Jeden: Proszę, zostań chociaż na śniadanie.

295 32 0
                                    

Ostrzegam, że rozdziały do krótkich należeć nie będą, więc radzę się rozsiąść wygodnie  ; )

Gdy się obudził, głowa bolała go niemiłosiernie, chociaż ból ten był niczym, w porównaniu do paraliżującego wręcz głodu. Jedynie ogarniające go ciepło i dochodzące zewsząd przyjemne zapachy łagodziły nieco jego cierpienie. Pamiętał wszystko, chociaż ciężko mu było skupić się odrobinę dłużej na czymkolwiek, to pamiętał dokładnie. Nie umknął mu nawet z pamięci moment, w którym przegrywając walkę z własnym ciałem, runął na środku ścieżki, by zaraz po tym stracić przytomność.
Pojedyńcza, spowodowana wyrzutami sumienia łza spłynęła jeszcze po jego prawym policzku, zanim ostrożnie i powoli rozchylił powieki, pamiętając o swoim celu.
Nie spodziewał się jednak, że zamiast rzucających na niego cień koron drzew, ujrzy wnętrze drewnianego domku, oraz śpiącego z głową w jego nogach, nieznajomego chłopaka.
W pierwszej chwili pomyślał, że to tylko sen- ewentualnie raj, a to znaczyło by, że umarł. Nie wiedząc, jak się zachować, rozglądał się w ciszy dookoła, jedną dłonią mimowolnie trzymając się za brzuch.
Pomieszczenie, w którym się znajdowali, było naprawdę duże, a z ustawionego w samym kącie łóżka, na którym się obudził, widać było nie tylko potężne drzwi- prawdopodobnie wejściowe, ale również kawałek znajdującej się za wielkim łukiem ściennym kuchni. Wystrój był wręcz minimalistyczny, zewsząd otaczało go jasne drewno, połączone z dużym, szarym kamieniem. Na ścianach nie było żadnych obrazów, a na parapetach nie stały donice z kwiatami. Nie było też masy figurek, czy świeczników porozstawianych po meblach, a jedynie książki, gitara na stojaku, oraz jeden pluszowy miś.
-Och, już się obudziłeś?- podskoczył lekko  na dźwięk cichego głosu czarnowłosego chłopca, który z widocznym zmęczeniem wyprostował ostrożnie głowę, zaraz krzywiąc się od bólu karku.
Czymże jednak był dla niego taki ból? Nagrodą za całonocne czuwanie nad swoim nieprzytomnym gościem?
Dowodem na to, że dawał z siebie wszystko?
Przypomnieniem o swojej ciężkiej pracy?
Najważniejsze dla niego było to, że jego cierpienie nie poszło na marne i nastolatek, choć o głodzie i po lekkiej gorączce nocnej, obudził się cały i zdrowy. A kiedy siedział tak, z lekko rozchylonymi od zaskoczenia ustami i wielkimi, wpatrującymi się w niego, bursztynowymi oczami, wyglądał jeszcze piękniej i delikatniej, niż w nocy.
-Kim jesteś? Nie, czekaj, co ja tu robię?- zapytał cicho, odzyskując po chwili trzeźwość umysłu, po czym nie dając gospodarzowi dojść do słowa, szybko dodał   -a właśnie, gdzie jestem?- nieświadomie zawiesił swój wzrok na drzwiach po drugiej stronie pokoju.
-Umm... w moim domu?- odpowiedział mu Jeon pytaniem na pytanie, obawiając się, by nie przestraszyć chłopaka. Dopiero teraz, kiedy już faktycznie z sobą rozmawiali, dotarło do niego jak bardzo nieprzygotowany był na tę rozmowę.
W nocy, kiedy jego gość spał w najlepsze, a on sam siedział w fotelu, popijając kolejną już kawę i spokojnie układał w głowie plan zatrzymania u siebie chłopaka, wszystko to było jakoś tak o wiele łatwiejsze. Teraz natomiast, gdy już przyszło co do czego -nie potrafił nawet złożyć poprawnie jednego zdania, bo co, jeśli akurat to, co powie urazi jakoś nieznajomego, lub go zdenerwuje?
-W twoim domu...- powtórzył cicho Kim, przenosząc wzrok na wejście do kuchni -i mieszkasz tu sam?- dopytywał, nie mogąc pojąć, jakim cudem tak młody- albo przynajmniej młodo wyglądający- chłopak może mieszkać sam w tak pięknym domku, podczas gdy on całe życie spędzić musiał zamknięty w domu dziecka.
-No tak właściwie to jeszcze nie do końca tu mieszkam, raczej tylko w weekendy i kiedy zastępuję ojca na patrolach- opowiadał mu cicho i spokojnie, czując się odrobinę niezręcznie. Sam był cholernie ciekaw historii drugiego, a zamiast rozmawiać o swoim gościu i dowiedzieć się o nim czegokolwiek, opowiadał o tym, jak to jeszcze-nie-mieszka we własnym domku leśnym  -jeszcze nie jestem pełnoletni, więc nie mogę...- na szczęście jego żenujące wyznanie przerwane zostało przez głośne burczenie w brzuchu Taehyunga, który od razu spuścił wzrok.
-Przepraszam- wyszeptał zawstydzony, ale Jungkooka już przy nim nie było.
-Chcesz jajecznicę, czy kanapki?- doszło go za to pytanie z kuchni, a na myśl o ciepłym posiłku wróciła do niego nagle cała chęć do życia. Nieco zbyt pospiesznie zerwał się z łóżka i w ostatniej chwili łapiąc równowagę, udał się do pomieszczenia, z którego rozchodził się po całym domu zapach świeżo zalanej herbaty malinowej.
Z szerokim uśmiechem na twarzy podszedł do stojących na czekoladowym blacie kubków i bez pytania przyłożył dłonie do jednego z nich, napawając się przyjemnym ciepłem i kojącym zapachem gorącego napoju. Dopiero po kilku minutach poczuł na sobie wzrok gospodarza, przez co od razu zrobiło mu się trochę chłodniej.
-M-mmoże lepiej s-się ubierz- wyszeptał zawstydzony Jeon, odwracając wzrok, gdy tylko jasnowłosy obdarzył go pytającym spojrzeniem. Po tych słowach Kim automatycznie spojrzał w dół i ku swojemu zdziwieniu, zauważył, że stoi w samych bokserkach i nie swojej, śnieżnobiałej koszulce, która na szczęście była na niego za duża.
A kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nieznajomy najprawdopodobniej musiał go w nocy sam przebrać, poczuł się tak bardzo zawstydzony i upokorzony, że z nadmiaru tych nieznanych mu jeszcze dotąd uczuć, jego oczy zaszły łzami, a on sam miał ochotę zapaść się pod ziemię.
-Przepraszam, ja tylko chciałem, żeby ci było wygodniej i ten... no...- lekko spanikowany reakcją nastolatka Jeon zaczął się nieporadnie tłumaczyć, próbując jednocześnie wybrnąć jakoś z tej niezręcznej sytuacji i nie skupiać wzroku na zarumienionych policzkach, czy zgrabnych, szczupłych nogach swojego gościa.
-Ja chyba...- nie mogąc złożyć z nerwów konkretnego zdania, speszony niczym dziki zająć Kim zaczął nieporadnie cofać się, by wyjść z kuchni unikając konieczności odwrócenia się do bruneta tyłem.
-Poczekaj, to moja wina!- krzyknął za nim szybko starszy, obawiając się, że nastolatek zamierzał go opuścić. A na to nie mógł przecież pozwolić, napewno nie po tak ciężkiej nocy, kiedy to podczas dbania o tego dzieciaka, powstał  w jego głowie jakiś dziwny obraz przyjaźni, jaka mogła się między nimi zrodzić, jeśli tylko uda mu się przekonać go do siebie -poczekaj, proszę, ja naprawdę nie miałem złych zamiarów- szepnął nieco już mniej speszony, widząc jak tamten niepewnie zatrzymuje się w półkroku -pozwól za mną, dam ci swoje rzeczy, wybierzesz sobie coś wygodnego, tylko proszę, zostań chociaż na śniadanie- chcąc wypaść naprawdę przyjaźnie, wolnym krokiem podszedł do wpatrującego się w niego chłopca i uśmiechając się lekko, wyminął go, by udać się do swojej szafy.
Ku jego zadowoleniu, nastolatek już po chwili stanął obok niego, z delikatnym uśmiechem na twarzy wpatrując się w zawartość garderoby gospodarza.
-Wydaje mi się, że mam w plecaku coś swojego na przebranie- powiedział, wyciągając przed siebie dłoń, by koniuszkami palców przejechać ostrożnie po poskładanych starannie ubraniach. Mimo, że rzeczy nie było zbyt wiele, to w szafie tej napewno panował dużo większy porządek, niż kiedykolwiek w tej kimowej.
-Nie trzeba- odpowiedział pewnym siebie głosem wyższy o pół głowy chłopak, ciesząc się z nagłej poprawy humoru swojego gościa -wybierz sobie coś spokojnie i czuj się jak u siebie, a ja pójdę zrobić śniadanie- dodał z uśmiechem, pozwalając sobie na poczochranie włosów niższego, zanim opuścił go, by przygotować posiłek.
Postawił na pełną warzyw i mięsa jajecznicę, a do tego tosty z masłem, by jego gość nabrał sił. I podczas, gdy on kroił starannie kolejne, potrzebne mu składniki, ubrany już w jedne z jego niewielu zwykłych, czarnych rurek szesnastolatek stał oparty plecami o ścianę i w ciszy przyglądał mu się, żałując, że nie może z nim zostać w tej chatce na dłużej.
-ŚNIADANIE GOTOW...- brunet urwał w połowie swój krzyk, gdy odwracając się z talerzami w stronę stołu, zauważył stojącego przed nim chłopaka.
-Widzę- zaśmiał się niższy, odbierając od niego naczynia, by zaraz postawić je na miejscach przed krzesłami, tuż obok czekających już tam kubków z wystygniętą herbatą.
-Przepraszam- odchrząknął Jeon, zaraz zajmując miejsce obok siedzącego już przy stole chłopca i wlepiając wzrok we własny talerz.
-Ale za co?- zaśmiał się ponownie Kim, po czym wstał i odwrócił się przodem do szafek kuchennych -zapomniałeś o pałeczkach- dodał, przeszukując pokolei wszystkie szuflady, a Jungkook po prostu nie mógł się powstrzymać przed spojrzeniem na zgrabne pośladki niższego, wciśnięte w jego ulubione spodnie i nieznacznie wypięte w jego stronę, przez lekko pochyloną nad zbiorem sztućców pozycję jasnowłosego.
Do tej pory nie miał czasu, by się nad tym zastanawiać, ale teraz, kiedy siedzieli obok siebie, w ciszy konsumując przyrządzone przez niego śniadanie, zdał sobie sprawę z tego, że czuje się przy tym nieznajomym o wiele lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej przy jakimkolwiek swoim znajomym. To właśnie ten chłopak, o charakterze zupełnie przeciwnym do Jeonowego, obudził w jego sercu potrzebę przynależności do kogoś.
Kogoś, kto nie był by jedynie zwabioną jedzeniem zwierzyną.
Kogoś, kto rano pił by z nim malinową herbatę, a wieczorem czekał by na niego z otwartymi ramionami, by zapytać jak minął mu dzień.
Kogoś, kto uśmiechał by się tak pięknie tylko dla niego i kto bez najmniejszej krępacji nosił by jego ubrania, czy owijał się jego kocami.
Kogoś takiego, jak ten siedzący obok niego, komplementujący jego zdolności kulinarne chłopak o idealnie gładkiej, jasnej cerze i platynowych blond włosach, który sprawiał wrażenie beztroskiego i szczęśliwego nastolatka, który czuł się w tej chatce bezpieczny.
Tak, właśnie kogoś takiego Jeongguk potrzebował w swoim życiu i być może nie przez przypadek znalazł go w swoim lesie? Właśnie on, akurat tej nocy, kiedy musiał zastąpić swojego ojca, który dzień wcześniej złamał sobie nogę?
Musiał tylko postarać się o to, by nieznajomy zechciał się z nim zaprzyjaźnić. Musiał udowodnić mu, że jest tego wart.
-Smakowało ci?- zapytał cicho, z uśmiechem, kiedy jego gość popił herbatą swój skończony posiłek.
-Bardzo, nigdy w życiu nie jadłem tak pysznej jajecznicy!- odpowiedział mu chłopak, wstając po chwili ze swojego miejsca, by odnieść naczynia do zlewu  -pozmywam- powiedział, nie oglądając się za siebie, po czym odkręcił wodę i chwycił za gąbkę.
-Nie trzeba- rzucił pospiesznie wyższy, zaraz znajdując się obok blondyna, by chwytając go za ręce, odciągnąć go od zmywania  -jesteś gościem, nie powinieneś- wytłumaczył szybko zdezorientowanemu nastolatkowi, po czym trzymając go wciąż za jedną dłoń- zaciągnął go w stronę drzwi od łazienki  -ja posprzątam, a ty weź proszę prysznic, czy cokolwiek. Odpocznij, potem porobimy coś ciekawego- uśmiechnął się ponownie, tym razem całkowicie szczerze na myśl o spędzeniu z blondynem wolnego czasu, po czym otworzył drzwi i nie czekając na odpowiedź, wepchnął chłopca do środka, a sam poszedł ogarnąć kuchnię.
Powiedzieć, że był podekscytowany, to lekkie niedomówienie. Nigdy nie gościł u siebie nikogo z jakichkolwiek innych powodów, niż nauka, a już tym bardziej nigdy nie miał u siebie gości na noc. Sam też do nikogo nie był zapraszany, dlatego kręcił się po swoim domku tanecznym krokiem, szykując dla nich przekąski, gry oraz w ostateczności filmy na dvd, chcąc stworzyć dla nich jak najlepszy klimat. Nie mogło im niczego zabraknąć, ani miękkiego koca na nogi w razie, gdyby zdecydowali się jednak na film, ani ogromnego wyboru gier planszowych, czy kart, ani odpowiednich napojów- a raczej z wszystkiego, co miał po trochu, bo kto wie, w czym akurat gustuje jego gość. W przypływie radości wygrzebał nawet spod łóżka swoje ukochane Guitar Hero, do czego posiadania nie przyznawał się nawet ojcu. Nie przygotował się jedynie na jedno, nie był gotowy na ujrzenie przebranego w swoje brudne rzeczy, wpatrzonego w podłogę chłopaka, który z miną zbitego psa oznajmił mu, że musi już wracać do domu.
I chociaż nie miał pojęcia, że słowa niższego wypowiedziane były wyłącznie z poczucia winy, oraz obawy przed wyznaniem mu prawdy o wydarzeniach z poprzedniego dnia, to momentalnie poczuł się niczym wgnieciony w zimną, mokrą glebę. Dotarło do niego, jak naiwny i po prostu głupi był, licząc na to, że nieznajomy chłopak zostanie z nim, zamiast uciekać czym prędzej, tak jak wszyscy inni uciekają zawsze od dziwaka Jeona. Jednocześnie coś w nim pękło, kiedy przyglądał się zmierzającemu do wyjścia chłopakowi, który nie doczekał się od niego nawet krótkiego  "to pa".
Miliony myśli walczyło z sobą, tworząc w jego głowie huragan, podczas gdy Kim Taehyung zamknął za sobą drzwi od jego domu, z cichym "dziękuję za wszystko" oraz bladym uśmiechem na ustach.
Szesnastolatek wcale nie chciał opuszczać tego ciepłego, przytulnego domku, w którym zupełnie obcy mu chłopak okazał mu o wiele więcej troski i dobroci serca, niż na to zasługiwał. Naprawdę wolał zostać w tej leśnej chatce i grając z gospodarzem w gry udawać, że wszystko jest w porządku, ale czy rzeczywiście miał jakiś wybór? Czy mógł sobie pozwolić na te beztroskie chwile, spędzone na zaprzyjaźnianiu się z brunetem, podczas gdy policja napewno znalazła już w lesie ciało tego biedaka i szuka już mordercy?
Jeśli miałby zostać, musiał by powiedzieć chłopakowi całą prawdę, a to w jego mniemaniu obudziło by w nim wyłącznie niechęć i obrzydzenie do jego osoby. Dodatkowo, zostając u niego mógł także sprowadzić na niego kłopoty, policja na pewno uznała by, że są wspólnikami i wzięła by tego Bogu ducha winnego chłopca na liczne, nieprzyjemne przesłuchania. A tego nie chciał, uciekając z sierocinca jego celem nie było zwalanie na innych swoich problemów. On chciał być wolny, a ponieważ po drodze coś poszło nie tak i dopuścił się strasznej zbrodni, sam musiał ponieść za nią należytą karę i nikt nie zasługiwał na bycie w to wmieszanym.
I być może odszedł by w siną dal właśnie z takim nastawieniem, być może nawet lądując na jakimś komisariacie, gdyby nie silny uścisk rąk bruneta, zaciśniętych wokół jego bioder.
-Zostań chociaż jeszcze chwilkę- szepnął mu prosto do ucha wyższy, a jego głos załamał się lekko -jest weekend, mógłbyś chociaż obejrzeć ze mną jakiś film?- ale blondyn nie odpowiadał. Dotychczas pewny swojej decyzji o odpokutowaniu, stał teraz na nogach miękkich, niczym z waty i walcząc z własnym sumieniem, zatapiał się w przyjemnym cieple drugiego, wtulonego w niego ciała -mój ojciec leży w szpitalu, a ja muszę siedzieć w tym lesie sam i tak naprawdę nie mam nawet żadnych znajomych, by poprosić kogokolwiek o dotrzymanie mi towarzystwa- brunet nieugięcie mówił dalej, pragnąc za wszelką cenę zatrzymać przy sobie swojego gościa  -nikt nie chce spędzać ze mną czasu, bo jestem synem leśniczego i zamiast chodzić na imprezy, wolę spędzać wolny czas w lesie, ale ty wydajesz się być taki miły- po plecach Taehyunga przeszedł przyjemny prąd, gdy brunet o nim wspomniał. Być może właśnie tylko tego potrzebował, by podjąć inną decyzję. Być może właśnie do zostania z nim wystarczyło mu zapewnienie wyższego, że nie jest dla niego jak te wszystkie ranne zwierzęta, które po wyleczeniu odsyłał do swoich domów, by po chwili zapomnieć o wspolnie spędzonych chwilach -dla ciebie zrobię wyjątek, pójdę z Tobą gdzie zechcesz, jeśli tylko przez chwilę jeszcze ze mną zostaniesz, bo będąc z Tobą odniosłem wrażenie, że nie trafiliśmy na siebie bez powodów.
Dalej nie był już w stanie nic powiedzieć, czując, że zrobił już wszystko co tylko mógł, by blondyn jednak nie odszedł. Po prostu stał w ciszy, z głową opartą na jego ramieniu i dłońmi zaciśniętymi na materiale jego bluzy.
-K-kkim Taehyung- odpowiedział mu po chwili blondyn, powoli i ostrożnie odwracając się, by stanąć przodem do zdezorientowanego bruneta, który zastygł w miejscu, z rękoma wyciągniętymi w stronę niższego.
Kilkakrotnie zamrugał powiekami i wyprostował się porządnie, kiedy w końcu dotarło do niego, co się dzieje.
Młodszy od niego chłopak, Kim Taehyung, stał naprzeciwko niego, z szerokim uśmiechem na twarzy i czekał na jego reakcję.
-Jeon Jeongguk, ale wolę Jungkook- przedstawił się szybko, zaraz również wykrzywiając usta w uśmiechu.
-A może być Kookie?- zapytał jeszcze wesoło młodszy, po czym podszedł do otwartych wciąż drzwi do chatki i stając w progu, odwrócił się do swojego nowego znajomego, by pospieszyć go z wejściem do środka.
I tak oto podjął decyzję o rozpoczęciu tej niebezpiecznej dla nich obu przyjaźni, nie wiedząc co przyniesie jutro, rozsiadł się wygodnie obok uradowanego Jungkooka i ignorując głos własnego sumienia, obejrzał z nim pierwszy w swoim życiu thriller.

Hold Tight *vkook*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz