*7*

219 17 4
                                    

Pogubiłam się w swoim krótkim życiu już wiele razy i chyba już nie wiem kim jestem. Chciałam się zmienić być lepszym człowiekiem, ale los cały czas namawia mnie na tą drugą ścieżkę i chyba tym razem go posłuchałam. chciałabym powiedzieć, że wiem co robię, że wiem kim jestem, ale... Nie chcę znowu gadać miliona bzdur, bo sama juz we wszytsko zwątpiłam. Mówiłam, że nie powiiniśmy krzywidzić ludzi, a sama to robie i robiłam. Chyba pora powiedzieć sobie to otwarcie, że mogłam walczyć o marzenia inaczej, ale wolałam iść na łatwiznę.

- Street Girl, wszyscy już czekają. - powiedział Alan, znaczy już teraz master shoote, nazwa pochodzi od jego funkcji w gangu. Chociaż tak naprawdę nie pełni tylko jednej to to jest jego główne zadanie. - Dzwonił Kevin, potem pogadamy...

Chyba nadszedł ten moment, gdy muszę powiedzieć wszytkim, ale przede wszystkim sobie jaki jest mój terażniejszy cel. Może i nie wiem, kim jestem i jak powinnam postępować, ale wiem, że brata muszę pomścić, a jego dzieci chronić. Nie opuszczę mojego brata, wystarczy, że kiedyś zrobiła to nasza matka, nie przejmując się naszym losem.

Wchodzę do wielkiej hali i wszytskie głosy milkną, widzę prawie samych mężczyzn, ale i parę kobiet. Nie wiem co potrafią, ale się tego dowiem. Ten gang będzie potężny, niezniszczalny, będzie tym, czym nigdy nie udało się byś gangom mojego brata i kuzyna. Na sali słychać szepty: " to kobieta", "ona ma nami żądzić", " laska...

-Witajcie nazywam się street girl, może niektórzy mnie kojarzą, a może i nie. Ci co wiedzą, że nie dadzą rady niech odejdą już teraz, potem nie będzie litości. Będzie obowiazywało was wszytskich prawo, że aby odejść trzeba zginąć. - mówię, a na sali zapada cisza, pare osób wstaje, a moi zaufani ludzie ze starego gangu wyprowadzają ich z sali. Muszę sobie cały czas powtarzać, że tak trzeba, że to mój obowiązek. - Jeżeli, ktoś zna mnie z wcześniejszych czasów to pewnie za jakiś czas będzie miał jedno pytanie, co się z nią stało? Odpowiem wam na nie już dzisiaj, biorę przykład z człowieka, który mnie zniszczył... MORENO...

To nazwisko, zna chyba każdy człowiek zamieszany w przestępczy świat, więc wiem, że każdy zrozumiał mój przekaz. Moreno stał się ojcem mojej nienawiśći, stwórcą mojej potęgi i nauczycielem okrucieństwa. Chciałam o nim zapomnieć, ale nie uda mi sie to nigdy, bo Dean nieświadomie chyba zrobił ze mnie swojego ucznia.

- Nasz gang będzie nosił nazwę mojego stwórcy, a więc witajcie w gangu Moreno. Jutro wyruszamy do naszej nowej kryjówki, szczegóły akcji wyjaśni  moja prawa ręka Sebastiano. - powiedziałam, po czym prawie natychmiast opuściłam salę, razem z chłopakami uzgodniłam, że nie będę spędzała za dużo czasu z naszymi ludźmi. Ja miałam wszytsko wymyślać, oraz planować, a oni zajmą się szkoleniem.

Wiem, że wystarczy parę dni, a Dimitri wszystko zrozumie, a gdy usłyszy nazwę gangu, zapewne nie będzie chciał mnie znąć. Trudno czasami trzeba coś poświęcić, ale teraz chce zapewnić jemu i dzieciom bezpieczeństwo, a on tego nie rozumie. Chciałby, abym była jak wszytskie inne kobiety, a przecież poznał mnie jako członka gangu. Wiedział, że tak sie wychowałam, więc nie może wymagać, że teraz o tym wszystkim zapomnę. Nie da się...

Może i jestem nienormalna, może zwariowałam, ale wiem, że z misji pomszczenia brata nie wrócę już nigdy. Zginę, ale nareszcie będę szczęśliwa, odkupię wszytkie winy za siebie i za niego.

*LadyIce*

- szefowo, dziewczyna zdobyła się na odwagę, powstał gang Moreno. - zostałam powiadomiona przez Kristinę. A w moich oczach zabłysły łzy, nigdy nie chciałam tego dla moich dzieci. A na pewno nie dla mojej jedynej córeczki, dla mojej kochanej tancereczki...

- dobrze, sprawdzajcie, gdzie planują najpierw zaatakować. - powiedziałam, chociaż wszyscy i tak już doskonale wiedzieli co mają robić. Zawsze wiedzieli, jak być najlepszym gangiem, a jednocześnie najbardziej tajnym.

Dla mnie już się kończył dzień pracy, mogłam wrócić do domu po trzech dniach, mogłam wrócić do życia, które układałam tyle lat. Znalazłam nowego kochającego męża, pokochałam go i jego dzieci z poprzedniego małżeństwa, a jedyne czego mi brakował to moje własne pociechy.

Natchaniela już niestety nigdy nie zobaczę, już na zawsze pozostanie tylko wspomnieniem, ale jest Mellody... Ona żyje, walczy! Skrzywdzona nie raz, upada co chwilę, ale podnosi sie, coraz bardziej zagubiona. Ale zawsze pewna tego co robi, mimo że wszystkich krzywdzi to w dobrej wierze. Jest taka podobna do mnie...

- Sofia, nareszcie wróciłaś, ale taty jescze nie ma!- przywitał mnie najstarszy syn Philipha. Wszyscy traktowali mnie tu jak rodzinę nie jak intruza. Chyba jescze tylko dzięki nim żyję...

Walcząc o marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz