Dwa: Powiem im, że żadnego Kim Taehyunga nie znam.

245 30 1
                                    

-To co tam jeszcze masz?- zapytał roześmiany Taehyung, wykładając stopy na fotel i biorąc kolejny łyk swojej truskawkowej coli.
-Mhmm, poczekaj- odpowiedział mu ściszonym głosem starszy, z przejęciem grzebiąc w pudle z różnymi planszówkami i puzzlami -co powiesz na bingo?- zaśmiał się, wyciągając opakowanie z grą i pokazując je blondynowi.
-Bingo?- zdziwił się tamten, odbierając od niego przedmiot, by zaraz zacząć czytać zasady gry -a to nie jest przypadkiem dla emerytów?- prychnął, po chwili obdarzając Jungkooka szerokim uśmiechem -może być, chociaż nigdy w to nie grałem- prostując się do pozycji siedzącej, rozłożył między nimi wszystkie elementy i chwycił za instrukcję.
-Ja też nie- brunet wzruszył ramionami w odpowiedzi, siadając po turecku i okrywając sobie zamarznięte już od siedzenia na podłodze nogi.
Bo tak, jak ponad trzy godziny temu zasiedli na dywanie, by obejrzeć film, tak zostali już, jedynie co chwilę zmieniając swoje pozycje na mniej, lub bardziej leżące.
A kiedy wybrany przez gospodarza thriller się skończył, oni siedzieli dalej koło siebie, wymieniając się opiniami na jego temat. I nim się obejrzeli, na rozmowach zeszły im prawie dwie godziny.
-Dobra- zarządził prześmiewczym tonem trzymający w rękach tabliczki blondyn -wybierz sobie dwie karty, potem rzucimy kostką o to, kto będzie kręcił- dokończył tłumaczenie, ledwo powstrzymując się przed wybuchem śmiechem.
-I to tyle?- starszy spojrzał na niego, nie ukrywając swojego rozczarowania, po czym wzdychając wybrał dwa prostokątne kartoniki, na których wypisane były jakieś liczby -będzie fajnie- pokiwał jeszcze głową, czekając aż młodszy również zdecyduje, które z kart wybrać.
-No dobra- odchrząknął Kim, wczuwając się w rolę prowadzącego -któryś z nas kręci tym magicznym, pełnym cyferek kołem, jedna z nich wypada i sprawdzamy, czy akurat jest na naszych kartach. Jeśli tak...
-Przecież wiem, na czym polega bingo!- przerwał mu w końcu znudzony już lekko chłopak, po czym wyrwał mu z rąk kartkę z instrukcją i rzucił nią gdzieś za siebie.
Zdezorientowany Taehyung przyglądał się przez chwilę poczynaniom starszego, po czym zamrugał teatralnie oczyma i z udawanym oburzeniem pacnął go dłonią w ramię.
-Hej! Mówiłeś, że tego nie znasz- wypomniał mu, kiedy ten spojrzał na niego z uniesioną do góry brwią.
-Nie, mówiłem że nigdy w to nie grałem!- brunet poprawił go z uśmiechem, po czym chwycił za białą kostkę do gry i szykując się do rzutu, dodał: -sam z sobą przecież grać nie będę, ale to nie zmienia faktu, że znam ma pamięć zasady wszystkich gier, jakie tylko istnieją!- i wystawiając młodszemu język, rzucił maleńką kosteczką, by po chwili wykrzyczeć swój wynik.
Zabawne, jak dobrze czuł się w towarzystwie Taehyunga, mimo że znali się ledwo parę godzin. Przy nim nie czuł potrzeby powstrzymywania się od dziecinnych zagrań, czy pamiętania o kulturze. Nie tyle nie musiał, co wręcz nie chciał ukrywać przed nim swojego prawdziwego ja, które nie do końca było tak idealne i ułożone, jak się wszystkim wydawało. To, że Jeongguk był typem samotnego kujona nie wywodziło się bowiem z jego natury, a z tego, że po prostu nie trafił jeszcze na odpowiednią osobę. Owszem, był skryty i może nawet lekko zamknięty w sobie, ale przecież każdy introwertyk może pokazać pazurki, jeśli tylko trafi na odpowiedniego outrowertyka, który zechce go przygarnąć. A dokładnie tak było właśnie z nim i Taehyungiem. Razem tworzyli duet idealny, uzupełniając się nawzajem.
-Ja mam cztery- westchnął niezbyt uradowany blondyn, kiedy zdradziecka kość pokazała po jego rzucie wynik większy od tego Jeonowego.
Mimo, że wygrana w tym przypadku oznaczała jakże nudne kręcenie kołem przez całą grę, Taehyung itak potrafił uśmiechnąć się szeroko i zacząć grę z entuzjazmem. A jego radość udzieliła się starszemu, który z ogromnym zapałem zaznaczał kolejne, znajdujące się na jego kartach numerki, krzycząc głośno "mam!", czy też "moje!". Ewentualnie czasem też smutne "no nieee", kiedy wylosowanej liczby nie było akurat na jego arkuszach.
Z początku czas mijał im bardzo miło, w radosnej atmosferze i akompaniamencie wesołych przekrzykiwań i śmiechów, ale ponieważ bingo na dłuższą metę do najciekawszych nie należy, w krótce zaczęło im się zwyczajnie nudzić.
-Taehyungie, to już moje piąte bingo- przeciągnął znużony kolejną, nic nie dająca wygraną Jungkook, rzucając przy tym skreślonym arkuszem w siedzącego naprzeciwko blondyna.
-Ale, naprawdę?- zakpił z niego młodszy, równie znudzony, co i on, trzymając wciąż dłoń na rączce od mechanizmu kręcącego.
-To może...pooglądamy śmieszne filmiki w Internecie?- rzucił od niechcenia pierwszym, lepszym pomysłem, na który młodszy zareagował zmarszczeniem brwi i przybraniem poważnego, pytającego wyrazu twarzy.
-A co to jest?- spytał bez zastanowienia.
-Poważnie, Tae?- parsknął starszy w odpowiedzi, uznając to oczywiście za żart, ale kiedy wyraz twarzy Kima nie zmienił się, wyprostował się energicznie, by zaraz podejść do niego bliżej, zostawiając między ich twarzami zaledwie kilka centymetrów przestrzeni -Nie wiesz, co to jest internet?- powtorzył głupio jego pytanie, dopiero teraz uświadamiając sobie, że nic o swoim gościu tak naprawdę nie wie.
Taehyung przełknął głośno ślinę, zaskoczony tak nagłą bliskością Jeona, po czym spuścił wzrok i nieznacznie odsunął się do tyłu.
-To znaczy się, wiem- odpowiedział cicho, modląc się w duszy, by wypieki na jego twarzy nie były zbyt widoczne -oczywiście, że wiem, głupi!- chcąc zatuszować jakoś swoje zażenowanie, delikatnie pchnął Jungkooka tak, że ten stracił równowagę i wylądował bokiem na podłodze, co blondyn wykorzystał od razu, by wstać -miałem w szkole informatykę!- fuknął cicho, stając do zdezorientowanego bruneta tyłem -uczyłem się korzystać z Internetu- bronił się dalej, jednocześnie nie wierząc, że zamierza właśnie opowiedzieć o sobie prawdę. Postanowił być z nim szczerym, ponieważ prędzej, czy później padło by przecież pytanie "skąd jesteś?", czy "gdzie mieszkasz" i co, jeśli akurat wtedy Tae nie był by gotowy na takie wyznanie? Liczył tylko na to, że starszy nie zmieni nagle o nim zdania i nie wyrzuci go z domu, ani nie wyśmieje -ja tylko nie wiedziałem, że można w nim oglądać jakieś śmieszne filmiki- westchnął przeciągle, odwracając się znów przodem do siedzącego z rozdziabionymi ustami Jeona, który z ręką na sercu nie rozumiał już niczego -w sierocincu nie mieliśmy dostępu do komputerów, jedynie podczas lekcji korzystania z nich, a ponieważ szkołę mieliśmy w budynku- siłą rzeczy nie mam żadnych znajomych spoza murów- nabierając z każdym słowem coraz więcej odwagi, usiadł po turecku na łóżku i gestem ręki wskazał starszemu, by do niego dołączył.
Kiedy Jeon dowiedział się, że Taehyung całe życie spędził w domu dziecka, zrobiło mu się naprawdę przykro. Jego sercem zawładnęła niezrozumiała dla niego potrzeba wynagrodzenia mu tych okropnych, spędzonych w samotności i zamknięciu lat.
Ledwo powstrzymując łzy, podniósł się, by zaraz położyć się obok blondyna i ułożywszy się w wygodnej dla nich obu pozycji, jedną ręką gładzić go delikatnie po kolanie.
-Taa- odchrząknął nerwowo, opierając się lekko plecami o brzuch Jungkooka -szykuj się, oto nadchodzi historia mojego życia- parsknął, dosłownie od razu poważniejąc -całe życie mieszkałem w domu dziecka, a ponieważ był to sierociniec klasztorny, od zawsze lekcje miałem na terenie budynku i nie poznałem nigdy nikogo z zewnątrz. Co prawda organizowano czasem jakieś odświętne wyjścia, ale mi nie pozwalano chodzić. Zostawałem zawsze sam, ewentualnie z innymi akurat wtedy ukaranymi dziećmi, bo z moim charakterkiem praktycznie zawsze miałem jakąś karę- nie bardzo wiedząc, co więcej powiedzieć, odważył się spojrzeć na bruneta, który przez cały czas leżał cicho.
-Rozumiem, że osiągnięcie pełnoletności, a co za tym idzie- wolności, postanowiłeś uczcić naprawdę hucznie, skoro wylądowałeś nieprzytomny o czwartej nad ranem, w środku lasu- zaśmiał się niepewnie starszy, na co Kim zmarszczył brwi.
-Co? Nie, ja niee- zawahał się przez chwilę, zmieszany słowami bruneta, ale w końcu postanowił jednak nie kłamać -Kookie, ja uciekłem- przyznał, lekko skruszony -mam dopiero szesnaście lat, ale już dłużej nie mogłem wytrzymać w tym psychiatryku! Wiecznie zamknięte na wszystkie spusty mury, wiecznie tylko te same twarze i wiecznie jedynie sny o pięknym świecie, który mógłby być mój, gdybym tylko był wolny- zakończył swój wywód ciężkim westchnięciem, a brunet pokiwał jedynie głową na znak zrozumienia i w ciszy analizował wszystkie informacje.
-Och, ty... uciekłeś- szepnął po chwili starszy, bardziej jakby sam do siebie, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniego komentarza.
Bo i co niby miał powiedzieć?
"Tak nie wolno robić, pakuj się i natychmiast tam wracaj"?
"Z czego planujesz się teraz utrzymywać?"?
"Co zrobisz, jak cię znajdą?"?
Tak naprawdę Jungkook miał w głowie całą masę takich i podobnych pytań, ale były one wytworem jego zdrowego rozsądku, a ponieważ od poznania tego rozkosznego, zabawnego blondynka postanowił kierować się wyłącznie sercem- najzwyczajniej w świecie zignorował je. Nie zamierzał odstraszyć swojego gościa, czy też przyczynić się do jego odejścia, bo skoro Taehyung postanowił uciec, to lepiej już, żeby został z nim w tej chatce. Bezpieczny i na wyciągnięcie ręki.
-I tyle?- zdziwił się na głos lekko speszony nastolatek -nie wyrzucisz mnie? Nie boisz się, że ktoś tu po mnie przyjdzie?- dopytywał, nie wiedząc czego się spodziewać.
Serce biło mu odrobinę szybciej, niż powinno, kiedy czekał na odpowiedź starszego. Przygryzł dolną wagę i westchnął cicho, poprawiając swoją lekko zdrętwiałą od zbyt długiego siedzenia nogę. W końcu odważył się spojrzeć Jeonowi w oczy, a wtedy ten odezwał się.
-Skoro już uciekłeś i jesteś teraz ze mną, to co mam powiedzieć?- uśmiechnął się promiennie, chwytając chłopaka za dłoń -podjąłeś taką, a nie inną decyzję i kim ja jestem, żeby to oceniać? Musiał bym być w takiej samej sytuacji, żeby móc powiedzieć ci cokolwiek, a ponieważ nie jestem- zamierzam po prostu cieszyć się, że trafiliśmy na siebie...
-Czyli pozwalasz mi tutaj zostać?- przerwał mu, nie mogąc ukryć uśmiechu -a co zrobisz, jeśli któregoś dnia ktoś przyjdzie i zapyta o mnie?- dopytał, chcąc upewnić się, że zostając z Jeonem nie skazuje się na wydanie.
-To schowasz się, a ja grzecznie powiem im, że żadnego Kim Taehyunga nie znam- posłał blondynowi pewne siebie spojrzenie, po czym odchrząknął i przeniósł się do pozycji siedzącej, by patrząc mu głęboko w oczy, nadać tej chwili odrobinę poważniejszego klimatu -Taehyungie, jestem w stanie ukrywać cię tu przed całym światem, ale najpierw coś sobie wyjaśnijmy- zaczął spokojnie, pocierając palcami łuk brwiowy, a kiedy zniecierpliwiony chłopak kiwnął lekko głową, kontynuował -ja również jestem bardzo samotny, wiesz? Przez całe życie wszyscy mnie unikali, bo jestem kujonem,  dlatego naprawdę potrzebuję przyjaciela. Chciałbym mieć w swoim życiu kogoś, kto trwał by przy mnie bez względu na wszystko, przymykał oczy na moje dziwactwa i uszczęśliwiał mnie- zrobił krótką przerwę, kiedy głos zaczął mu się nieznacznie łamać. I chociaż szczerość Taehyunga udzieliła mu się, to sam nie mógł uwierzyć, że jest w stanie powiedzieć na głos tak zawstydzające rzeczy -jeśli ty również potrzebujesz kogoś takiego, to proszę, zostań ze mną i obiecaj, że będziesz dla mnie najlepszym przyjacielem- po raz kolejny musiał przerwać na chwilę, by biorąc głęboki wdech, dodać sobie odwagi.
-Jungkookie, ja...- odrobinę wzruszony słowami bruneta naprawdę chciał coś powiedzieć, ale tamten zaraz uciszył go gestem ręki i kontynuował swoją wypowiedź.
-Jeśli jednak szukasz tylko tymczasowego schronienia, to nie dawaj mi proszę złudnej nadziei. Zdążyłem cię już polubić i jeśli któregoś dnia obudzę się, a ciebie nie będzie...
-Ale dlaczego mówisz takie rzeczy?- młodszy przerwał mu akurat w momencie, kiedy cisnące się do oczu łzy zaczynały odbierać mu zdolność mowy. A mówi się, że chłopaki nie płaczą... -to raczej ty powinieneś wyrzucić mnie stąd i zamknąć drzwi. Co, jeśli nie jestem osobą, która zasługuje na twoją przyjaźń?- mówił, unikając jego spojrzenia, ponieważ wyrzuty sumienia zżerały go doszczętnie. Przecież nie może przyznać się do tego morderstwa, nie teraz, kiedy starszy powiedział, że go lubi i pozwolił mu u siebie zostać.
-Zasługujesz, tylko obiecaj że mnie nie zostawisz- zapewnił go niczego nie świadomy Jeon, nieśmiało łącząc z sobą palce ich dłoni -obiecaj, że będziemy razem na dobre i na złe, dbając o siebie i wspierając się- czekając na odpowiedź, nieprzerwanie patrzył na chłopaka, który z uroczymi rumieńcami maltretował zębami swoją dolną wargę.
-A co, jeśli z czasem dowiesz się o mnie rzeczy, które ci się nie spodobają? Jeśli zostanę z Tobą na zawsze i będę dla ciebie wszystkim tym, czego potrzebujesz, co ty zrobisz, jeśli któregoś dnia okaże się, że moja przeszłość nie jest zbyt kolorowa?- zadając te pytania, całymi siłami walczył z własnym sumieniem, ledwo powstrzymując się przed wykrzyczeniem prawdy.
-Twoja przeszłość nie jest czymś, na co mam wpływ. Wszyscy mamy coś na sumieniu i dlatego też obiecuję Ci, że cokolwiek zrobiłeś zanim się poznaliśmy nie będzie miało najmniejszego wpływu na nasze relacje- zapewnił go niebywale głębokim i męskim głosem, brzmiąc tak pewnie i stanowczo, jak nigdy przedtem -od teraz liczy się tylko przyszłość, razem zadbajmy o to, by była pełna radosnych chwil spełnionych marzeń, dobrze?- uśmiechnął się lekko i pogodnie, chcąc rozluźnić już tę ciężką atmosferę.
Taehyung odpowiedział mu jedynie równie pogodnym uśmiechem, bo czuł że dalsze drążenie tego tematu nie ma już sensu. Położył jeszcze wolną dłoń na tej Jeonowej i pogładził ją energicznie, by po chwili poszerzyć swój uśmiech i rzucić się na starszego, by zamknąć go w szczelnym uścisku. Swoim ciężarem powalił go na plecy, a tracący równowagę brunet spadł na podłogę, ciągnąć z sobą przyczepionego do swojej szyi blondyna.
-Aishh, Taehyungie, uważaj trochę czasem!- syknął obolały, śmiejąc się cicho.
-Przepraszam- szepnął zawstydzony swoją niezdarnością szesnastolatek, po czym wstał szybko i uśmiechając się promiennie, pomógł brunetowi wstać.
-Zrobiło się późno, nie jesteś głodny?- zapytał go, jak gdyby nigdy nic i nie czekając na odpowiedź, udał się do kuchni, by przygotować im obiad.
-A ty nie powinieneś być na jakimś patrolu, czy coś?- zauważył Taehyung, siadając na blacie kuchennym obok kszątającego się Jeona -tak swoją drogą, co dokładnie należy do obowiązków leśniczego?- zapytał, wgryzając się w zgarnięte z miski jabłko.
-Nie podjadaj!- okrzyczał go starszy, zabierając mu owoc, po czym odłożył go na miejsce i wrocił do swojego zajęcia -pilnujemy, żeby nikt nie rozrabiał, ratujemy ranne zwierzęta, ogólnie jesteśmy zawsze w pogotowiu, gdyby coś się działo. Chcesz skrzydełka, czy zrobimy kotlety?- zapytał zamyślony, wyciągając z lodówki mięso.
-Skrzydełka- Kim odpowiedział po krótkim zastanowieniu, po czym zeskoczył ze swojego miejsca i stając za plecami starszego, spojrzał mu przez ramię na ręce -czyli jeśli coś się w tym lesie wydarzy, wy pierwsi o tym wiecie?- ciągnął dalej temat, od którego puls wariował mu z nerwów.
-Zależy co się wydarzy- odpowiadał mu bez zastanowienia starszy, mieszając w odpowiedniej misce składniki na panierkę -Jeśli jest to cokolwiek związanego z mieszkająca tu zwierzyną, jakiś wypadek, czy nielegalne polowania- to owszem, jesteśmy wzywani na miejsce jako pierwsi- odwrócił się lekko w stronę blondyna, by gestem ręki wskazać mu odpowiednią półkę -podasz mi proszę największą patelnię?
-Jasne- od razu wykonał polecenie -a jeśli, powiedzmy, ktoś się pobije na terenie lasu?- pytał dalej, kładąc patelnię na płytce kuchennej.
-To nie ma z nami nic wspólnego, ale policja zawsze przesłuchuje nas jako potencjalnych świadków. Nalejesz olej?- poprosił, wskazując palcem na stojącą obok lodówki butelkę -tylko dużo, żeby się fajnie przypiekły- polecił, zatapiając mięso w jajku z przyprawami.
-Mhm- burknął cicho blondyn, lejąc złocisty płyn. Normalnie zapewne cieszył by się ze wspólnego gotowania o wiele bardziej, ale tym razem zawładnął nim strach, który wyprał go z wszelkiej radości.
Z tego, co Jeon powiedział wynikało bowiem nic innego, jak to, że lada moment do drzwi zapukać może policja. Jungkook obiecał mu co prawda, że go nie wyda, ale to tyczyło się ucieczki z domu dziecka, a nie morderstwa.
-Wystarczy!- krzyknął nagle brunet, widząc jak Kim zalał olejem już połowę patelni i leje dalej.
-Przepraszam- odpowiedział mu spanikowany chłopak, szybko odstawiając plastikową butelkę na miejsce -zamyśliłem się- szepnął, mając nadzieję, że starszy nie jest na niego zły.
-Nie szkodzi- odpowiedział mu westchnięciem, po czym podszedł do szafki z garnkami i wyjął jeden z tych małych i głębokich -zrobimy frytki- uśmiechnął się szeroko, nie potrafiąc ukryć radości ze spędzania z Kimem czasu na robieniu obiadu. Niby nic, zwykła codzienna czynność, ale cieszyła go jak nic innego. Zawsze marzył o tym, by wspólnie ze swoim przyjacielem przygotować czasem jakiś pyszny obiad, który potem zjedli by ze smakiem, komplementując się na wzajem, czy wytykając kto więcej zrobił.
Szkoda tylko, że blondyn najwyraźniej nie podzielał jego entuzjazmu.
-Dobry pomysł- poparł go niemrawo chłopak, czując że nerwy zaraz rozsadzą go od środka. Musiał coś zrobić, musiał jakoś oderwać swoje myśli od tych wszystkich czarnych scenariuszy.
-Hej, wszystko w porządku, Tae?- Jeon podszedł do niego zmartwiony jego nietęgą miną, zapominając na chwilę o całym gotowaniu i głodzie.
-To nic takiego, po prostu nigdy jeszcze nie gotowałem i naprawdę nie chciał bym ci tutaj niczego popsuć- wymigał się, wymuszając na swoich ustach delikatny uśmiech.
-Naprawdę?- niczego nie świadomy brunet z uśmiechem podchwycił od razu temat, ciesząc się jak dziecko na myśl o nauczeniu Taehyunga swoich ulubionych potraw -to super! Po obiedzie wybierzemy się na zakupy, a jak wrócimy, nauczę Cię czegoś. Co ty na to?- tryskające z oczu chłopaka szczęście nie mogło nie udzielić się Taehyungowi, który zaraz uśmiechnął się prostokątnie i przytaknął kiwnięciem głowy -a teraz chodź, będziesz układał skrzydełka na patelni- zarządził, chwytając młodszego za biodra, by własnoręcznie ustawić go na odpowiedniej pozycji -okej, ja podaję ci mięso, a ty je tutaj kładziesz i kiedy ci powiem, odwracasz na drugą stronę- tłumaczył, niczym jakąś tajną misję, na co Kim odpowiadał mu cichym śmiechem -tylko uważaj, bo olej jest naprawdę gorący- upomniał go jeszcze, zanim chwycił za pierwszy, opanierowany już kawałek i podał go młodszemu, uważnie obserwując jego poczynania.
We dwóch z całym smażeniem uwinęli się błyskawicznie, dzięki czemu już tylko naszykowanie talerzy dzieliło ich od napchania sobie brzuchów.
-Ile chcesz frytek?- zapytał blondyn, nakładając porcję dla bruneta, podczas gdy ten sięgał akurat po drugi talerz.
Nim jednak zdążył go wyjąć, lub odpowiedzieć na pytanie, po całym domu rozległ się niezbyt głośny dzwonek do drzwi. Taehyunga na ten dźwięk sparaliżowało, starszy natomiast zareagował nadwyraz szybko i zamknąwszy roztrzęsionego blondyna za drzwiami od piwniczki, wrzucił pod łóżko wszelkie widoczne na pierwszy rzut oka ślady jego obecności i jak gdyby nigdy nic, poszedł otworzyć. Firmowy, przyjacielski uśmiech szybko zszedł z jego twarzy, gdy zamiast jakiegoś pracownika socjalnego, ujrzał przed sobą dwóch funkcjonariuszy policji.
-Dzień dobry- powiedział w końcu, mając nadzieję, że wypadł naturalnie
-Witaj, Jeongguk, możemy wejść?- zapytał jeden z nich. Ten którego młody Jeon miał okazję spotkać już parę razy przy różnych wypadkach.
Miejscowa policja dobrze znała się z rodziną Jeon, z którą od ponad siedemdziesięciu lat współpracowali, utrzymując porządek w lesie i jego okolicach.
-Proszę- nastolatek odsunął się, by wpuścić mężczyzn do środka -akurat byłem w trakcie nakładania sobie obiadu, zechcecie się poczęstować?- pamiętając o manierach, zaprowadził ich do kuchni, gdzie zasiedli do stołu.
-Jesteśmy na służbie- zauważył ten drugi, po czym odchrząknął nerwowo i spojrzał na swojego przełożonego.
A Jungkook podziękował w duszy, że jednak zje to pyszne, choć pewnie już zimne danie z Taehyungiem.
-Godzinę temu znaleziono w środku lasu rozszarpane ciało turysty- zaczął prosto z mostu policjant, żałując że musi obrzydzić dzieciakowi obiad takimi informacjami.
-Och- wzdrygnął się brunet, poprawiając swoją pozycję -czy wiadomo, jakie zwierze go dopadło?- zapytał, przełykając głośno ślinę.
Nie bardzo miał ochotę iść teraz na oględziny, a niestety tego właśnie wymagała od niego jego praca, jako zastępcy strażnika leśnego. I nawet jeśli nie chodziło mu w tym momencie o sam fakt, że musiał by zostawić Taehyunga samego na dobrych parę godzin, to napewno zniechęcała go wizja krwi i porozrzucanych wnętrzności. W swoim niezbyt jeszcze długim życiu nastolatek zdążył już raz być świadkiem ataku dzikiej wilczycy na człowieku i skoro już wtedy ledwo wytrzymał te widoki- a ofiara uszła przecież z życiem- to co dopiero teraz, kiedy w grę wchodziło martwe ciało.
-Co do zwierzęcia, to wszystko wskazuje na stado kun leśnych- zaczął powoli i niepewnie ten młodszy i widocznie bardziej zdenerwowany funkcjonariusz.
-Ale przecież kuny nie są w stanie zamordować człowieka- zaczął od razu, nieco z wyrzutem, leśniczy -w historii ludzkości nie zanotowano takiego przypadku! Pogryzienia owszem, ataki...- wyliczał, plącząc się, gdyż nie rozumiał z tego już nic -będę musiał niezwłocznie udać się na miejsce zdarzenia, trzeba przeszukać las, zaalarmować mieszkańców. Być może mamy do czynienia ze wścieklizną, tylko to tłumaczyło by ten dziwny przypadek...
-Jeongguk- przerwał mu nagle najstarszy -to raczej nie zwierzęta zabiły tego człowieka.
-Jak to nie?- zdziwił się jeszcze bardziej, zaczynając tracić cierpliwość.
Musiał czym prędzej udać się w to miejsce, tylko tak mógł odpowiedzieć sobie na wszystkie, kluczowe pytania.
-Niecałe pół kilometra od miejsca odkrycia zwłok znaleźliśmy rozbity namiot, który należał do ofiary. Coś, albo raczej ktoś wywabił go z obozu i zaciągnął do lasu, gdzie prawdopodobnie zamordował go...
-Jak to ktoś?- wtrącił najmłodszy, akcentując ostatnie słowo.
-Na miejscu zbrodni znaleźliśmy zakrwawiony kamień, który posłużył za narzędzie zbrodni. Oddaliśmy go do analizy, ale jeszcze nic nie wiemy.
-Ktoś go zamordował- szepnął bardziej sam do siebie, nie mogąc w to uwierzyć.
Od razu zalały go wyrzuty sumienia, miał do siebie żal o to, że zamiast być na służbie- zabawiał się w domu z nowym znajomym. Gdyby nie zszedł z patrolu, by zamknąć się w domu z Taehyungiem, zapewne zdołał by uratować tego biednego mężczyznę.
Poczuł się winny, przecież to jego obowiązkiem było pilnowanie w lesie porządku, a przez jego szczeniackie zachowanie ktoś stracił życie.
-Na razie nie mamy jeszcze podejrzanego, szacujemy że był to raczej rosły, silny mężczyzna, ponieważ ofiara była bardzo dobrze zbudowana i uzbrojona w prowizoryczną broń, przez co powalenie jej musiało wymagać sporo siły- opowiadał ten młodszy, podczas gdy jego starszy towarzysz przyglądał się blademu jak ściana Jungkookowi.
-Bardzo mi przykro, Jeongguk, ale ponieważ jesteś teraz na służbie zamiast Twojego ojca, musimy zadać ci parę pytań odnośnie ostatnich dwudziestu czterech godzin.
-Dwudziestu czterech?- powtorzył głupio brunet, zastanawiając się nagle jak zatuszuje spędzenie w domku aż połowy swojego dyżuru.
-Patolog sądowy oszacował czas zgonu na godzinę między dwudziestą drugą, a drugą w nocy- odpowiedział mu policjant, a twarz bruneta z bladej zrobiła się fioletowa.
I gdzieś tam daleko, na samym końcu jego neuronów w mózgu zapaliła się maleńka lampeczka. Kim Taehyung.

Hold Tight *vkook*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz