Mam wrażenie, że robię z Taehyunga zbyt dużego głupka.
Jak gdyby całe życie spędził pod kamieniem, i don't know... xD-Taehyungie, coś śmierdzi- wymamrotał jeszcze nie do końca rozbudzony brunet, kiedy ostry, drażniący jego nozdrza zapach obudził go nieco zbyt wcześnie, jak na niedzielny poranek -Tae?- jęknął, kiedy po zbyt długiej ciszy wyciągnął rękę w stronę chłopaka, którego ku jego zdziwieniu nie było już w łóżku.
-Kookieee- dosłownie w tej samej sekundzie do pokoju wbiegł roześmiany szatyn, rzucając się z impetem na leżącego wciąż na swoim miejscu starszego, by zaraz schować głowę pod kołdrę.
-Hej, co jest?- objął go delikatnie pod ramiona, odsuwając go tak, by móc spojrzeć mu w oczy.
Jego twarz była cała sina od śmiechu, oczy załzawione i czerwone, a na wlosach i koszulce widniały jakieś czarne ślady -rany boskie, coś ty wymyślił?- zapytał zaspanym głosem, ziewając przy tym przeciągle.
-Jungkookie- młodszy z trudem panował nad atakiem śmiechu -nie gniewaj się na mnie, ale chyba czeka nas remont kuchni- jedną dłonią zakrył sobie oczy, by móc uspokoić się i opowiedzieć starszemu, co też zrobił.
-Remont kuchni, powiadasz?- ku jego zaskoczeniu Jeon przyjął tę informację wyjątkowo spokojnie -ale przecież tego nie ma na liście- uśmiechnął się delikatnie, układając się wygodnie i przyciągając do siebie młodszego -śpij jeszcze, jest niedziela, marzenia poczekają- zadziwiająco szybko zaczął powracać do krainy snów, z której uparty i zdezorientowany Kim ponownie go wyrwał.
-Ale Jungkookie! Zapomnij o tej głupiej liście, kuchnia ci się pa...- przerwał, gdy tylko poczuł na swoim ciele pierwszą kroplę wody.
Zaskoczony, spojrzał w górę, by zobaczyć na suficie maleńkie okręgi, z których pryskała im na głowy woda (ale mam deja vu przy tym zdaniu xD). I nim zdążył zapytać starszego, co się dzieje, został zepchnięty z łóżka, a spanikowany Jungkook uciekł w podskokach do kuchni, by chwytając za schowaną pod zlewem gaśnicę zwalczyć pożar.
-Przepraszam?- pisnął cicho szatyn, stając obok zrozpaczonego Jeona.
Ten natomiast spojrzał na niego spod kurtyny mokrej, przyklejonej do czoła grzywki, po czym rzucił pustą gaśnicą o podłogę i obrzucając młodszego groźnym spojrzeniem, wyminął go by pójść wyłączyć spryskiwacze.
Kiedy woda z sufitu przestała się lać, ogień w kuchni został ugaszony, a na głowie szatyna wylądowł suchy ręcznik, przemoczeni i zmarznięci chłopcy usiedli na kanapie i owinąwszy się ręcznikami, w ciszy wpatrywali się w panujące w kuchni pobojowisko.
Umaziane zwęgloną potrawą kafelki; walające się po podłodze i blatach resztki spalenizny; rozlana na stole kawa +dwa rozbite kubki, które spadły na ziemię, gdy przerażony Taehyung odskoczył ze zbyt wielkim zamachem, chcąc uciec przed ogniem; częściowo spalona patelnia na kuchence i piana z gaśnicy, przykrywająca to wszystko. Nie zapominając o całym domu mokrym od spryskiwaczy przeciwpożarowych.
-Mokro mi, Jungkookie- jęknął cicho młodszy, wciskając twarz w ramię bruneta -wydaje mi się, że kanapa jest mokra- dodał po chwili ze skruchą, choć szczerze mówiąc był tą sytuacją nieźle rozbawiony.
-A wiesz co mi się wydaje?- odpowiedział mu starszy, zachowując przerażający dla Taehyunga spokój -że czeka nas śniadanie na mieście, bo ja nie będę tego sprzątał na głodzie- westchnął ciężko, po czym poczochrał brązowe włosy swojego przyjaciela i wstał.
-Gdzie idziesz?- zapytał go od razu młodszy -hej, ale wszystko w porządku, nie?- krzyknął po chwili, gdy Jeon zamknął się w łazience, ignorując jego pytanie.
Z głośnym, cierpiętniczym westchnięciem szatyn wstał, by wybrać sobie z szafy Jeongguka coś na przebranie i nie czekając, aż starszy wyjdzie z łazienki, zaczął ubierać się na środku pokoju.
-Ty już przebrany?- usłyszał za swoimi plecami jakieś dziesięć minut później -nie chcesz chociaż głowy umyć przed wyjściem?- zaproponował mu brunet, wycierając ręcznikiem swoje mokre włosy.
-No w sumie- wzruszył ramionami młodszy, zaraz udając się do zaparowanej po prysznicu Jeona łazienki.
Zaledwie kwadrans później chłopcy gotowi byli do wyjścia, żaden z nich nie skomentował jak głupim pomysłem było wyjście z domu w mokrych włosach w październiku.
Po prostu wsiedli do samochodu i bez słów, odjechali, by dziesięć minut później zatrzymać się w najbliższy miasteczku.
-To gdzie idziemy?- odważył się odezwać młodszy, kiedy wyższy zamknął na klucz auto i nie odzywając się słowem, prowadził ich w tylko sobie znanym kierunku.
-Taehyungie- zaczął cicho i spokojnie -jestem głodny, wiesz? Jest pieprzona dziewiąta rano w niedzielę, a ja nie dość że się nie wyspałem, to jeszcze muszę wydawać pieniądze na śniadanie na mieście, bo KTOŚ SPALIŁ MI KUCHNIĘ!- wydarł się w końcu, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
Kilka osób zatrzymało się, by na nich spojrzeć, ale żaden z nich się tym nie przejął.
-Wow, głodny Jungkook, to wściekły Jungkook- szepnął młodszy, rzucając nieśmiałym uśmiechem w stronę wyższego.
-Cicho już bądź- upomniał go jeszcze Jeon, otwierając drzwi od swojej ulubionej restauracji z naleśnikami -dzień dobry- przywitał się z młodą kelnerką i zajął swoje ulubione miejsce, w rogu przy oknie.
-Naleśniki!- klasnął energicznie w dłonie uradowany szatyn, przeglądając kartę menu.
-To które chcesz?- spytał go beznamiętnie ten, który będąc tutaj stałym klientem dobrze wiedział, co zamówi.
-Te z czekoladą- wskazał bez namysłu, by zaraz zmienić zdanie -nie, z truskaw... o nie, jednak nie. Chcę z serem!- spojrzał na starszego z ogromnym uśmiechem na twarzy, a po krótszej chwili kontaktu wzrokowego jego dobry humor udzielił się i brunetowi, który uśmiechnął się szczerze po raz pierwszy tego dnia.
-Dla mnie to, co zwykle, a dla malucha jeden z czekoladą, jeden z truskawkami i jeden z serem- dyktował zamówienie, kiedy podeszła do nich młoda dziewczyna w fartuszku i z notesikiem.
-A do picia?- dopytała, nie spuszczając z Jeona wzroku.
-Dla mnie herbatę malinową. Tae?- spojrzał wymownie na swojego towarzysza, który wpatrywał się w niego zszokowany.
-Jungkookie, ja tyle nie zjem!- zaprotestował od razu, lecz starszy jedynie zgromił go wzrokiem.
-Ty się nie mogłeś zdecydować, to zrobiłem to ja- wytłumaczył spokojnie, by zaraz po tym zwrócić się ponownie do kelnerki -dwie herbaty malinowe, dziękuję- uśmiechnął się jeszcze uprzejmie, a kiedy dziewczyna odpowiedziała mu tym samym, ich uwagę zwrócił na siebie głośnym parsknięciem Taehyung.
-Tae, co się stało?- starszy zaczął temat, gdy tylko poczuł, że uleciały z miego całe nerwy.
-Noo chciałem zrobić ci śniadanie- przyznał skruszony, podpierając podbródek o swoje dłonie, by z miną zbitego psa wpatrywać się w bruneta -chciałem zrobić takie pyszne jajka, jak ty wczoraj, ale trochę za późno przypomniałem sobie o oleju i chciałem go szybko dolać i sam nie wiem jakim cudem ta patelnia się zapaliła- westchnął cicho, zaciskając usta w wąską linię.
-No i na co ci to było...- podsumował go starszy, wyciągając z kieszeni swój telefon komórkowy.
-Co robisz?- zapytał go od razu chłopak.
Był znudzony, a Jungkook zamiast się nim zająć, bezczelnie siedział z nosem w telefonie.
Narzeka, że się nie wyspał? Ale to nie on wstał o godzinie siódmej rano, by przygotować się do zrobienia śniadania. Nie on wychodził z siebie, próbując wymyślić które produkty z czym połączyć, czy też jak uruchomić tę piekielną kuchenkę. Nie, on sobie słodko spał, podczas gdy Taehyung walczył o własne życie, z myślą o nim.
-Jeon Jeongguk!- krzyknął zirytowany szatyn, kiedy miał już dość bycia ignorowanym.
-Matko, Tae, nie potrafisz się zająć sobą przez chwilę?- fuknął na niego rozdrażniony, nie odrywając wzroku od ekranu.
Nie mógł na niego spojrzeć, pisał właśnie ze swoją matką i nie chciał przenosić na bogu ducha winnego Kima swojej złości.
-No nie potrafię!- warknął w odpowiedzi młodszy -szczególnie kiedy zabrałeś mnie do jakiejś restauracji, żeby mnie ignorować, bo telefon ważniejszy!- wygarnął mu, nie rozumiejąc co też takiego ciekawego może być w tej komórce.
Po chwili namysłu brunetowi zrobiło się głupio, dotarło do niego jak to wszystko wygląda- nie tylko z punktu widzenia rozkrzyczanego szatyna, ale i otaczających ich ludzi, którzy posyłali im ukradkowe spojrzenia.
-Taehyungie- pisnął, spoglądając w czerwone od złości oczka swojego przyjaciela -przepraszam, pisała do mnie mamuśka, a to zawsze się tak kończy.
-Dlaczego?- przejął się młodszy, kładąc ostrożnie dłonie na tych Jeonowych, ten natomiast od razu złączył z sobą ich palce.
-Nie dogadujemy się, a teraz jeszcze nie mogła zrozumieć, że dzisiaj do niej nie przyjadę- opowiedział w końcu bez większych emocji, kciukiem prawej ręki gładząc wierzch dłoni Taehyunga.
-Pokłóciliście się przeze mnie- podkreślił smutno chłopak, odruchowo chcąc wyrwać ręce z objęć starszego.
Ten jednak nie pozwolił mu na to, a jedynie wzmocnił swój uścisk.
-Nie, maluchu, my się wiecznie kłócimy. Jej się wydaje, że ja mam ochotę jeździć po dwieście kilometrów do stolicy, żeby marnować swój czas z jej ukochanym mężusiem- prychnął szyderczo, po czym odchrząknął nerwowo i spojrzał na siedzącego w ciszy nastolatka.
-Ale ja bardzo chętnie z Tobą pojadę do stolicy- uśmiechnął się szeroko młodszy, prostując nagle plecy i tupiąc glanem w tylną nóżkę od swojego krzesełka.
-Chyba sobie jaja robisz- zapowietrzył się starszy, ale widząc ekscytację chłopaka, ciężko mu było odmówić.
-Smacznego- usłyszeli nagle głos kelnerki, która postawiła przed nimi talerze, zmuszając ich do przerwania uścisku ich dłoni.
-Dziękujemy- odpowiedział jej grzecznie starszy, kiwając z dezaprobatą głową na widok naburmuszonej miny Kima.
Swoje śniadanie zjedli w kompletnej ciszy, jedynie po świetlikach w oczach młodszego poznać można było, że nie jest to cisza z gatunku tych wymownych.
-To pojedziemy?- odezwał się szatyn dopiero kiedy ich talerze opustoszały, a oni wzięli się za picie herbat.
-Taehyungie- pisnął niezbyt męsko starszy, będąc w totalnej kropce.
Z jednej strony naprawdę nie znosił tych wycieczek do mamusi i był szczęśliwy, że w końcu ma jakąś wymówkę. Z drugiej jednak strony zdawał sobie sprawę z tego, jaką radość może sprawić Taehyungowi takim wyjazdem.
-Już jej powiedziałem, że mie nie będzie. Mam na dzisiaj dla nas inne plany, ale może za tydzień?- bronił się, z nadzieją, że "za tydzień" jakoś tak dziwnym trafem przerodzi się w "nigdy".
-Naprawdę?- oczy młodszego rozszerzyły się jeszcze bardziej -a jakie?- dopytywał, podekscytowany, a przyglądając się mu z daleka stwierdzić można było, że wygląda jak małe, nadpobudliwe dziecko.
-Po śniadaniu pójdziemy na spacer, trzeba spalić te kalorie- odpowiedział mu z zadziornym uśmieszkiem starszy, a mina Taehyunga od razu zmieniła się w wygięte w podkówkę usteczka.
-No dooobra- westchnął przeciągle, zgadzając się na pomysł Jeona.
I tak nie miał przecież innego wyjścia, mógł jedynie doprowadzić ich do kłótni, a tego wolał uniknąć.
-Chodź- zarządził brunet i zostawiwszy na stole pieniądze, pociągnął młodszego za kołnierz, by upewnić się, że ten grzecznie za nim pójdzie.
Tak, jak obiecał Jungkook, po śniadaniu poszli na spacer do parku, którego alejki prowadziły do centrum miasta. Szli powoli, rozmawiając o wszystkim i o niczym, oraz planując sprzątanie kuchni. Taehyung co chwilę komentował mijających ich ludzi, wymyślając teorie odnośnie ich życia, oraz komplementował otoczenie.
Był szczęśliwy, bo nawet jeśli dla większości ludzi był by to tylko zwykły spacer, dla niego było to AŻ zwykły spacer. A nawet wcale nie taki zwykły, bo przypominał mu o wolności.
Po około dwudziestu minutach wolnego marszu, dotarli do rynku miasta, gdzie rozstawiony był jakiś jarmark.
A to natomiast wcale nie było zrządzeniem losu, bowiem całe miasteczko, oraz okoliczne wsie szykowało się na to wydarzenie już od tygodni i zabranie tutaj Taehyunga było planem bruneta już od poprzedniego wieczoru.
Chciał zrobić mu niespodziankę, być może kilkanaście straganów z ręcznie robionymi produktami, słodyczami i pamiątkami, oraz jakieś karuzele dla dzieci i scena, na której tancerze prezentowali ludowe tańce mogło wydawać się raczej stratą czasu, niż fajną zabawą, ale nie dla kogoś, kto w życiu na czymś takim nie był.
-Jungkookie!- pisnął radośnie młodszy, rzucając się brunetowi na szyję i ściskając go mocno -tu jest tyle ludzi!- zachwycał się, niemalże krzycząc Jeonowi do ucha -i tyle rzeczy! Chcę wszystko obejrzeć!- ekscytował się dalej, stając obok starszego, by zaraz chwycić go pod pachę i pociągnąć za sobą w głąb tłumu.
Przy każdym kiosku spędzali po dziesięć minut, podczas których Jungkook tłumaczył dokładnie młodszemu co jest czym, do czego służy, z czego się robi, dlaczego tak, a nie inaczej, i tak dalej.
Po około czterdziestu minutach zasiedli na ławce przy specjalnie rozłożonej na tę okazję knajpce i popijając zimne, zakupione przed chwilą napoje, oglądali poczynania grup tanecznych.
-A to nie jest ryzykowne? Pokazywać się razem tak publicznie?- szepnął mu do ucha brązowowłosy, nie odrywając wzroku od przedstawienia.
-Spokojnie, w razie czego jesteś kuzynem mojej przyszywanej siostry i spędzasz u mnie niedzielę- odpowiedział mu niewzruszony chłopak, opierając się plecami o ławkę i układając rękę na oparciu za plecami chłopaka.
-Ty zawsze masz na wszystko odpowiedź? Nie mówiłeś, że masz siostrę- uszczypnął go w udo i uśmiechnął się zwycięsko widząc grymas na twarzy Jeona.
-Przyszywaną- powtórzył, akcentując to słowo, ponieważ nie było mowy, by kiedykolwiek uznał tę pustą lalę za swoją rodzinę -nie jest moją prawdziwą siostrą i nigdy jej tak nie nazwę. I tak, chcąc zapewnić ci bezpieczeństwo, muszę mieć na wszystko przygotowaną odpowiedź.
-A co powiedziałeś policji?- spoważniał nagle szatyn, przypominając sobie, że jest dla Jungkooka w pewnym sensie problemem.
-Tae- upomniał go błagalnie starszy, nie chcąc ciągnąć tego tematu -przyszłość, pamiętasz? Mieliśmy nie żyć tym, co się już stało- przypomniał mu jeszcze, czym przywrócił na jego twarz radosny uśmiech.
-Czyli za tą kuchnię się nie gniewasz?- powiedział pewnym siebie tonem, po czym dźgnął go delikatnie w żebra i wziął łyk swojej coli.
-Przypominam, że sprzątanie cię nie ominie- fuknął w odpowiedzi, przenosząc rękę z oparcia ławki, na kark chłopaka, by objąć go delikatnie.
Już nawet nie starał się powstrzymywać przed takimi gestami, bardzo szybko zauważył, że młodszemu nie przeszkadza taka czułość z jego strony, a nawet i sam czasem obejmuje starszego. A przecież dopóki im to nie przeszkadzało, nie było w tym niczego złego.
-Jak ci się podoba miejski festyn?- zapytał go po dłuższej chwili szeptem, chcąc zacząć jakąkolwiek rozmowę, bo najzwyczajniej w świecie się już nudził.
-Jest super!- Taehyung odpowiedział od razu -chociaż już mi się tu trochę nudzi, wolał bym iść gdzieś z Tobą- dodał jeszcze, mając nadzieję, że jego szczerość nie rozzłości starszego.
W końcu on się tak postarał, przyporowadził go tu i kupił mu te wszystkie straganowe pyszności, a ten mu teraz mówi, że się nudzi.
-W porządku, jest jeszcze co prawda trochę wcześnie, ale...
-Wujku strażniku, wujku strażniku!- jego wypowiedź przerwała nagle jakaś mała dziewczynka, rzucając się brunetowi na szyję.
-Witaj, Yoona, jak się masz?- zapytał ją uśmiechnięty chłopak, sadzając ją na kolanach i obejmując, by nie spadła.
-Dobrze, wczoraj mama zabrała mnie na lody, bo byłam najlepsza z klasy na sprawdzianie!- odpowiedziała dziewczynka, nie kryjąc swojej dumy.
-Na lody?- zaśmiał się lekko brunet -a nie jest przypadkiem za zimno na lody?- szturchnął ją delikatnie palcem w nos, na co ta odpowiedziała zmarszczeniem go.
-Nie! Mama mówi, że lepiej jeść lody, jak jest zimno, bo wtedy mniej gardełko boli- uśmiechnęła się szeroko, a chwilę później podeszła do nich reszta jej rodziny.
Siedzący obok Taehyung nie odzywał się słowem, wiedząc że lepiej dla nich, by nie zwracał na siebie uwagi. Rozważał nawet udawanie, że wcale nie jest tutaj z Jungkookiem i planował cicho odejść od nich, by zaczekać na starszego gdzieś w ukryciu.
-Witaj, Jeongguk- niemal krzyknął na powitanie ojciec małej Yoony, a jednocześnie przyjaciel z dzieciństwa ojca bruneta.
-Dzień dobry- odpowiedział mu ze szczerym uśmiechem chłopak, a kiedy dziewczynka zeskoczyła z jego kolan- wstał, by się ukłonić.
-Część, Jeongguk, jak się miewa tata?- wtrąciła się po chwili żona mężczyzny, biorąc swoją córkę na ręce.
-Myślę, że nie jest zbyt zadowolony leżeniem w łóżku- zaśmiał się nastolatek -ale jeszcze u niego nie byłem- dodał, poważniejąc trochę.
-Oczywiście, ktoś musi patrolować za niego las- wytłumaczył go pan Park -co się stało, że zawitałeś na jarmarku?
-Och, ja tylko oprowadzam przyjaciela- wskazał dłonią na Taehyunga, który najpierw zacisnął mocno powieki, przeklinając się w duchu, że nie uciekł od razu, gdy miał jeszcze okazję, zaraz po tym wstając i z firmowym uśmiechem kłaniając się na przywitanie.
-To jest kuzyn mojej siostry, przyjechał do niej na weekend i bardzo chciał zobaczyć nasze okolice- powiedział pewnie brunet, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na Kima.
-No i jak ci się podoba?- odezwała się po chwili kobieta.
-Jest bardzo spokojnie i pięknie- palnął pierwszym, lepszym komplementem, jaki przyszedł mu do głowy, a na jego słowa rodzina Park zaczęła wychwalać ich miasteczko, wyliczając warte zobaczenia punkty.
Postali tak może z dziesięć minut, rozmawiając właściwie to o niczym konkretnym, a ze spotkania tego Jungkook wywnioskował, że policja -przynajmniej na razie- ukrywa sprawę morderstwa z lasu, a co za tym idzie- nie mają żadnego tropu.
Gdyby bowiem było inaczej, rodzina państwa Park jako pierwsza wiedziała by o tym i wypytywała młodego Jeona. Są oni bowiem bardzo zaangażowani w sprawy społeczne, Pan Park jest dyrektorem tutejszego gimnazjum, a jego żona bardzo szanowanym lekarzem. To oczywiste, że jeśli dzieje się w mieście cokolwiek- oni wiedzą o tym momentalnie.
-Mogłem udawać, że się nie znamy!- pisnął żałośnie młodszy, gdy tylko zostali sami, po czym schował czerwoną twarz w silnych ramionach starszego, który położył prawą dłoń na jego głowie.
-No zwariowałeś! Nie zamierzam cię ukrywać przed całym światem!- zapewnił go brunet, a kiedy Kim odsunął minimalnie głowę, by na niego spojrzeć, posłał mu ciepły uśmiech.
-Proszę, proszę- dopiero słysząc ten szyderczy ton, chłopcy zauważyli, że jednak wcale nie zostali tak całkiem sami.
Został bowiem z nimi najstarszy syn państwa Park, odwieczny wróg Jeona i największy huligan szkolny, Park Jungmin -jednak to twoje dziwactwo ma konkretną przyczynę- dodał z przekąsem, podchodząc nieco zbyt blisko zawstydzonego szatyna, którego Jungkook zaraz schował za swoimi plecami -Jeon Jeongguk, w życiu bym nie pomyślał, że jesteś pieprzoną ciotą!- parsknął chłopak, wsadzając dłonie do kieszeni swojej skórzanej kurtki.
-Wal się, Park!- warknął na niego starszy, łapiąc Taehyunga za nadgarstek z zamiarem oddalenia się od tej szumowiny -nie przejmuj się nim, Tae.
-Ale poczekaj no, nie możemy spędzić w trójkę trochę czasu, jak na dobrych kumpli przystało?- niezadowolony z reakcji Jeona Jungmin stanął przed nim, zastawiając mu przejście.
-Nie jesteś nawet naszym kiepskim kumplem, więc nie- odpowiedział mu chłodnym tonem brunet, a stojący za nim Kim miał już tej przepychanki dość.
-Kim jesteś?- zapytał pewnym siebie tonem, wychodząc ze swojego ukrycia, by stanąć przed zdezorientowanym i lekko rozbawionym nieznajomym.
-Park Jungmin, ślicznotko, kolega ze szkoły twojego ukochanego- ukłonił się zgrabnie starszy, robiąc sobie z chłopaka jaja.
Tylko że Kim Taehyung nie znał Parka tak dobrze, jak jego przyjaciel i nie miał pojęcia, jak falszywą i podstępną żmiją jest ten człowiek.
-Znacie się?- uśmiechnął się uroczo najmłodszy, kierując swoje słowa do nowopoznanego nastolatka -super, jestem Kim...
-Taeyang!- przerwał mu szybko brunet, ściskając jego dłoń nieco mocniej i przyciągając go bliżej siebie -Kim Taeyang, przyjechał tylko na parę godzin i bardzo mi przykro, Jungmin-ah, ale naprawdę nie mamy teraz czasu- dokończył szybko, wręcz jednym tchem, po czym czym prędzej zwiał, ciągnąc za sobą młodszego.
Na ich szczęście Park był na tyle leniwy, że nawet nie zamierzał ich gonić, dzięki czemu nie musieli biec zbyt długo.
-Czemu nie dałeś mi z nim pogadać?- obruszył się szatyn, gdy tylko udało im się zrównać oddech.
-No chyba żartujesz, Tae, prawie mu tam opowiedziałeś historię swojego życia!- wypomniał mu starszy, nieco dramatyzując, kierując się przy okazji w stronę najbliższego kina -ty możesz tego nie wiedzieć, ale Jungmin nie jest osobą, z którą można być szczerym. To zdrajca i niewdzięcznik, a do tego nie szanuje nikogo, poza sobą i swoim portfelem.
-Ale dla mnie był miły- oburzył się Kim, gdyż na nim ten chłopak zrobił dobre wrażenie.
-Nazwał cię ciotą!- zauważył starszy, tracąc nadzieję na otrząśnięcie młodego.
-Ciebie!- poprawił go szybko -a ja itak nie wiem co to znaczy- dodał po chwili cicho, obojętnym tonem.
-Oh matko, Tae!- krzyknął nagle zrezygnowany brunet -ciota to gej, homoseksualista, taki, co woli facetów, a skoro nazwał tak mnie, to automatycznie i ciebie!- wytłumaczył mu, siląc się na spokojny ton.
-A jesteś gejem?- młodszy zatrzymał się nagle, a przez zadane pytanie serce starszego stanęło na moment, sprawiając mu tym samym ból.
-Nie wiem- szepnął, stając przodem do niego, po czym przetarł dłonią twarz i westchnął ciężko. Nigdy w życiu nie rozmawiał jeszcze z nikim na temat swojej orientacji, ale nie to było dla niego teraz problemem. Bał się, że jego odpowiedź może wpłynąć negatywnie na ich relacje, albo że Kim nabierze nagle jakiegoś dziwnego dystansu -nigdy nie miałem okazji się o tym przekonać, ponieważ- jak już wiesz- nie byłem nigdy w żadnym związku- powiedział półszeptem, ani trochę nie wstydząc się swojej odpowiedzi.
-W takim razie ja też nie wiem, czy jestem gejem- rzucił od razu szatyn, podchodząc jeszcze bliżej starszego, by móc położyć dłoń na jego karku -a skoro nie wiemy, czy jesteśmy homo, czy nie- słowa tego głupka nie mogły nas obrazić- uśmiechnął się uroczo, a kiedy Jeon odwzajemnił jego gest, cofnął swoją dłoń i ruszył przed siebie -to gdzie teraz idziemy?
-Skoro już tutaj jesteśmy, to co powiesz na kino?- zaproponował radośnie starszy, delikatnie szturchając chłopaka ramieniem.
-Naprawdę?- pisnął w odpowiedzi, podskakując przy tym w miejscu.
-Mhm- widząc ekscytację młodszego, brunet wypiął dumnie pierś -ale nie byle jakie, bo jedyne w tym mieście trzy de- dopełnił, nie powstrzymując się przed szerokim uśmiechem.
Kątem oka spojrzał na szatyna, który przyłożył do ust dłoń, by zagłuszyć okrzyk radości i z prostokątnym uśmiechem dotrzymywał starszemu kroku.
To nic, że nie miał pojęcia, czym jest to całe trzy de.
CZYTASZ
Hold Tight *vkook*
FanficNiepoprawnie optymistyczny, pełen energii i entuzjazmu nastolatek, który w pogoni za wolnością dopuszcza się okropnej zbrodni Oraz Spokojny, ułożony syn leśniczego, którego jedyną miłością jest matka natura, a przyjaciółmi zwierzęta leśne. Co stani...