Rozdział 5.2

615 51 13
                                    

- Na serio? - zapytała, nie mogąc przestać się śmiać.

- Mówię poważnie, to przez zmęczenie! - upierał się Czkawka, chociaż na jego twarz powoli zaczął wkradać się mały uśmiech. Widok rozbawionej do takiego stopnia Astrid spowodował, że po chwili również on wybuchł śmiechem.

- Nie wierzę, że to zrobiłeś - chichotała dziewczyna, ocierając łzy z kącików oczu.

- Ja w sumie też nie - odpowiedział szczerze. - Idziemy?

- Tak, obiecaliśmy mamie przyjść punktualnie, więc trzeba się pospieszyć - oznajmiła, kiedy przestała się śmiać. Mimo wszystko Czkawka dostrzegł w jej oczach iskierki radości. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony blondynki. Owszem, próbował latać na czarnej owcy, myśląc że to Szczerbatek, ale było to spowodowane zmęczeniem przez dwie nieprzespane noce.

Na szczęście, zanim postanowił skoczyć z nowym Szczerbatkiem z urwiska, w porę powstrzymała go Valka, która akurat spacerowała nieopodal i bezpiecznie odprowadziła szatyna do domu, przy okazji prawiąc mu kazanie o tym, że powinien spać i nie zarywać nocy dla jakichś głupich dokumentów. Gdy w końcu dotarli do domu, kobieta przez kolejne kilka godzin czuwała nad synem, aby porządnie się wyspał oraz nie popełniał już więcej żadnych głupstw.

- A dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? - zapytała niespodziewanie Astrid, gdy byli w połowie drogi do celu.

- Ee... tak po prostu. Myślę, że wcześniej byłem za bardzo zażenowany, żeby wspominać o tym komukolwiek - Haddock podrapał się w kark, posyłając żonie niewinny uśmiech, jakby sytuacja z owcą nigdy nie miała miejsca. Blondynka pokręciła głową z niedowierzaniem, ale na jej twarzy widniał pogodny uśmiech.

Resztę drogi pokonali w ciszy, trzymając się za ręce i co jakiś czas odpowiadając wspólnie na wesołe powitania wikingów. Rozkoszowali się swoją obecnością, nie zważając na kolejną warstwę ponurych chmur, zbliżających się w stronę wioski i zwiastujacych następną falę deszczu z dodatkiem gromów samego Thora.

Czkawka podniósł powoli wzrok na szary nieboskłon i westchnął ledwie słyszalnie. Zaczął myśleć nad sytuacjami, które miały miejsce przez ostatnie kilka dni. Powrót Drago, siostra, szpieg, przygotowanie obrony przed Krwawdoniem i czekanie na atak z jego strony. Wszystko działo się tak szybko... Szatyn powędrował także myślami do zebrań jeźdźców, na których omawiali elementy strategii. Podczas spotkań starał się rozluźnić nieco nerwową sytuację między Jeźdźcami Smoków, lecz z każdym kolejnym dniem niespokojna atmosfera była coraz mocniej odczuwana. Nawet bliżniacy ze swoją nieprzewidywalną naturą stały się cichsze, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Każdy z nich miał przydzielone zadania i wszyscy wykonywali je z dziwną dla Haddocka dokładnością. Może to z obawy o wyspę i Wandali? Myślał Czkawka, widząc jak grupa przyjaciół starannie ostrzy broń i rozdaje ją mieszkańcom, którzy o nią poprosili.

Codziennie Haddock skrupulatnie nadzorował pracę nad prawie skończoną linią obrony oraz przeszkoloną drużyną A, pomagając przy każdej możliwej okazji. Widział również, jak każdy wiking indywidualnie i starannie przygotowuje się do starcia z Drago, jednocześnie próbując zachować pozory spokojnego życia, co zapewne musiało być dla nich ciężkie. Ale przecież podczas ataków smoków też tak było, prawda? Próbował to sobie tłumaczyć, lecz jego myśli były poddawane całej masie wątpliwości.

Z rozmyślań wyrwał do głuchy huk. Zdezorientowany spojrzał na Astrid, która także zaczęła się rozglądać. Po chwili dostrzegli Wiadro, a obok niego leżał wóz na dwóch kółkach i rozsypane dookoła ziemniaki. Mężczyzna złapał się za głowę i pospiesznie rozpoczął zbieranie bulw. Małżeństwo wymieniło spojrzenia i bez słowa podbiegli do przyjaciela.

Jak wytresować smoka 3 - Powrót DragoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz