Siłownia

48 8 4
                                    

- Dzień dobry Ewo! Jak Ci się spało? - Adam zaczął się rozciągać przede mną.
- Bardzo dobrze! - odparłam.
- Cieszę się! - powiedział.
- A ja cieszę się, że Ty się cieszysz!
- A ja się cieszę, że Ty się cieszysz, że ja się cieszę! - kontynuował.
- A ja cieszę się, że Ty się cieszysz, że ja się cieszę, że Ty się cieszysz!
- A ja się cieszę, że Ty się cieszysz, że ja się cieszę, że ty się cieszysz, że ja się cieszę! - i tak w kółko odpowiadaliśmy sobie, dopóki nie zjawił się Bóg.
- Zamknijcie ryje! - krzyknął z oddali i zniknął.
- Lepiej go nie denerwować, Adamie - ostrzegłam. - Kiedy zostałam stworzona, ciągle wypytywałam go o różne rzeczy, a on tak się zdenerwował, że nie wiem.
- Jak się zdenerwował? - spytał.
- Nie wiem - odpowiedziałam stanowczo. - Wiem tylko, że dziś mamy wielki dzień. Jesteś gotowy na ćwiczenia? - popatrzyłam się w jego stronę, a on szybko się odwrócił.
- Nie słyszę, Ewo! Uszy mnie bolą! - krzyknął.
- Nie udawaj! Będziesz dzisiaj ćwiczyć, aż Ci się dupa spoci - podniosłam go i udaliśmy się w stronę mojej siłowni.
- Tup tup tup tup tup - tupałam z radością.
- Daleko jeszcze? - zaczął nudzić.
- Dopiero wyruszyliśmy, a Ty jeszcze nie zacząłeś iść, przygłupie! - zdenerwowałam się. - Jeśli dalej będziesz tak stał, to zjem to czerwone coś, zatruje się i będziesz sam.
- W sumie miałbym cały Raj dla siebie - uśmiechnął się głupio, ale ja rzuciłam złowrogim spojrzeniem w jego stronę.
- Nie zależy Ci na mnie?
- Żartowałem, Ewo! Chodźmy już ćwiczyć - Adam zaczął iść w przeciwnym kierunku.
- Nie w tą stronę, matole! Jaja sobie ze mnie robisz? - wkurzyłam się, a moja aura była czarna jak murzyn.
- Liczę do pięciu, a jeśli nie pójdziesz w moją stronę, to odetnę Ci farfocla - zaczęłam liczyć.
Adam wystraszył się i zaczął biec, więc postanowiłam go gonić.
- Biegaj, biegaj, szmato! - biczowałam go przez całą drogę.
Mężczyzna był już tak spocony, że postanowiłam wyciągnąć słomkę i zaczęłam sobie z niego pić. Adam zatrzymał się nagle i padł na glebę.
- Nie...mam...już...siły - oddychał głęboko.
- Na Twoje szczęście jesteśmy już na miejscu - uśmiechnęłam się i wskazałam palcem na moją siłownię.
- Nie wierzę w to co widzę - facet złapał się za głowę, a ja za dupę.
- Wyszczuplałam.
- Od czego chcesz zacząć, Ewo? - spytał.
- Na początek zrobisz pięć pompek na kościach.
- Mam sobie wyrwać kości?
- Nie! Zaciśnij pięści i zacznij robić pompki na ziemi! Teraz! - rozkazałam.
Adam się rozpłakał.
- Nie krzycz na mnie.
- Co za łajza! - krzyknęłam i po chwili parsknęłam śmiechem. - Jesteś mężczyzną, więc powinieneś to zrobić. Jak tego nie zrobisz, rzucę Cię!
- Nie jesteśmy jeszcze parą, Ewo.
- Rzucę Cię w przepaść.
- Dobrze, już robię - nareszcie zaczął robić te zasrane pompki, ale tak niedołężnie, że nie mogłam się na to patrzeć.
- Cóż za ulga - zasłoniłam oczy liśćmi.
Adam zobaczył, że go nie obserwuję i powoli zaczął się stąd zmywać.
- Wszystko widzę! Te liście mają dziury!
- Nie potrafię, Ewo! Nie potrafię! - załamał się, choć to ja miałam ochotę go złamać ze złości. Nie chciałam już dłużej czekać, więc sama zaczęłam robić pompki na jednej ręce, później na palcu, a na samym końcu pompki bez użycia rąk.
- Niewiarygodne! Brawo Ty! - klaskał mi, chociaż i tak miałam ochotę go udusić.
- Nie klaskaj, bo jeszcze sobie ręce połamiesz - zarzuciłam ciętą ripostą.
- Czyżby? - Adam się zdenerwował.
- Założę się, że nie zrobisz co najmniej dziesięciu pompek.
- A właśnie, że zrobię! - najwidoczniej zmotywowałam go, ponieważ w mgnieniu oka mężczyzna zaczął ćwiczyć i ćwiczyć.

Przez całe kilka godzin Adam korzystał z mojej siłowni jak tylko się da, a ja patrzyłam się na niego i wpieprzałam ziemię.
- Smakuje jak czekolada - oblizałam swoje czarne wargi i zaczęłam się opalać. Tak oto zmusiłam Adama do ciężkich ćwiczeń, a jako nagrodę wybrałam dla niego coś bardzo nadzwyczajnego.

Tak było w Raju.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz