Cz. 3 || VII.

520 56 12
                                    

Daniell

W oddali dostrzegam te krótkie, blond włosy. Tak jest. Britney zmierza w moim kierunku z szerokim uśmiechem na ustach. Ma na sobie czerwony płaszcz, który idealnie komponuje się z jej ustami. Buty na lekkim obcasie dodają całości tego czegoś. Wygląda cudownie. Tak bardzo mi jej brakowało, a uświadamiam osobie to dopiero, kiedy ląduję w jej ramionach. Słodkie perfumy docierają do mojego nosa.

- Daniell, tak bardzo tęskniłam.

- Ja też - szeptam w jej włosy.

W końcu odsuwamy się od siebie.

- Musimy chyba porozmawiać, prawda?

Jedynie przytakuję. Britt kieruje nas w stronę pobliskiej kawiarni.

- Masz ładny sweterek - komplementuje mnie.

- Dostałam od Harry'ego...

- Ma gust - wysila się na uśmiech.

Zdecydowanie nie ma gustu, jeżeli pomyślał o innej będąc ze mną.
Przekraczamy próg lokalu, a do moich nozdrzy od razu dociera zapach mielonej kawy i świeżego ciasta. W środku jest mało ludzi, ale to zapewne spowodowane jest wczesną godziną. Siadamy przy stoliku pod oknem. Nasuwa mi się tyle wspomnień, kiedy widzę Britney naprzeciw mnie. Wszystkie nasze spotkania w kawiarni. Wszystkie nasze wyjścia. Rozmowy.
Opowiadam jej wszystko. Począwszy od tego, co wydarzyło się między mną a Nicholasem, aż do tego momentu.

- Jeżeli okaże się, że to prawda to go zabiję.

- Britt, spokojnie. Miejmy nadzieję, że to tylko plotki.

- Miejmy...

^^^

Wysiadamy z taksówki pod odpowiednim budynkiem. Adres Harry'ego zapisany był na jednej z kopert, które przysyłał mi co jakiś czas.
Wypuszczam powietrze. To ten moment. Chwila, w której dowiem się prawdy. Britt łapie mnie za rękę, by dodać mi otuchy. Tego potrzebuję. Wsparcia. Ruszamy. Lekki wiatr rozwiewa moje włosy, czego nawet nie odczuwam. Jestem zbyt zestresowana by zwrócić uwagę na taki szczegół. Wchodzimy do środka. Pokonujemy stopnie i... Zatrzymujemy się pod drzwiami. Sterczę i wpatruję się w wygrawerowane nazwisko Styles na drzwiach. Britt puka za mnie do drzwi, pewnie domyśla się, że minie trochę czasu zanim zbiorę się na odwagę. Nikt nie otwiera. Blondynka ponownie puka. Dzwoni. Nic. Kompletna pustka, jakby wyparował. Pukamy jeszcze kilka razy, aż drewniane drzwi się otwierają. Ale to nie drzwi Harry'ego. To jego sąsiadka. Ma średniej długości ciemne włosy, które spięła w warkocza. Jej duże, brązowe oczy mierzą nas od stóp do głów, a białe zęby lekko przygryzają dolną wargę. Wygląda na trzydzieści lat, może trochę mniej.

- Stylesa nie ma w domu.

- A nie wie pani może gdzie go znajdziemy? - pyta blondynka.

- Na pewno nie w Londynie.

Marszczę brwi.

- To znaczy?

- Wyszedł rano z taką ładną dziewczyną. Mieli spakowaną walizkę i wsiadali do samochodu.

Ładną dziewczyną. Harry i ładna dziewczyna. Harry z nią wyjechał.

Her hands. ||Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz